Śmierdzący staw zamiast ogródków
Już drugi rok z rzędu powtórzyła się sytuacja wylewu ścieków z kanalizacji w Popielowie.
Z roku na rok powtarza się ta sama sytuacja. Po obszernych opadach u państwa Kuczerów zamiast ogrodu jest jezioro z fekaliami. W tym roku wylały 2 studzienki kanalizacyjne, a rura odprowadzająca wodę z rowu melioracyjnego całkowicie przestała spełniać swoje zadanie.
– Sytuacja powtarza się z roku na rok. Kanalizacja kosztowała miasto ogromne kwoty, a nie można zlikwidować takiego problemu. Zwracaliśmy się z tym zarówno do wodociągów, jak i urzędu miasta. Wszyscy uważają, że to jest normalna sytuacja, że studzienki wybijają po deszczu, my jednak boimy się, że pewnego razu nie uda się odpompować całej wody. Ta sytuacja nas po prostu wykańcza. W zeszłym roku zgłaszaliśmy do wodociągów, że przepompownia ma za małą moc. Kiedy przyszły deszcze, studzienki nie wytrzymały i ich zawartość rozlała się na nasze ogródki. Nawet spotkaliśmy się ze stwierdzeniem, że to my zalaliśmy przepompownię – tłumaczy Marian Kuczera. Oprócz jeziora, muszą również zmagać się ze smrodem, nie do wytrzymania.
Tylko pogoda jest winna
W tym roku do pomocy zaangażowały się jednostki straży pożarnej PSP Rybnik oraz OSP Popielów. Akcja pompowania wody i ścieków trwała nieprzerwanie przez 2 dni. Strażacy mówili, że sytuacja jest patowa, ponieważ takie pompowanie wody to tylko syzyfowa praca. Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji wymijająco odpowiada na pytania w tej sprawie. – Przypadki podtopień pojawiły się nie tylko w rejonie ul Konarskiego w Rybniku – w ekstremalnej sytuacji meteorologicznej, z jaką mieliśmy do czynienia, takie problemy miały miejsce w całej Polsce Południowej. Teren na ulicy Konarskiego jest bezodpływowy, więc na terenach prywatnych utworzyło się zalewisko bez możliwości odpływu. Zalewisko zatopiło studzienki kanalizacji sanitarnej, powodując tym samym zalanie przepompowni ścieków – mówi Karolina Wacławiec z PWiK Rybnik.
Za dużo deszczówki
Mieszkańcy podtopionego rejonu mają nieco inne zdanie na ten temat. – To jest właśnie wina pomp. Są one za małe, dlatego nie cała ilość ścieków może być usunięta i dochodzi do wylania zawartości studzienek. Ta kanalizacja działa już 3 rok. Albo gdzieś popełniono błąd konstrukcyjny, albo dostaje się do tej instalacji zbyt dużo deszczówki. Ponadto ścieki z przepompowni są odprowadzane rowem melioracyjnym, co w ogóle nie powinno mieć miejsca – dodaje Marian Kuczera. Jak tłumaczy rzecznik prasowy UM Rybnika Lucyna Tyl, w skrajnie trudnej sytuacji meteorologicznej do kanalizacji faktycznie dostało się 10 razy więcej deszczówki niż w normalnych warunkach. Utrudniło to prawidłową pracę instalacji i doszło do utworzenia śmierdzącego rozlewiska.
(ska)