Drugi człowiek
Rozmowa z Anna Dymną.
Anna Dymna to nie tylko znana aktorka ale też osoba niosąca pomoc osobom chorym i pokrzywdzonym przez los.
– Będąc aktorką gram różne postacie i zawsze staram się wczuwać w rolę. Miałam szczęście do ról. Ludzie znali mnie z Barbary Radziwiłłówny czy Znachora. Po 89 r. otworzyli się. Zaczęli pisać listy. Opisywali historie swojego życia, choroby, nędzę, cierpienia. Pisali ludzie chorzy, niepełnosprawni. Pisząc do mnie zaczęli wychodzić do świata.
– Wydarzyło się coś szczególnego w Pani życiu, że zajęła się Pani niepełnosprawnymi?
– Tak. Ksiądz Tadeusz Isakowicz–Zaleski. Dziesięć lat temu jako prezes Fundacji im. Brata Alberta zaprosił mnie na przegląd twórczości osób niepełnosprawnych intelektualnie. Przyznaję, bałam się strasznie. Myślałam Matko Boska po co ja tam jestem potrzebna? Ten dzień zaważył jednak na całym moim życiu. Nigdy nikt nie patrzył na mnie jak na kobietę jaką jestem, ale na tę babę z ekranu. Tam poznałam niepełnosprawnych, chorych i cierpiących. Ludzi, którzy potraktowali mnie jak człowieka. Już nie mogłam o nich zapomnieć. A ksiądz patrzył jak rybka połknęła haczyk. Kiedy kolejna nowelizacja ustawy odebrała osobom niepełnosprawnym intelektualnie prawo do korzystania z warsztatów terapeutycznych Isakowicz zadzwonił. – Zrób coś, ratuj ich, Ty możesz. No i założyłam fundację „Mimo Wszystko”.
– Tak. Ksiądz Tadeusz Isakowicz–Zaleski. Dziesięć lat temu jako prezes Fundacji im. Brata Alberta zaprosił mnie na przegląd twórczości osób niepełnosprawnych intelektualnie. Przyznaję, bałam się strasznie. Myślałam Matko Boska po co ja tam jestem potrzebna? Ten dzień zaważył jednak na całym moim życiu. Nigdy nikt nie patrzył na mnie jak na kobietę jaką jestem, ale na tę babę z ekranu. Tam poznałam niepełnosprawnych, chorych i cierpiących. Ludzi, którzy potraktowali mnie jak człowieka. Już nie mogłam o nich zapomnieć. A ksiądz patrzył jak rybka połknęła haczyk. Kiedy kolejna nowelizacja ustawy odebrała osobom niepełnosprawnym intelektualnie prawo do korzystania z warsztatów terapeutycznych Isakowicz zadzwonił. – Zrób coś, ratuj ich, Ty możesz. No i założyłam fundację „Mimo Wszystko”.
– Która z małej fundacji dzisiaj jest ogromną fabryką charytatywności.
– Od 10 lat organizuję festiwal i prowadzę program w telewizji. Do współpracy zaangażowałam kolegów aktorów, piosenkarzy i... przekonałam się, że ludzie chcą się uśmiechać, chcą pomagać.
– Od 10 lat organizuję festiwal i prowadzę program w telewizji. Do współpracy zaangażowałam kolegów aktorów, piosenkarzy i... przekonałam się, że ludzie chcą się uśmiechać, chcą pomagać.
– Nazwisko Dymna ma siłę przebicia więc chyba łatwo przychodzi zdobywanie funduszy?
–Wiele wsparcia to 1 proc. podatku. Udało mi się pozyskać bardzo bogatą osobę dla fundacji, która chętnie daje pieniądze. Sama chodzę po prośbie. Raz kiedy poprosiłam o pieniądze facet stwierdził: – pani Aniu, pani zawsze dam. Jak ja się w młodości kochałem w pani. Pomyślałam – oż ty chamie, a teraz to już co, stara baba jestem? Ale dał 50 tys. zł. Jak widać wszystko się daje załatwić.
–Wiele wsparcia to 1 proc. podatku. Udało mi się pozyskać bardzo bogatą osobę dla fundacji, która chętnie daje pieniądze. Sama chodzę po prośbie. Raz kiedy poprosiłam o pieniądze facet stwierdził: – pani Aniu, pani zawsze dam. Jak ja się w młodości kochałem w pani. Pomyślałam – oż ty chamie, a teraz to już co, stara baba jestem? Ale dał 50 tys. zł. Jak widać wszystko się daje załatwić.
– Każdą wolną chwilę spędza Pani z podopiecznymi, aktorstwo zaczyna być dla Pani mniej interesujące niż działalność charytatywna?
– Broń Boże. Jestem aktorką. Dużo pracuję, gram spektakl za spektaklem. Ostatnio np. biegam z siekierą po scenie i chcę ukatrupić męża. Aktorstwo to moja wielka radość. Kiedy ze świata cierpienia idę na scenę to jestem szczęśliwa, że jestem aktorką.
– Broń Boże. Jestem aktorką. Dużo pracuję, gram spektakl za spektaklem. Ostatnio np. biegam z siekierą po scenie i chcę ukatrupić męża. Aktorstwo to moja wielka radość. Kiedy ze świata cierpienia idę na scenę to jestem szczęśliwa, że jestem aktorką.
– To po co Pani robi to wszystko – niepełnosprawni, różne zbiórki, kwesty?
– Nie wiem. To się samo robi. Jest dużo do zrobienia. Ja muszę być wolontariuszką i uważam, że należy to robić. ludzie niepełnosprawni są inni, ale godni szacunku i miłości. Wiele się od nich nauczyłam – że człowiekowi potrzebny jest drugi człowiek.
– Nie wiem. To się samo robi. Jest dużo do zrobienia. Ja muszę być wolontariuszką i uważam, że należy to robić. ludzie niepełnosprawni są inni, ale godni szacunku i miłości. Wiele się od nich nauczyłam – że człowiekowi potrzebny jest drugi człowiek.
Malgorzata Sarapkiewicz