Koziołek trafił do domu, sowa jeszcze nie
Do schroniska w Wielopolu trafiają naprawdę egzotyczne okazy.
Koziołek po Rybniku nie wędrował długo, choć nasze miasto prawdopodobnie mu się spodobało. Ostatecznie został schwytany przez pracowników schroniska dla zwierząt w Wielopolu.
Żółw czerwonolicy, wąż boa, borsuk, to tylko kilka gatunków bezdomnych zwierząt, które trafiły do schroniska w Wielopolu. W roku ubiegłym pracownicy na terenie Rybnika znaleźli koziołka–miniaturkę. Bajkowy wędrowiec mierzył zaledwie 40 cm.
– W większości są to zwierzęta, które same w różny sposób uciekły od właściciela. Choć nie mamy obowiązku zajmowania się innymi gatunkami niż psy i koty, to jednak przyjmujemy tutaj też pozostałe zwięrzeta, które znajdujemy na ulicach miasta – mówi Przemysław Plucik, kierownik schroniska. – Kilka tygodni temu np. znaleźliśmy sowę puszczyka w rejonie ul. Andersa w Niedobczycach. Jest już u nas trzy tygodnie. Chcemy ją wypuścić, w tym celu skontaktowaliśmy się z pewnym leśniczym, który zrobi to jak należy – dodaje szef schroniska. Sowa zdążyła już zrobić prawdziwą furorę wśród odwiedzających to miejsce wycieczek szkolnych.
Trafił w ręce hyclów
Jedną z największych atrakcji ubiegłego roku w schronisku był jednak miniaturowy koziołek, który uciekł od swych właścicieli na początku lipca. – Podczas zabawy z dziećmi, koziołek wydostał się z posesji przez otwartą bramę – opowiada Plucik. Koziołek trafił w ręce hyclów i został umieszczony w schronisku. Po trzech dniach zgłosili się właściciele. – Byli to znani mieszkańcy Rybnika, którzy prawdopodobnie na koziołka wydali majątek. Był sprowadzany chyba gdzieś z Europy Zachodniej. Bardzo się ucieszyli, gdy znaleźli go u nas – wspomina szef motelu zwierząt.
Zaadoptowali żółwia
Nie zawsze jednak zagubione egzotyczne okazy wracają do właścicieli. Żółw czerwonolicy ostatecznie wylądował u nowego właściciela. Po trzech tygodniach pojawiła się osoba, która zaadoptowała żółwika. Mniej szczęścia miała kawka, która znalazła się w schronisku tego roku ze złamaną nogą. Niestety nie przeżyła do następnego dnia. Natomiast lis, który w ręce hycla wpadł w Zespole Szkół w Czerwionce, został wypuszczony do lasu. Prawdopodobnie potrącony przez samochód borsuk z Grabowni trafił zaś do lecznicy do Mikołowa.
Najwięcej psów
Według danych z Urzędu Miasta w 2009 roku na terenie Rybnika wyłapano 357 psów oraz przeprowadzono 21 interwencji w kwestii psów poszkodowanych na drogach. Oprócz tego, wyłapano 55 kotów i 18 razy interweniowano w sprawie poszkodowanych na drogach. Schronisko w Wielopolu przyjęło ponadto 7 saren, 5 łabędzi, 2 gołębie, 1 wydrę, 1 borsuka, 1 kunę i 1 koziołka miniaturowego. Na opiekę nad zwierzętami miasto wydało w roku ubiegłym 265 tys. 960 zł. W tym roku przeznaczono na ten cel już ponad 783 tys. zł.
Psi obowiązek
– Mamy podpisaną umowę na przyjmowanie psów i kotów oraz od 2 lat na leśne i dzikie zwięrzęta poszkodowane – mówi Plucik i przyznaje, że choć to zwierzyna z Lasów Państwowych, niestety nigdy nie ma od instytucji pomocy finansowej przy opiece nad zwierzętami. Tymi zgodnie z ustawą ma obowiązek zająć się miasto.
Oprócz tych jednostkowych egzotycznych przypadków, do schroniska nadal najwięcej trafia psów. – Ludzie traktują swoich czworonogów jak zabawki, i w tej kwestii nic się nie zmieniło od ostatnich lat – przyznaje kierownik.
Łukasz Żyła