Czy w urzędzie znają przepisy
– Proszę, jesteście ostatnią deską ratunku. Raz w urzędzie mówią mi jedno, później co innego – grzmiał głos w słuchawce. W minionym tygodniu zadzwoniła do naszej redakcji czytelniczka, która chciała otworzyć działalność gospodarczą. Okazało się, że w Rybniku urzędnicy stosują przepisy nieaktualne już od 5 lat.
Pani Magda zamierza założyć firmę zajmującą się fotografią. Zwróciła się do Powiatowego Urzędu Pracy, złożyła wniosek o udzielenie dotacji na założenie działalności gospodarczej. Po jakimś czasie otrzymała informację, że ponieważ swoją siedzibę chce otworzyć w mieszkaniu prywatnym w bloku, musi udać się do urzędu i otrzymać specjalną decyzję o zmianie sposobu użytkowania lokalu, w którym swoją działalność zamierza prowadzić.
To jest chaos
– To mi się wydawało dziwne, ponieważ de facto mam tylko biurko i komputer, ale pytałam się w PUP-ie i powiedziano mi, że tego wymagają w urzędzie. Poszłam do wydziału, który się zajmuje działalnością gospodarczą i tam powiedziano mi, że czegoś takiego absolutnie nie potrzebuję. Z kolei w wydziale architektury twierdzili całkowicie coś innego – relacjonuje pani Magda. Dwie przeciwne opinie urzędników tego samego urzędu zadziwiły naszą czytelniczkę. – Przecież tu jest totalny chaos – denerwuje się kobieta.
Zgadnij kto ma rację
Postanowiliśmy więc sami sprawdzić, jak nas poinstruują pracownicy urzędu, którego włodarze twierdzą, że jest przyjazny dla przyszłych przedsiębiorców. Dzwonimy do wydziału rozwoju, promocji gospodarczej i integracji europejskiej. Chcemy założyć firmę tłumaczeń językowych w prywatnym mieszkaniu. Bardzo miła pani wymienia kolejne czynności, które musimy wykonać, by zarejestrować swoją działalność gospodarczą. Ani słowa o jakimkolwiek przystosowywaniu lokalu. Dzwonimy do wydziału architektury. – Nie ma znaczenia jakiego typu jest to działalność. Po prostu trzeba to u nas zgłosić, że zachodzi zmiana sposobu użytkowania – mówi pracownik wydziału i wylicza, jakie dokumenty są potrzebne przy zgłoszeniu. Szacunkowo ich zdobycie może zająć do ok. 2 tygodni.
Niuans prawny
– Nie mam pojęcia dlaczego przy tego typu działalnościach wymagają zgłoszenia, ale nie jest to potrzebne – mówi pracownik wydziału rozwoju, promocji gospodarczej i integracji europejskiej. Z kolei naczelnik wydziału architektury Janusz Błaszczyński też wydaje się zdziwiony. – Będę musiał poinformować tam panie, jakie prawo obowiązuje – mówi nam.
Pomiędzy kolejnymi telefonami, odkrywamy dodatkowo, że przepisy, na które powołuje się urząd w formularzu zgłoszenia do wydziału architektury są nieaktualne już od 5 lat! To właśnie w uchylonym punkcie istniał przepis, który obligował do uzyskania zgody przy każdej zmianie pomieszczeń mieszkalnych na niemieszkalne. Pokazujemy szefowi wydziału formularz. Kiwa głową, nerwowo przegląda plik w komputerze. Po chwili pomagamy mu „zauważyć” różnice. – No tak, rzeczywiście. Ale w kwestii prawnej, to niczego nie zmienia. Takie zgłoszenie i tak jest potrzebne – kwituje.
Zależy od siedzenia
– Zgodnie z art. 71 prawa budowlanego, jeśli nie zmieniamy w mieszkaniu warunków wymienionych w ustawie, nie musimy równocześnie niczego zgłaszać. To oczywiste. W ustawie wymienia się przypadki zmiany bezpieczeństwa pożarowego, powodziowego, pracy, zdrowotne, higieniczno-sanitarne, ochrony środowiska bądź wielkość lub układ obciążeń. Jeśli jest to praca typowo biurowa i nie przyjmujemy klientów, nie można mówić o jakiejkolwiek zamianie. Przynajmniej ja się nigdy z taką interpretacją nie spotkałem – przyznaje prof. Krzysztof Schabowicz, specjalista od prawa budowlanego z Politechniki Wrocławskiej. Problemu nie widzi również Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Rybniku. – Ja też w domu siedzę przy biurku i komputerze i nie wydaje mi się, żebym zmieniał warunki użytkowania lokalu. Ale może to zależy co się tam pisze. Ale poważnie, to takiej potrzeby nie widzę. Natomiast może czasami dla świętego spokoju dobrze jest złożyć takie dokumenty – przyznaje powiatowy inspektor Andrzej Tymoszyk.
Powrót do teraźniejszości
Ku naszemu zdziwieniu argumenty nie przemówiły do szefa wydziału architektury. – Inspektor opiera się na innych przepisach, oni się tam nie znają – podsumowuje z rozbrajającą szczerością. Zapytaliśmy więc, czy jakieś osoby, które się znają się na prawie w wydziale architektury, usuną przepis, który nie obowiązuje już od 5 lat. – Tak, uaktualnimy przepisy oczywiście. Po prostu zapomnieliśmy je wprowadzić – mówi naczelnik Błaszczyński. Urzędnik nie odpowiada natomiast na pytanie, czy nowe przepisy zaczną obowiązywać w praktyce.
Łukasz Żyła
(imię czytelniczki zostało zmienione)