W szkole dalej jest źle
Władze gminy uznają, że lepiej nie rozdrapywać ran.
Wszystko wskazuje na to, że sprawa mobbingu w Zespole Szkolno-Przedszkolnym w Pstrążnej, o której pisaliśmy w listopadzie ubiegłego roku nie ma końca. Przypomnijmy, że nauczycielki twierdziły, że są szykanowane przez swoją szefową. Problem nie uległ rozwiązaniu pomimo prób zażegnania konfliktu przez władze gminy.
– Finał sprawy prawdopodobnie poznamy z końcem września. Z naszych informacji wynika, że został złożony wniosek do sądu przez jedną z zainteresowanych nauczycielek. Wyrokować na razie nie możemy nic i trzeba powstrzymać się od jakichkolwiek spekulacji na ten temat. Na pewno nie przysłuży się to atmosferze, która tam panuje, a może nawet sprawę pogorszyć. W przypadku wyroku sądu decyzja będzie ostateczna i skończy się gdybanie. Nie było do tej pory przesłanek, aby wójt miał podejmować jakąkolwiek decyzję. Przeprowadzono szereg kontroli, które nie wykazały żadnych uchybień. Negocjacje, które były przeprowadzane, nie przyniosły prawdopodobnie żadnych rezultatów – tłumaczy Bogusław Adamczyk, kierownik Gminnego Zespołu Obsługi Szkół i Przedszkoli w Lyskach. Kierownik radził również, aby temat lepiej zostawić, żeby nie budzić nadmiernych emocji pod koniec roku szkolnego.
– Finał sprawy prawdopodobnie poznamy z końcem września. Z naszych informacji wynika, że został złożony wniosek do sądu przez jedną z zainteresowanych nauczycielek. Wyrokować na razie nie możemy nic i trzeba powstrzymać się od jakichkolwiek spekulacji na ten temat. Na pewno nie przysłuży się to atmosferze, która tam panuje, a może nawet sprawę pogorszyć. W przypadku wyroku sądu decyzja będzie ostateczna i skończy się gdybanie. Nie było do tej pory przesłanek, aby wójt miał podejmować jakąkolwiek decyzję. Przeprowadzono szereg kontroli, które nie wykazały żadnych uchybień. Negocjacje, które były przeprowadzane, nie przyniosły prawdopodobnie żadnych rezultatów – tłumaczy Bogusław Adamczyk, kierownik Gminnego Zespołu Obsługi Szkół i Przedszkoli w Lyskach. Kierownik radził również, aby temat lepiej zostawić, żeby nie budzić nadmiernych emocji pod koniec roku szkolnego.
Dyrektorka jak głaz
Sprawdziliśmy, czy od czasu ukazania się naszego artykułu dyrektorka ZSP w Pstrążnej Bernadeta Cuber będzie bardziej chętna do rozmów. Okazało się, że nadal woli milczeć. – W tej sprawie proszę kontaktować się z wójtem. Ja nic panu nie powiem – ucięła dyrektorka. Wójt Lysek Grzegorz Gryt był niezwykle zdziwiony tym stwierdzeniem. – Trudno mi cokolwiek w tej sprawie powiedzieć. Wiem, że sprawa jest w sądzie i chcemy poczekać na werdykt. Dziwi mnie fakt, że pani dyrektor powiedziała, że mam się za nią wypowiedzieć. To tak, jakbym był stroną w tej sprawie. Kwestia jest na tyle delikatna, że można każdej ze stron w jakiejkolwiek sytuacji wyrządzić niepotrzebne przykrości. Niech się same dogadają. Tyle lat pracują razem i wydaje mi się to dość dziwne – mówi wójt.
Dalej nas szykanuje
Sprawa ewidentnie nie dobiegła końca. Potwierdza to również jedna z poszkodowanych nauczycielek. – Mediacje zakończyły się fiaskiem. Właściciwie było jedno spotkanie, okazało się, że z panią dyrektor nie da się dogadać po prostu. Nic nie jest lepiej, a nawet gorzej. Jestem izolowana cały czas. Wójt zaproponował mi przejście do innej placówki. Odbieram to jako chęć pozbycia się mnie i ukarania. I chciałabym podkreślić, że mam potwierdzenie, że byłam w szpitalu (wójt sugerował kilka miesięcy temu, że nauczycielka nie mówiła prawdy w skardze – przyp. red.) – mówi jedna z nauczycielek. Z drugą z nich nie udało się nam skontaktować. O dalszym przebiegu sprawy będziemy na bieżąco informować.
(ska)