Orlik utknął w zaspie
Najprawdopodobniej w sądzie skończy się budowa drugiego gminnego Orlika. Firma budująca boisko nie wywiązała się z umowy, a władzom gminy puszczają nerwy.
Władze gminy użerają się z firmą budującą przy Szkole Podstawowej nr 3 w Leszczynach Orlika. Boisko za milion zł od dwóch miesięcy miało tętnić sportowym życiem. Tymczasem w miejscu gdzie miało być boisko wciąż jest rozkopany plac budowy. Tyle, że nic się na nim nie dzieje. Najpierw firma budująca Orlika zawaliła termin, a teraz robotników na budowie zawalił śnieg. Nieprofesjonalizm i partactwo to dwa bardzo łagodne określenia na to, co przez ostatni czas dzieje się na placu budowy. Władze gminy póki co tylko zgrzytają ze złości zębami i zapowiadają, że nie odpuszczą firmie. Opóźnienie to tylko jeden z problemów. Inną sprawą jest partyzantka jaką robotnicy „odwalają” na budowie. To kolejni fachowcy, którzy podobnie jak remontujący drogę w Czuchowie „promilowcy” co chwila rozbierają wykonane już prace. – Niektóre roboty firma wykonuje nawet po trzy razy, bo każda przeprowadzona kontrola wykazuje, że zostały źle zrobione. Chociażby drenaż. Firma drenaż zrobiła, ale kiedy inspektorzy z wydziału inwestycji przyszli na kontrolę okazało się, że został nieprawidłowo położony i trzeba było go położyć na nowo. Ten sam problem był przy robieniu podbudowy. Firma wykorzystała kruszywo, które nie miało żadnej przepuszczalności. – Gdybyśmy tego nie wyłapali, po zakończeniu budowy wystarczyłby pierwszy porządny deszcz a mielibyśmy jeziorko na boisku – opowiada Grzegorz Wolnik wiceburmistrz Czerwionki – Leszczyn. Przez kolejne tygodnie firma co rusz musiała coś demontować. Robota szła przy tym jak krew z nosa, bo w ciągu ostatnich dwóch miesięcy aż trzykrotnie zmieniał się kierownik budowy. Pierwszego gmina usunęła ze względu na częstsze „chlanie” niż kierowanie budową, a kolejny wylądował w szpitalu. W tym czasie niepilnowani robotnicy obijali się po kątach. Dzisiaj trzeci z kierowników nie ma właściwie czym kierować, bo pogoda nie pozwala na żadne roboty. W dwa miesiące po terminie zrobione zostały zaledwie roboty ziemne. Firma ustawiła też namiot, który ma być zabezpieczeniem pod położenie warstwy poliuretanowej. Tyle, że namiot postawiono z... śniegiem w środku. Firma nie wywiązała się z żadnego etapu budowy, o zakończeniu budowy już nie wspominając. Dla władz gminy też jest problem, bo do końca roku muszą rozliczyć się z ponad 800 tys. zł jakie dostały na budowę boiska. A jak boiska nie ma, to pieniądze trzeba będzie zwrócić. Sęk w tym, że na Orlika Leszczyny będą musiały poczekać do wiosny. Co w tym przypadku z pieniędzmi? Jeśli trzeba będzie gmina pieniądze odda. Nie ucierpi jednak na tym. Wiceburmistrz Wolnik stwierdza, że firma będzie musiała oddać stracone pieniądze. Nawet jeśliby trzeba będzie pójść po nie do sądu.
(MS)