Bieg z receptą po zdrowie
Dopiero co skończyły się problemy pacjentów z „doktorskimi hieroglifami” na receptach, a już zaczęły się kolejne. Tym razem jednak nie o pismo chodzi, ale o banały. W Czerwionce – Leszczynach farmaceutka nie wydała pacjentom zniżkowych lekarstw z powodu... krzywo napisanej daty. Pacjenci dostali do wyboru – wykupić leki w pełnej odpłatności bądź powrót do lekarza i wypisanie nowej recepty.
Wanda Nowak (nazwisko zmienione na prośbę czytelniczki) już dwukrotnie nie mogła wykupić lekarstw. Raz, bo na recepcie brakowało dawkowania leku. – Drugi raz, bo farmaceutka stwierdziła, że lekarz nie napisał daty na linii, ale pod linią. To już jest jakaś paranoja – denerwuje się mieszkanka Czerwionki – Leszczyn. Kobieta usłyszała, że nie dostanie lekarstw bo recepta jest źle wystawiona i fundusz nie zwróci aptece pieniędzy. Może je wykupić ale za pełną odpłatnością. – Podziękowałam za zbytek łaski. Chorujemy razem z mężem i na lekarstwa ze zniżką miesięcznie wydajemy ponad 200 zł. Nie stać mnie na stuprocentowe wydatki więc wróciłam do lekarza – mówi kobieta. Problem w tym, że pani Wanda do apteki przyszła prosto z gabinetu. Kobieta ma 70 lat więc przejście z powrotem z apteki do przychodni zajęło jej trochę czasu. Kiedy dotarła na miejsce... lekarza już nie było. A, że był piątek musiała poczekać do poniedziałku. Pacjentka leczy się na ciśnienie i cukrzycę, ale dzięki pani aptekarce przez dwa dni nie brała lekarstw.
Poprawki to standard
Janusz Chmielowski, lekarz z przychodni Medipoz w Czerwionce, przyznaje, że nie raz przepisywał bądź poprawiał recepty odesłanym z apteki pacjentom. Poprawiał nawet recepty, które przyniosły mu same aptekarki. – Nie dlatego, że były źle wypisane. Są aptekarze, do których nie trafiają argumenty, że jeśli na recepcie postawię jedną datę to jest ona ważna. Więc dla świętego spokoju poprawiam – mówi lekarz. Jak dodaje, tydzień temu zapowiedział farmaceutkom, że ostatni raz poprawiał recepty z uwagi na ich widzimisię. Jacek Kopocz rzecznik śląskiego NZF nie mógł wyjść z podziwu na pomysłowość pań aptekarek. – Krzywo napisana data absolutnie nie ma wpływu na dyskwalifikację recepty. Na nowym druku jest miejsce na dwie daty – wystawienia i czasu realizacji od dnia. Jeśli lekarz wstawi jedną datę pomiędzy tymi rubrykami recepta jest ważna. Przecież pacjent nie musi jej zrealizować od razu. Może to zrobić w ciągu np. 2 tygodni – stwierdza rzecznik. Jak dodaje, o ważności recepty decydują fakty merytoryczne. Tym co musi się znaleźć na recepcie jest: imię i nazwisko pacjenta, adres, pesel; regon i adres placówki, prawo wykonywania zawodu lekarza, góra 5 pozycji na jednej recepcie i odczytywalne przez farmaceutę dane leku – ilość opakowań i dawka.
Dmuchają na zimne
Aptekarze nie chcą realizować niestarannie wypełnionych recept, bo boją się kłopotów finansowych ze strony NFZ. Jak mówią, często zdarza się tak, że jeśli fundusz uzna, iż recepta jest źle wypisana zablokuje wypłatę refundacji, a nawet może zażądać zwrotu tych pieniędzy, które wypłacił. W aptece, która odmówiła pacjentom wydania lekarstw odsyłając ich „do poprawki” zapytaliśmy o te nieszczęsne daty. – Takie są przepisy. Jak jest źle postawiona data to nie można wydać leku – padła odpowiedź. Problemami pacjentów z Czerwionki – Leszczyn zdziwiony jest prezes Śląskiej Izby Aptekarskiej Stanisław Piechula. – Apteka nie ma prawa odmówić pacjentowi lekarstwa. Jeśli lekarz mu je przepisał to znaczy, że musi je zażywać. I nie może o tym decydować krzywa data. Pani farmaceutka jest chyba zbyt nadgorliwa. Każdemu ubezpieczonemu należą się leki z listy refundacyjnej więc nie można kazać mu za nie płacić 100 proc. – stwierdza prezes. Jak dodaje, co innego gdy na recepcie są ewidentne błędy – brak dawkowania, przepisanych więcej niż pięć lekarstw, brak danych pacjenta czy lekarza. – Ale nawet w takim przypadku to nie wina pacjenta tylko lekarza. Tylko, że nie jest obowiązkiem pacjenta dbać o poprawne wystawienie recepty. To obowiązek lekarza – mówi Stanisław Piechula.
To nie my, to oni
Izba Aptekarska stwierdza, że aptekarze obrywają za przepisy narzucone im odgórnie. – My chcemy realizować każdą receptę ale NFZ robi co może, żeby odebrać aptekom jak najwięcej pieniędzy gnębiąc nas przepisami. Fundusz nie pójdzie na kontrolę do tego co wypisuje receptę ale do apteki. A jak który z nas podskoczy to zafunduje mu kontrolę pięć lat wstecz. Gdyby raz lekarz zapłacił karę za źle wystawioną receptę, drugi raz wystawiłby receptę idealną – przekonuje Stanisław Piechula. Jacek Kopocz rzecznik śląskiego NFZ odbija piłeczkę w stronę resortu zdrowia. – To nie NFZ narzucił wymagania odnośnie wystawiania recept ale minister zdrowia. W tym przypadku nie jest winny ani fundusz, ani farmaceuta, ani tym bardziej pacjent – stwierdza rzecznik. Tymczasem prezes Piechula uważa, że swoimi rozporządzeniami i decyzjami NFZ oraz ministerstwo łamie prawa pacjenta. – Obydwie te instytucje nie przestrzegają podstawowego prawa jakim jest gwarantowany ustawowo dostęp pacjenta do leków – grzmi Piechula.
(MS)