O utopcach, dniu kobiet i szewcu Franciku
Z Agnieszką Rusok rozmawiamy o gawędach, kole gospodyń i tradycji.
Pstrążna. Od wielu lat najbardziej znaną i rozchwytywaną postacią w sołectwie jest Agnieszka Rusok, jedna z najlepszych gawędziarek w powiecie i jednocześnie przewodnicząca KGW Pstrążna.
– Szymon Kamczyk: – Jak rozpoczęła się pani przygoda z gawędami śląskimi?
– Agnieszka Rusok. – Najpierw o różne legendy o Pstrążnej poprosiła mnie nauczycielka miejscowej szkoły Bernadeta Gajda, aby móc prowadzić prezentacje dla dzieci. Musiałam więc zbierać materiał w postaci różnych pstrąskich legend od starszych mieszkańców sołectwa. A że ja bardzo lubię słuchać, niezwykle mnie to zainteresowało. Później w 2007 roku wszystkie legendy opisałam w mojej książce „Pstrążna – moja wieś ukochana”.
– Kiedy pierwszy raz wzięła pani udział w konkursie gawędziarzy?
– W 2000 roku bibliotekarka z naszej biblioteki poinformowała mnie o możliwości wystąpienia w konkursie gawędziarzy. Pomyślałam, że mogę spróbować. Udało się. Tuż po eliminacjach otrzymałam telefon z informacją, że dostałam się do finału. Zdobyłam drugie miejsce. Według zasad konkursu, kto dostał się do finału, nie mógł startować w konkursie przez następne 3 lata. Tak też się stalo i po odczekaniu tego czasu znów stanęłam na deskach Teatru Ziemi Rybnickiej. Znowu zdobyłam drugie miejsce. Za trzecim razem nie udało się stanąć na podium. W tym roku również wzięłam udział w konkursie gawędziarzy, co zakończyło się trzecim miejscem. Nie zostało przyznane pierwsze miejsce, a tylko drugie i trzecie. Jestem z tego bardzo zadowolona.
– Czy już ma pani plany na występ w kolejnym konkursie?
– Tak, chciałabym zaprezentować opowieść „Jak sie czasy na mojich oczach zmiyniały”. Urodziłam się w okresie międzywojennym i wtedy kultywowane były jeszcze dawne tradycje. Później maszyny zastępowały ręczne prace itd. Tę opowieść prezentowałam już raz na eliminacjach, ale zostałam zdyskwalifikowana za przekroczenie czasu. Teraz jak to dopracuję i skrócę do 8 minut, będę chciała to pokazać. Znam wiele gawęd: o utopcach, o dniu kobiet, o szewcu Franciku.
– Czy propagowanie w ten sposób gwary i tradycji śląskich przynosi pani satysfakcję?
– Bardzo się cieszę z tego, szczególnie, jeśli podoba się to słuchaczom. Bardzo to lubię. Naprawdę, chciałabym zawsze wszystko z siebie dać podczas występu. Przeżywam teraz trzecią młodość, ale kiedy jestem wśród młodych, to czuję się tak samo.
– Swoją energię przekazuje pani innym poprzez działalność w kole gospodyń...
– Trzeba tutaj wspomnieć o tym, że w propagowaniu tradycji bardzo pomaga również Stowarzyszenie Lyskor. Wspólnie z KGW organizujemy np. pieczenie ryby w glinie, noce świętojańskie, czy topienie marzanny. W KGW jesteśmy jak rodzina. Wszystkie kabarety wymyślamy sami i staramy się przedstawiać je jak najlepiej. Bierzemy udział w turniejach, a także jesteśmy zapraszani do różnych miejscowości i to daje nam dużą satysfakcję.
– Proszę opowiedzieć o pani książce, jak to się stało, że powstała?
– Ta książka nie była planowana i nigdy nie myślałam, że wydam publikację. Myślałam, że nie mam zdolności do pisania. Dzięki wcześniej wspomnianym śląskim opowieściom to się udało, a było to tak. Pani Bernadeta zapraszała mnie do szkoły, aby opowiadać dzieciom legendy o Pstrążnej. Później bibliotekarka, pani Beata Nowok, powiedziała mi, abym spróbowała napisać książkę. Pomyślałam, że czemu nie spróbować. Chciałam zacząć od powstańców, więc zaczęłam zbierać materiały. Szukałam różnych dokumentów i informacji. W ten sposób trafiłam m.in. do Muzeum w Rybniku, Archiwum w Raciborzu oraz naszego kościoła. Poprosiłam księdza o kronikę kościelną i tam znalazłam wiele ciekawych informacji. Zaczęło mnie to wciągać coraz bardziej. W tej książce są dzieje naszej miejscowości, moje osobiste przeżycia oraz legendy. Kiedy było mi w życiu ciężko miałam oparcie w Matce Boskiej, a wszystkie moje problemy znały moje krowy. Im podczas dojenia mogłam się wyżalić, a one zawsze mnie wysłuchały.