Drogowcy dostali ultimatum
Zarząd Dróg Wojewódzkich w Katowicach w końcu walnął pięścią w stół. Firma remontująca odcinek ul. 3 Maja (DW924) w Czuchowie ma dwa tygodnie na skończenie remontu. Inaczej wylatuje z kontraktu.
Nie tylko mieszkańcy Czuchowa mają już dość remontu głównej drogi w dzielnicy. Ten ciągnie się od czerwca, doprowadzając wszystkich do rozstroju nerwowego. – Robią ten remont od czerwca, a zamiast lepiej jest gorzej. Narobili bajzlu, a teraz gonią własny ogon i robią wszystko na raz. A my musimy chodzić między koparkami, autami i uważać, żeby czasem coś nam w tyłek nie wjechało – denerwują się czuchowianie. Drogowców przeklinają mieszkańcy, ludzie dojeżdżający autobusami do pracy, szkół czy na uczelnię oraz kierowcy. Ci ostatni na firmie remontującej drogę nie zostawiają suchej nitki. – Odwalają taką partyzantkę, że ręce opadają. Żeby przejechać paręset metrów muszę dwa razy stać na światłach, że o korkach nie wspomnę. Mało tego, już dwa razy mi się zdarzyło, że wjeżdżam na zielonym, a w połowie drogi patrzę a tu wali na mnie auto z naprzeciwka. Paranoja. Jakbym dorwał tego co ustawił czas na tych światłach to bym mu nogi z d... powyrywał – piekli się Jan Draga, jeden z kierowców stojących pod sygnalizatorem.
Szósty miesiąc horroru
Drogowy koszmar na ul. 3 Maja zafundowała mieszkańcom i przejezdnym firma Promil (to podwykonawca Mota Engil Central Europe S.A., z którą Zarząd Dróg Wojewódzkich podpisał umowę na remont), która dostała do zrobienia 850 metrów drogi wraz z chodnikami oraz przebudową skrzyżowania. – Nasza umowa z Motą przewidywała, że niektóre prace mogą zrobić podwykonawcy. Zatwierdziliśmy więc umowę między Motą a Promilem, aby ten ostatni wykonał niektóre prace. Chodziło m.in. o chodniki itp. – wyjaśnia Ryszard Pacer rzecznik katowickiego ZDW. Problem w tym, że, jak codziennie mogą się przekonać czuchowianie, fachowcy z Promila, delikatnie mówiąc z remontem niezbyt sobie radzą, bo ten idzie im jak krew z nosa. Droga, chodniki i skrzyżowanie miały być gotowe 15 października. Nie są i długo nie będą. Oprócz żółwiego tempa firma zalicza bowiem wpadkę za wpadką. – Jak mieli skończyć w terminie, jeśli latem pracujących robotników można było policzyć na palach, a zdarzały się i takie dni kiedy nikt nie pracował? –pytają mieszkańcy. Firma z opóźnień tłumaczy się to awariami sprzętu, to brakiem materiałów, to niewystarczającą liczbą ludzi. Czuchowianie gdzieś mają tłumaczenia i co raz częściej szturmują urząd gminy ze skargami i pretensjami. – Co nas to obchodzi? Jeśli podjęli się tej pracy to powinni ją dobrze zrobić. A tutaj się dzieją cuda. Ledwo skończą kawałek chodnika, a za chwilę rwią wszystko co zrobili i układają od nowa. I to nie raz – opowiada Antoni Procek. Rzecznik prasowy ZDW tłumaczy, że niektóre elementy chodnika były rozbierane i układane na nowo, bo zostały źle zrobione. – Mamy swoje wymagania jakościowe. Kiedy więc inspektor zauważył, że praca jest źle wykonana, nakazał natychmiastowe dokonanie poprawek – wyjaśnia.
Urząd rozkłada ręce
Ludzie mają już dość tłumaczeń i uciążliwości związanych z remontem. Chcą normalnie i bezpiecznie przejść przez ulicę i chodzić chodnikami, a nie po tłuczniu, dziurach czy „jezdni”. Ze skargami i pretensjami szturmują urząd gminy. 15 listopada na spotkaniu mieszkańców z burmistrzem pytali jak długo jeszcze potrwa ten horror. – Jak my mamy chodzić? Zaczynają się roraty, jak i po czym dzieci mają iść do kościoła? Był chodnik to go rozebrali. To co położyli też rozebrali, rozwalili skrzyżowanie. Teraz jeszcze jest w miarę pogoda więc jakoś można przejść. Co będzie kiedy spadnie śnieg? Starsi ludzie w ogóle z domów mają nie wychodzić? My już mamy tego serdecznie dość – mówili mieszkańcy. Niestety, urząd w spawie zrobić może niewiele, a właściwie nic. Wiesław Janiszewski wyjaśnia, że cały czas sytuację monitoruje. – Gmina jest w stałym kontakcie z Zarządem Dróg Wojewódzkich, ale ponieważ to nie jest nasza droga, możemy jedynie monitować w tej sprawie w ZDW lub urzędzie marszałkowskim – mówi. Na drogowców burzą się również mieszkańcy ul. Szyb Zachodni i Kopalnianej. Tymi drogami od dłuższego czasu pełna parą idzie objazd. Jeżdżą samochody osobowe, dostawcze i tiry. Kopalniana już zaczyna się sypać – na nawierzchni pojawiły się pęknięcia i dziury. – Katowice wybrały paproków, a my cierpimy – żalą się mieszkańcy.
Albo skończycie, albo won
Dwa tygodnie temu do fan klubu pracujących w Czuchowie drogowców dołączył Zarząd Dróg Wojewódzkich, któremu znudziło się już wysłuchiwanie skarg i uwag na temat ich pracy. Firma dostała dodatkowy termin i ultimatum – albo skończy remont, albo wynocha. – Ostateczny termin ukończenia prac upłynął 15 października. W naszej ocenie opóźnienie powstało z winy wykonawcy, czyli firmy Mota Engil Europe S.A. Ona zleciła prace podwykonawcy i odpowiada za stan robót. Negocjowaliśmy z firmą nowy termin ukończenia remontu. W efekcie przedstawiliśmy jej ultimatum. Jeśli do 15 grudnia remont nie będzie ukończony, zerwiemy umowę i nie zapłacimy za remont ani złotówki – mówi Ryszard Pacer rzecznik ZDW. Postraszenie zerwaniem kontraktu zadziałało, bo od tygodnia fachowcy z Promila narzucili takie tempo, że w ciągu paru dni zdążyli zalać masą bitumiczną jeden pas ruchu. Czy skończą przed pierwszym, większym śniegiem? Jak przyjdzie śnieg i mróz – remont zostanie przerwany. Ze strony ZDW jednak nie będzie zmiłowania. – Nie zdoła zakończyć prac w terminie, to po 15 grudnia definitywnie rozwiążemy umowę z winy wykonawcy – stwierdza Pacer. ZDW zażądał też uporządkowania terenu budowy tak, by zapewnić bezpieczeństwo pieszym i kierowcom oraz w miarę normalny ruch. Firma od ponad miesiąca płaci kary za niedotrzymanie terminu. Każdy dzień zwłoki kosztuje ją 0,3 proc. kwoty końcowej. Za zrobioną pracę miała dostać 2 mln zł, czyli dzienna kara to 6 tys. zł. Na dzisiaj ma już w plecy jakieś 210 tys. zł. Dla mieszkańców Czuchowa to marne pocieszenie, bo czeka ich perspektywa jazdy rozbebeszoną drogą do wiosny. – Z chwilą zerwania umowy rozpiszemy nowy przetarg, tak, by wiosną nowy wykonawca mógł dokończyć remont – mówi rzecznik ZDW. W praktyce to oznacza, że nowe ekipy drogowców na ul. 3 Maja wejdą dopiero w marcu 2011 roku.
Małgorzata Sarapkiewicz