Chcesz kandydować – podrzucą ci świnię
Świerklany. Choć wybory samorządowe zbliżają się wielkimi krokami, w gminie tylko dwóch kandydatów oficjalnie wyraziło chęć kandydowania w rywalizacji o fotel gospodarza gminy. Nieoficjalnie udało się nam dowiedzieć jeszcze o czterech kandydatach, z których troje obecnie piastuje urząd radnego. Nikt jednak nie chce zdradzać nazwisk. – Około 20 września odbędą się w gminie spotkania wiejskie, na których zostaną wyłonieni kandydaci – ucina krótko Ryszard Wowra, który nie potwierdza, ani nie zaprzecza swojego startu w wyborach.
4 lata to za mało
Obecny gospodarz gminy zdecydowanie skłania się ku chęci kontynuowania pracy na swoim stanowisku. – Oficjalnie nie są jeszcze ogłoszone wybory i każdy, kto ma jakieś plany co do startu w wyborach, trzyma te plany w ukryciu. Ja na pewno będę startować i nie chcę robić tutaj uników, bo to powoduje pewne wątpliwości. Jest wiele inwestycji, które zacząłem i mam zamiar je dokończyć – informuje Stanisław Gembalczyk. Wójt przekonuje, że jedna kadencja to za mało, aby wykonać inwestycje w pełni. – Nie będę się wypowiadać na temat moich szans, bo konkurencja prawdopodobnie będzie ostra. U nas już jest to słynne w gminie, że co kadencja, mieszkańcy wybierają innego wójta. Taka sytuacja moim zdaniem niczemu nie służy, bo później przez połowę kadencji wójt wykonuje to, co rozpoczął poprzednik, albo go poprawia. Później brakuje czasu, aby dokończyć swoje inwestycje. Tego czasu brakuje, a chciałbym jeszcze coś zrobić – dodaje wójt.
Nie dam się zastraszyć
Drugim kandydatem, który podjął już decyzję jest były wójt Świerklan – Antoni Mrowiec. Gospodarz poprzedniej kadencji nie ukrywa, że jest zastraszany, aby nie mieszał się w sprawy gminy. – Po mojej ostatniej wizycie na sesji rady gminy dwa razy podrzucono mi padlinę. Za pierwszym razem był to kot, a za drugim dwuletnia sarna w stanie rozkładu. Zwierzęta były zakamuflowane w krzakach na terenie mojej posesji, a ich obecność zdradził okropny odór – tłumaczy były wójt. Antoni Mrowiec już raz przeżywał nagonkę, jak uważa, ze strony obecnych władz gminy. – Po mojej kadencji były na mnie nasyłane z donosu różne kontrole np. NIK-u, RIO. W końcu zostałem uniewinniony. Przed wyborami, które przegrałem, były rozpuszczane różne plotki na temat mojej osoby. Do końca nie byłem przekonany, czy startować czy nie. Stwierdzenie obecnego wójta, że ja jestem winny temu, że on nie mógł więcej w gminie inwestować pomogło mi podjąć decyzję. W gminie można stworzyć o wiele więcej inwestycji, a padlina, którą mi podrzucono, świadczy o chamstwie, które się u nas panoszy. Trzeba coś z tym zrobić – podsumowuje były wójt.
(ska)