Pieniądze nie są najważniejsze
Pomoc społeczna oferuje prace społecznie użyteczne.
Bezrobotni podopieczni czerwioneckiego OPS-u mogą dorobić parę groszy. W placówce czeka na nich propozycja pracy. Na zarobkowe kokosy nie mają co liczyć, ale przez kilkanaście najbliższych miesięcy mogą znaleźć zajęcie przy pracach społecznie użytecznych. To prace konserwatorskie, pomoc w ogrodzie, pomoc w kuchni, pomoc w opiece nad dziećmi w przedszkolu, sprzątanie. Wszystko w jednostkach gminnych. Jest oferta dla kobiet i mężczyzn.
Pieniądze są nieduże
Godzinna płaca to 7,10 zł. W miesiącu trzeba przepracować 40 godzin, po kilka godzin dziennie. Można zarobić więc 284 zł. To propozycja dla tych, którzy na bezrobociu pozostają od wielu lat. Ma też zmotywować osoby, które odzwyczaiły się od pracy. – W tej propozycji środki finansowe nie są najważniejsze. To jedna z forma aktywizacji bezrobotnych więc głównie chodzi o możliwość zmiany trybu życia, wyjścia z domu, spotkań z ludźmi. To wszystko ma ułatwić poszukiwanie pracy i co ważne zachęcić do tego – tłumaczy Agnieszka Cinal, pracownica OPS.
Praca zmienia ludzi
Prace społecznie użyteczne OPS prowadzi wspólnie z rybnickim pośredniakiem od czterech lat. Chętnych co roku przybywa. Aktualnie prowadzony jest nabór chętnych na rok 2011. Potrwa tylko do końca stycznia. Do tej pory skorzystało z nich blisko 100 osób, z których 13 pracodawcy zaoferowali stałą posadę. – Obserwujemy jak zmieniają się osoby, które biorą udział w tym działaniu. Nie są już roszczeniowe, stają się bardzo otwarte, chętne do pomocy. Agnieszka Cinal z uśmiechem podaje przykład pana, który w jednej ze szkół zajmował się pracami konserwatorskimi. – Mimo, że praca już się skończyła, codziennie rano wstawał i szedł do placówki, bo jak mówił – przecież oni sobie beze mnie nie poradzą. Oznajmił, że musi pomoc przy odśnieżaniu. Robił to sam z własnej woli i podkreślał, że lubi tam chodzić, spotkać się z ludźmi. Lubi czuć się potrzebny – opowiada pracownica OPS.
Wyjść do ludzi
Pani Basia Łomża ma 58 lat i od trzech lat korzysta z pomocy społecznej. W ubiegłym roku zmarł jej mąż więc sama wychowuje 16-letniego syna. Dwa lata z rzędu brała udział w pracach społecznie użytecznych. Rok sprzątała w świetlicy środowiskowej, rok w budynku OPS. – Oczywiście, że pieniądze się przydały. Utrzymanie i życie dzisiaj dużo kosztuje. Poza tym człowiek czuje, że jest potrzebny – mówi pani Basia.
(ms)