Historia jednej miłości
Państwo Hildegarda i Ryszard Zimni z Chwałowic przeżyli razem już 70 lat.
Seniorzy z Chwałowic na ślubnym kobiercu stanęli 70 lat temu. Gratulacje z okazji Kamiennych Godów złożył im prezydent miasta i rada dzielnicy.
Poznali się w harcerstwie. Dwudziestoletni pan Ryszard, zanim został wezwany do służby wojskowej, zapytał ukochaną, czy będzie na niego czekać. Zaczekała. Na ślubnym kobiercu stanęli w maju 1940 roku. Pani Hildegarda miała wówczas niespełna 20 lat, jej narzeczony był o pięć lat starszy. W rok później urodził się ich pierwszy syn Jan. Mimo, że nie ominęły ich zawirowania historii, w zdrowiu i pogodzie ducha doczekali późnej starości. Wychowali trójkę dzieci, doczekali się dziewięciorga wnuków i dziesięciorga prawnuków.
Nigdy więcej gór
Szczęście młodej pary nie trwało długo. W 1943 znowu rozdzieliła ich nieubłagana historia. Pan Ryszard jako Ślązak został wcielony do wojska niemieckiego, trafił do Jugosławii, potem do Albanii. Po natarciu Rosjan, w wyniku którego wielu jego towarzyszy broni zginęło, panu Ryszardowi udało się uciec w góry, gdzie przyłączył się do partyzantki jugosławiańskiej. W tym samym czasie młoda żona otrzymała wiadomość, że mąż zaginął w walce i prawdopodobnie poległ na polu chwały. Wielka radość zapanowała w domu państwa Zimnych, kiedy w czerwcu 1945 roku w drzwiach stanął ojciec i mąż – Dwa marzenia wtedy miałem: najeść się ziemniaków i już nigdy więcej gór nie oglądać. – wspomina pan Ryszard.
Piesze wycieczki, motory i taniec
O drugim marzeniu pan Ryszard szybko jednak zapomniał. Góry na zawsze pozostały jego wielką pasją. – Mąż należał do PTTK-u i co niedzielę wyjeżdżał na wycieczki, nie mógł żyć bez gór. Później, jak dzieci podrosły, jeździliśmy razem – wspomina pani Hildegarda. – Na wczasy motorowe też się jeździło, bo mąż był w Związku Motorowców. Takie to były czasy. – dodaje ze wzruszeniem. Trzecią wielką pasją małżonków był taniec. – W karnawale czasem i siedem razy wychodzili na zabawy. Mama co sezon sama szyła sobie nową kreację. A potem znajdywaliśmy rano kotyliony, czapki, serpentyny – wspomina córka Benedykta. To prawdopodobnie po nich, prawnuk Karol Mental, który w kwietniu wytańczył w Serbii tytuł „Mistrza Europy” odziedziczył takie zdolności.
Recepta na taką miłość
Całe życie mieszkali w Chwałowicach. Po wojnie pani Hildegarda zajmowała się dziećmi i domem, a pan Ryszard pracował w elektrowni i uczył klasy elektryczne w chwałowickiej szkole. – Tata uwielbiał pracę w szkole. I uczniowie też go lubili – mówi córka Benedykta, a pan Ryszard dodaje: – Dziwię się, że nauczyciele tak teraz narzekają. Ja wszystkich tych chłopców lubiłem, chociaż naprawdę byli różni – mówi. Pytani o receptę na takie udane małżeństwo, tylko się uśmiechają. – To trzeba umieć, żeby tyle lat wytrzymać z jednym – mówi pani Hildegarda i czule przytula męża. I to chyba najlepsza odpowiedź.
Beata Matuszek