Środowy strajk może się powtórzyć
– Dziś biletów państwo nie mogą kupić, bo pociągi nie jeżdżą.
Mamy strajk – te słowa usłyszał chyba każdy, kto w ostatnią środę chciał kupić bilet w kasie rybnickiego peronu. Stacja była prawie zupełnie pusta, nie było jednak widać żadnych szczególnych oznak strajku. Oprócz – rzecz jasna – pustej tablicy przyjazdów i odjazdów. – Towarówki jakoś mogą jechać normalnie i punktualnie – mówi jedna z pań, którą spotykamy na peronie. – Nie wiadomo, czy coś tym strajkiem ugrają, a ludziom to najłatwiej się naprzykrzać – dodaje. Decyzja o całodobowym strajku należała do kontrowersyjnych, jednak – jak uważają jego organizatorzy – była to decyzja jak najbardziej konieczna i nie mierzyła w żadnym wypadku w pasażerów Przewozów Regionalnych. – Strajkują maszyniści i drużyny konduktorskie. Stoi hala napraw. Wszyscy pracownicy nocnej i porannej zmiany przystąpili do strajku. Kasjerki na większości dworców nie sprzedają biletów i informują pasażerów o akcji strajkowej. Strajkuje też część pracowników biur. Dla nas najważniejsze jest to, że stanęły wszystkie pociągi. To pokazuje jak zdeterminowani są pracownicy – mówił Mariusz Samek, szef zakładowej Solidarności. Jak przekazują związkowcy, w ubiegłą środę planowo na tory wyjechać miało 400 pociągów. Ani jeden jednak nie wyjechał.
Jeśli środowy strajk nie przyniesie efektu, akcja zostanie powtórzona – związkowcy walczą bowiem o 280 zł podwyżki już od czerwca. Zarząd spółki proponuje jedynie 120 zł od sierpnia. Strajkujący walczą też w imieniu 147 pracowników Śląskich Zakładów Przewozów Regionalnych, którzy przed trzema tygodniami otrzymali wypowiedzenie w ramach zwolnień grupowych.
(mark)