Policjant złamał mi bark
Mieszkaniec gminy Gaszowice 5 lutego znalazł się na Komisariacie Policji w Gaszowicach, gdzie, jak twierdzi, został pobity przez policjantów. Jeszcze tego samego dnia trafił na oddział ratunkowy do orzepowickiego szpitala. Lekarze orzekli, że ma złamany obojczyk. Policjanci najpierw powiedzieli nam, że mieszkańca w ogóle nie było na komisariacie, później przyznali, że rzeczywiście się tam znalazł, ale był pijany i wcześniej przewrócił się na rowerze.
Pan Michał, po spotkaniu z policjantami z Gaszowic wylądował w szpitalu w Orzepowicach ze złamanym obojczykiem. Takie są fakty. Historie rzecz jasna dwie.
– To było 5 lutego wracałem z baru ok. godz. 19.00 czy 20.00. Gdy prowadziłem rower i byłem tuż przy bramie do swojego domu podjechał radiowóz. Policjanci zażądali, żebym pojechał z nimi dmuchać, bo nie mają alkomatu – zaczyna pan Michał. Mieszkaniec gminy Gaszowice wsiadł do radiowozu, po czym pojechał na komisariat do Gaszowic na sprawdzenie alkoholu w wydychanym powietrzu.
Rzucił o ścianę
– Nie ukrywam, że miałem wypite, ale nie byłem aż tak pijany. Od samego początku chamsko się zachowywali. Zaraz jak przyjechaliśmy na miejsce jeden z nich wyszarpał mnie i rzucił siłą o ścianę celi. Nagle poczułem rwący ból. Ręka mi zdrętwiała, strasznie bolało. Wołałem, że chcę jechać do lekarza. Oni mi tylko mówili, że mam dmuchać. Nie byłem w stanie. Błagałem, żeby mnie zawieźli do szpitala – opowiada pan Michał. Według relacji mieszkańca, policjanci trzymali go na komisariacie ok. 2 godziny od czasu, gdy zgłosił swój ból.
Nie był na komendzie
Policja: – Nie było tutaj nic szczególnego. 38-letni mężczyzna został zatrzymany ok. godz. 21.20, ponieważ poruszał się zygzakiem po pasie drogi z rowerem. Nie chciał się poddać badaniu na alkomat, więc został przewieziony bezpośrednio do rybnickiego szpitala. Na miejscu trzeba było poczekać kilka godzin w izbie przyjęć. Mężczyzna rzeczywiście miał złamany obojczyk, ale prawdopodobnie złamał go sobie, spadając z roweru. Ze szpitala został od razu przewieziony do domu. Nie był w ogóle na komisariacie. Warto dodać, że miał we krwi 2,6 promila – opisuje Aleksanra Nowara rzecznik rybnickiej Komendy Miejskiej Policji.
Godziny, których nie było
Mieszkaniec nie zgadza się z godziną podaną przez policjantów. – Na pewno nie zatrzymali mnie po 21.00, mogło to być ewentualnie po 20.00, ale nie później – twierdzi pan Michał. Mieszkaniec twierdzi tym samym, że na oddziale ratunkowym w Rybniku – Orzepowicach pojawił się dopiero po 23.00. Policjanci twierdzą, że zdarzenie miało miejsce o 21.20 i zaraz po tym pojechali do szpitala w Orzepowicach. Jedyna zgodna godzina w obu relacjach to godz. przyjęcia przez lekarza – 23.50.
– Po tym jak mnie jeden z nich rzucił o ścianę, powiedział mi, że muszę wapno pić, bo mam słabe kości. W radiowozie, jak się zapytałem, żeby mi podali nazwiska albo numery, to mi powiedział, że jak się nie zamknę, to mi drugi obojczyk złamie – opowiada mieszkaniec.
Był czy nie był?
Informacje z policji po jakimś czasie jednak się zmieniły. Najpierw bezskutecznie próbowaliśmy się dowiedzieć w orzepowickim szpitalu, o której godzinie mieszkaniec pojawił się na izbie przyjęć.Po jakimś czasie komendant Komisariatu w Gaszowicach Zbigniew Ciałoń przyznał, że mieszkaniec był na komisariacie. – Nie będę udzielał komentarzy, bo sprawa prawdopodobnie trafi do prokuratury, ale mogę powiedzieć tyle, że ten pan był kompletnie pijany i my dopiero po jakimś czasie zauważyliśmy, że go coś boli.
Łukasz Żyła
(imię mieszkańca zostało zmienione)