Wspomnienia 14-latki z Dębieńska po 96 latach ujrzały światło dzienne
Syn spisał jej pamiętnik z czasów pierwszej wojny światowej.
Zeszyt z zapiskami nastoletniej Anny Kukli po jej śmierci znalazł w rzeczach matki jej jedyny syn, Eryk Snopek. Wspomnienia z I wojny światowej spisane były po niemiecku, gotykiem, bo tak wówczas uczono w szkołach. Pan Eryk postanowił ocalić zapiski matki dla kolejnych pokoleń i przetłumaczył je na polski.
– Matka miała ten pamiętnik przez całe życie, schowany między dokumentami. Kiedy zmarła w 1990 roku przeglądałem papiery i znalazłem ten zeszyt – opowiada Eryk Snopek. – Mama pisała to w 1915, taka data przynajmniej widnieje na początku zeszytu. Przez wiele lat traktowałem to jako pamiątkę rodzinną, pokazywałem krewnym. Przetłumaczyłem to właśnie dlatego, że chciałem, żeby ten kawałek historii w naszej rodzinie się zachował, żeby mogli sobie też poczytać – tłumaczy pan Eryk.
Nigdy o tym nie wspomniała
Jak przyznaje mieszkaniec Dębieńska, nigdy nie myślał o tym, żeby zapiski mamy pokazywać szerszej publiczności. Do ujawnienia jej wspomnień namówił go lokalny pasjonat historii, Marian Kulig. – Mama nigdy nie wspominała, że pisała pamiętnik. O pierwszej wojnie, którą przeżyła jako nastoletnia dziewczynka, też nie mówiła wiele. Sądzę, że to było dla niej zbyt przykre. Zastanawiam się, może musiała na jakieś szkolne zadanie takie wspomnienia spisywać – mówi Eryk Snopek. – Żałuję, że nie miałem nigdy okazji, żeby ją o to zapytać – dodaje.
Osobiste refleksje w rzece historii
Czternastoletnia Anna na gorąco opowiada w swoim dzienniku o wydarzeniach, o których po kilkudziesięciu latach możemy przeczytać w książkach do historii. Jej relacja pełna jest jednak także spostrzeżeń dotyczących życia w jej najbliższej okolicy, w rodzinnym Dębieńsku. Można dowiedzieć się z tych wspomnień, jak wojnę widziała i przeżywała nastolatka. Anna opowiada o tym, jak skrócili im lekcje, bo nauczyciele poszli walczyć, o kartkach na żywność i strasznej drożyźnie w sklepach, o zakazie sprzedaży alkoholu. Wspomina o wielkiej powodzi, która nawiedziła wieś.
Całe życie w Dębieńsku
Anna Kukla urodziła się w 1902 roku. Całe swoje życie spędziła w rodzinnym Dębieńsku. Tu wyszła za mąż za Franciszka Snopka w 1928 roku, w dwa lata później urodził im się jedyny syn, Eryk. – Mama tu przeżyła całe życie, tu się urodziła, tu umarła. W 1937 rodzice wprowadzili się do tego domu, gdzie ja teraz mieszkam. Tata całe życie pracował tu na kopalni w Dębieńsku, mama zajmowała się domem – opowiada pan Snopek.
Jego historia wciąż czeka
Sam pan Eryk też jest urodzonym gawędziarzem. Wiele w swoim życiu przeżył i ma w zanadrzu sporo historii z okresu drugiej wojny światowej czy czasów powojennych. Wspomina, jak jeńcy angielscy podczas wojny przebywali tu we dworze, przynosili dzieciom czekoladę i uczyli liczyć po angielsku. Opowiada, jak jako czternastolatek o mało nie został rozstrzelany przez Rosjanina, bo nie chciał mu dać chusteczki. – Tak, myślałem, żeby spisać swoje wspomnienia – przyznaje. – Nawet już kiedyś zacząłem, ale ciągle brakuje mi czasu. Nawet nasz ksiądz powiedział mi kiedyś, że jak w końcu tego nie napiszę, to mi na pogrzebie to wygarnie. Poza tym chciałbym zostawić rodzinie taką pamiątkę, żeby nie zapomnieli – dodaje pan Eryk.
Jak w naszej wsi mobilizacja się rozpoczęła, doprowadziło to do poruszenia we wsi. Mobilizacja rozpoczęła się 1 sierpnia wieczorem o 6–tej godzinie. Ludzie przyszli na Plac Targowy i płakali. Już zaraz w sobotę niektórzy mężczyźni wyjechali. Na sumie było w kościele dużo narodu. Ksiądz proboszcz wygłosił smutne kazanie. Ludzie zaczęli płakać.
Anglia chciała nas zagłodzić. Dlatego wprowadzono kartki chlebowe na mąkę. Ludzie nie mogli dużo mąki kupować, tyle ile by chcieli. Jeżeli by rząd o to nie dbał, to musielibyśmy z głodu umrzeć. Jeżeli ktoś chciał ze zbożem do młyna jechać, musiał mieć zezwolenie na przemiał (…) przemiał bez zezwolenia był surowo karany. Na jedną osobę przypadało 9 kilogramów (mąki – red). Ludzie nie mogli zwierząt zbożem karmić. Kto tak robił, zgrzeszył przeciw ojczyźnie i popełnił przestępstwo. Żarna zostały zablokowane. Myśmy nie mogli na żarnach mleć.
Również nasz nauczyciel Schamberger zgłosił się ochotniczo na wojnę. Tutaj zostali też inni nauczyciele powołani, dlatego mamy dużo krótsze zajęcia. Teraz uczymy się dużo o wojnie. Na Boże Narodzenie dostają żołnierze podarunki. Dziewczęta robiły na drutach skarpety.
Podczas wojny bardzo zdrożały towary. Masło przekroczyło cenę 3 marek. Kto chciał je jeść, musiał tyle zapłacić. Nafta też była bardzo droga. Jeden litr kosztuje 80 pfenigów. (…) Tutaj nie można alkoholu sprzedawać, kto by alkohol sprzedawał byłby ciężko ukarany.
Anglia chciała nas zagłodzić. Dlatego wprowadzono kartki chlebowe na mąkę. Ludzie nie mogli dużo mąki kupować, tyle ile by chcieli. Jeżeli by rząd o to nie dbał, to musielibyśmy z głodu umrzeć. Jeżeli ktoś chciał ze zbożem do młyna jechać, musiał mieć zezwolenie na przemiał (…) przemiał bez zezwolenia był surowo karany. Na jedną osobę przypadało 9 kilogramów (mąki – red). Ludzie nie mogli zwierząt zbożem karmić. Kto tak robił, zgrzeszył przeciw ojczyźnie i popełnił przestępstwo. Żarna zostały zablokowane. Myśmy nie mogli na żarnach mleć.
Również nasz nauczyciel Schamberger zgłosił się ochotniczo na wojnę. Tutaj zostali też inni nauczyciele powołani, dlatego mamy dużo krótsze zajęcia. Teraz uczymy się dużo o wojnie. Na Boże Narodzenie dostają żołnierze podarunki. Dziewczęta robiły na drutach skarpety.
Podczas wojny bardzo zdrożały towary. Masło przekroczyło cenę 3 marek. Kto chciał je jeść, musiał tyle zapłacić. Nafta też była bardzo droga. Jeden litr kosztuje 80 pfenigów. (…) Tutaj nie można alkoholu sprzedawać, kto by alkohol sprzedawał byłby ciężko ukarany.
Beata Matuszek