Lekarze powinni leczyć
Nasz tekst „Nie chce ci się? Weź L4!” z numeru 22 (238 – 31.05.2011) wywołał niemałe poruszenie w środowisku medycznym, szczególnie w Czerwionce–Leszczynach. O tym, jak kontrowersyjne kwestie zwolnień lekarskich wyglądają zza biurka lekarza TR rozmawia z dyrektorem Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej „MEDIPOZ” w Czerwionce – Leszczynach, Barbarą Walczak, oraz jej zastępcą ds. medycznych – dr Jolantą Nych.
– Marek Grecicha: Według pań przyczyna całego tego zamieszania wokół bezpodstawnych, nagminnych zwolnień klientów PUP leży nie po stronie samych tylko lekarzy, lecz gdzie indziej – co jest zatem źródłem problemu?
– Barbara Walczak: Źródło problemu leży w nieprecyzyjnych przepisach. Przede wszystkim tych, które dotyczą usprawiedliwiania nieobecności osób zgłaszających się do PUP oraz ośrodków pomocy społecznej. Lekarz jest od leczenia pacjentów, a dzisiaj się o tym zapomina, żądając od lekarzy wystawiania zaświadczeń będących praktycznie panaceum na wszystko.
– Jolanta Nych: Nie może być tak, że przychodzi do mnie pacjent i żali się, że dwa dni po terminie zgłosił się do PUP–u bez usprawiedliwienia i został poinformowany, że w takim wypadku tylko zwolnienie lekarskie może go jeszcze usprawiedliwić, a w przeciwnym razie zostanie skreślony z listy osób uprawnionych do otrzymywania zasiłku – tym samym on i jego rodzina pozbawieni będą środków do życia, ewentualnie źródła ubezpieczenia zdrowotnego. Jak w takiej sytuacji powinien zachować się lekarz, który przede wszystkim jest również człowiekiem.
– MG: Czy to znaczy, że problemem jest samo L4, które traktowane jest jako „panaceum na wszystko”?
– BW: Żyjemy w cywilizowanym świecie, ludzie czytają gazety, są dobrze poinformowani – dzisiaj powszechną wiedzą jest to, że L4 jest tak naprawdę najważniejszym zaświadczeniem. Ktoś nie stawia się w pracy – L4, ktoś nie stawia się do sądu – L4, ktoś, kto powinien pracować, nie robi tego – również L4. Coś tutaj chyba jest nie tak.
– JN: Problem w tym, że ten dokument, bo uczulam, że nie jest to „świstek”, lecz druk ścisłego zarachowania, który zawiera 23 pola do uzupełnienia, którego nie można sobie niestety po prostu „wziąć”, nie może być traktowany jako usprawiedliwianie wszystkich nieszczęść tego świata. Służy on jedynie do usprawiedliwiania nieobecności w pracy osobie faktycznie chorej. Jeśli kierownik zakładu pracy, a takim zakładem jest także PUP, mówi, że nie może komuś usprawiedliwić nieobecności i ma sobie wziąć L4, to o czym to świadczy?
– MG: Czyli fakt jest taki, że utrwaliło się w naszej świadomości, że lekarz wystawi; że to się załatwi, bo inaczej nie można nic zrobić – ani w pracy, ani w urzędzie? Czy z takim nastawieniem przychodzą pacjenci?
– BW: W naszym kraju pokutuje przeświadczenie , iż u lekarza można „załatwić” wszystko, a głównie dokument L-4, będący jedyną podstawą usprawiedliwienia nieobecności w wielu miejscach – zakład pracy, PUP, sąd, opieka społeczna.
– JN: Lekarz wielokrotnie w takich sytuacjach pyta pacjenta: czy pana bezpośredni przełożony nie może panu pomóc i usprawiedliwić nieobecność w pracy. Najczęściej słyszę odpowiedź, że ma iść do lekarza i „wziąć L-4” Pojawia się wówczas lament i prośba o wypisanie. Czy lekarz jest od orzekania tego, dlaczego dany pracownik nie przyszedł do pracy? Czy na lekarzu powinna spoczywać taka odpowiedzialność?
– MG: Oprócz bycia lekarzem, jest też pani urzędnikiem i pracownikiem socjalnym, jak się okazuje?
– BW: Więcej – lekarze są tym ostatnim ogniwem, na którym spoczywa odpowiedzialność za pacjenta i klienta. Według ogólnie panującego przeświadczenia lekarz może wystawić zaświadczenie na wszystko. Faktycznie powinien on wystawiać zaświadczenia dotyczące stanu zdrowia .
– MG: Jak w takim razie powinna wyglądać procedura przyjmowania klienta, który ma nieusprawiedliwioną nieobecność?
– JN: Pracownik PUP powinien odnotować nieobecność osoby, która nie zgłosiła się w wyznaczonym terminie, a jednocześnie nie sugerować, iż jedynym usprawiedliwieniem nieobecności może być dostarczone zwolnienie lekarskie.
– BW: Pracownik przyjmujący takiego klienta powinien zapytać, czy ma zwolnienie w tym dniu. Najważniejszym obowiązkiem zarejestrowanej osoby jest przecież dbanie przynajmniej o to, by dotrzymywać terminów w urzędzie, klient nie ma więcej obowiązków, oprócz jakichś ekstremalnych sytuacji.
– MG: Co powinno się zmienić, by tę sytuację uzdrowić?
– BW: Doprecyzować przepisy tak, aby każdy wiedział, co leży w jego gesti.
– JN: Urząd pracy, dysponując wykazem lekarzy wystawiających wsteczne zwolnienia lekarskie, lub mający takie podejrzenia, że jakieś zwolnienie jest „lewe”, powinien zgłaszać się do ZUS-u, by przeprowadzano dokładne kontrole zasadności ich wystawienia. Nie można psuć opinii całej grupie zawodowej. Lekarze nie są „bezmyślni”.
Obie panie są zgodne, że przepisy powinny być jednoznaczne. Dzień, w którym klient PUP ma się stawić, winien być terminem obowiązkowym – jest tak na papierze, ale jak widać, często praktyka zawodzi. Klient, który usłyszy, że jedyną formą usprawiedliwienia jego nieobecności jest uzyskanie zwolnienia lekarskiego, pójdzie i to zwolnienie zdobędzie. Bo lekarz też człowiek. Okazuje się więc, że zmienić musi się nie tylko roszczeniowe nastawienie pacjentów względem lekarzy, ale także sposób załatwiania ich spraw w PUP.
na serce