Niewidzialny zabójca – strażacy ostrzegają przed czadem
Z każdym nastaniem sezonu grzewczego zwiększa się liczba osób zatrutych tlenkiem węgla, który popularnie nazywany jest czadem. Gromadzący się w pomieszczeniu tlenek węgla jest zawsze niewidocznym i pozbawionym zapachu gazem, dlatego tak łatwo zabija.
Choć czad ma nieco większą gęstość od powietrza, dla człowieka jest to zupełnie nieodczuwalne. Hemoglobina znajdująca się we krwi naturalnie przenosi w organizmie tlen, który jest potrzebny do życia. Jak wynika z badań, hemoglobina ma jednak znacznie większe powinowactwo do tlenku węgla niż tlenu. W praktyce oznacza to, że gaz łatwiej wchłania się do czerwonych krwinek w płucach i jest rozprowadzany po organizmie, co może prowadzić do cichej śmierci. Każdego roku z powodu zatrucia tlenkiem węgla, potocznie zwanego czadem, ginie kilkadziesiąt osób. Bardzo często nie ma to związku z powstaniem pożaru, a wynika jedynie z niewłaściwej eksploatacji budynku i znajdujących się w nich urządzeń i instalacji grzewczych.
Problemy zatrucia czadem nasiliły się kilka lat temu, kiedy okna w mieszkaniach wymieniano z drewnianych na PCV, które słyną z dobrej szczelności. – Uszczelnienie mieszkań i zbyt mały dopływ powietrza jest właśnie przyczyną pojawiania się tlenku węgla – mówi kpt. Wojciech Rduch z komendy Państwowej Straży Pożarnej w Rybniku. Strażacy przeprowadzają akcje profilaktyczne wśród uczniów gimnazjów oraz stosują dodatkowe środki informujące o zagrożeniach związanych z czadem. Tlenek węgla powstaje w wyniku niepełnego spalania m.in. węgla, oleju opałowego oraz drewna. Może być emitowany przez lampy i piecyki naftowe i gazowe oraz także podgrzewacze wody.
Sposobem na szybkie rozpoznanie stężenia tlenku węgla w powietrzu są specjalne wykrywacze, które zamontować może każdy mieszkaniec i lokator. – Są na rynku czujniki tlenku węgla, których cena oscyluje często w granicach 100 złotych. Straż jest jak najbardziej za tym, aby wyposażać się w takie czujniki i montować je w mieszkaniach. Może się okazać, że takie urządzenie może nam po prostu uratować życie – tłumaczy Wojciech Rduch. Rybniccy strażacy w tym sezonie grzewczym uczestniczyli w 34 interwencjach, których powodem było podejrzenie zatrucia tlenkiem węgla.
kpt. Wojciech Rduch z PSP w Rybniku
Strażacy powiadomieni o możliwości występowania tlenku węgla przeprowadzają pomiar specjalnym miernikiem. W zależności od tego czy stężenie jest i jak jest wysokie wydajemy na miejscu odpowiednie dyspozycje. Z reguły jest to zakaz eksploatacji urządzeń grzewczych, z których czad może powstawać, do czasu wydawania stosownych opinii przez mistrza kominiarskiego. Jeżeli jeszcze pogotowia nie ma, możemy pomóc osobie poszkodowanej. Przede wszystkim należy wynieść osobę z pomieszczenia, zapewnić dopływ świeżego powietrza oraz ułożyć poszkodowanego w pozycji stabilnej bocznej oraz podać mu tlen. Ddobrze okryć go też folią życia.
Strażacy powiadomieni o możliwości występowania tlenku węgla przeprowadzają pomiar specjalnym miernikiem. W zależności od tego czy stężenie jest i jak jest wysokie wydajemy na miejscu odpowiednie dyspozycje. Z reguły jest to zakaz eksploatacji urządzeń grzewczych, z których czad może powstawać, do czasu wydawania stosownych opinii przez mistrza kominiarskiego. Jeżeli jeszcze pogotowia nie ma, możemy pomóc osobie poszkodowanej. Przede wszystkim należy wynieść osobę z pomieszczenia, zapewnić dopływ świeżego powietrza oraz ułożyć poszkodowanego w pozycji stabilnej bocznej oraz podać mu tlen. Ddobrze okryć go też folią życia.
(ska)