Tragiczny finał kuligu – dziewczynka walczy o życie
Wodzisławskim śledczym pierwszy raz przyszło się zmierzyć z podobnym zdarzeniem, dlatego też zarówno policja jak i prokuratura nie wypowiadają się na razie o niczyjej winie.
Wodzisławskiej drogówce wstępnie udało się ustalić przebieg zdarzenia z 26 grudnia, do którego doszło na ul. Kościuszki. 42-letni ojciec siedmiolatki zorganizował kulig. Do dwóch psów husky przyczepił sanki, na których siadła jego córeczka. Sam mężczyzna jechał powoli samochodem przed zaprzęgiem. – W pewnym momencie kierowca zauważył nadjeżdżające z przeciwnego kierunku mitsubishi. Wyszedł więc z samochodu, żeby zatrzymać psy. Zwierzęta jednak przebiegły na drugi pas ulicy, gdzie właśnie nadjechał samochód marki mitsubishi – mówi kom. Mariusz Zieliński z wodzisławskiej drogówki. Trudno teraz dociekać, dlaczego psy zamiast zatrzymać się biegły dalej. Może uznały stojący samochód za przeszkodę, którą należy ominąć. Może coś je spłoszyło. W każdym razie z punktu widzenia 23-letniego mieszkańca Czyżowic, który kierował mitsubishi sytuacja na drodze przedstawiała się następująco – widział stojący na przeciwnym pasie samochód, zza którego w pewnym momencie wybiegły dwa psy ciągnące sanie. Kierowca zaczął hamować, ale nie uniknął uderzenia w sanki z dziewczynką. W pierwszej wersji mówiło się, że auto wpadło w niekontrolowany poślizg. Tę okoliczność biegły wstępnie wykluczył. 23-latek był trzeźwy.
Pogotowie przyjechało na miejsce około godz. 17.00. Ratownicy zaraz na miejscu podjęli się reanimacji dziecka. Szybko jednak zdecydowali się przewieźć siedmiolatkę do szpitala w Wodzisławiu. Stamtąd jednak z uwagi na poważny stan dziecka pogotowie zawiozło je do kliniki w Katowicach.
Trwają przesłuchania
Dzień po zdarzeniu śledztwo wszczęła Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu. – Postępowanie póki co toczy się w sprawie o spowodowanie wypadku drogowego, skutkiem którego był poważny uszczerbek na zdrowiu dziecka. Nikomu nie przedstawiliśmy jak dotąd zarzutów. W charakterze świadka przesłuchaliśmy kierowcę samochodu, który uderzył w sanki z dzieckiem. W tym tygodniu planujemy przesłuchać kolejnych świadków – mówi prowadzący postępowanie prokurator Rafał Figura.
Rodzice bez wyobraźni
Śledztwo i ustalenia to jedno, ale komisarz Zieliński ubolewa, że to zdarzenie, podobnie jak wcześniejsze z Sączowa, gdzie zginął 10-latek, nie uświadamia dorosłym niebezpieczeństw związanych z beztroską, wydawałoby się zabawą. – Czytałem komentarze pod artykułem o wypadku w Turzy Śl. na portalu nowiny.pl, gdzie ktoś pisał po tym zdarzeniu, że widział quada ciągnącego dwoje sanek w Świerklanach. Widocznie ludzie sami muszą na własnej skórze doświadczyć nieszczęścia, żeby wyciągnęli wnioski. A przecież nikt chyba nie chce znaleźć się w sytuacji tych rodziców z Turzy i czekać, czy ich dziecko się wybudzi – mówi komisarz.
Tomasz Raudner