W Świerklanach ryzykują
O zamieszaniu z receptami mówi Urszula Lasek, z apteki „Sanus” w Świerklanach.
Respektujemy pieczątki pacjentów, którzy są spoza naszego ośrodka, prosimy o okazania dokumentu ubezpieczenia, ale generalnie wydajemy takie leki, żeby pacjent miał zniżkę. Oczywiście ryzykujemy tym, że w przyszłości, w przypadku kontroli, możemy być pociągnięci do odpowiedzialności. Dlatego ta sytuacja jest niepewna, jesteśmy niepewni jutra. Nasza apteka, podobne jak inne małe apteki, musi walczyć o byt każdego dnia. Sytuacja jest nieciekawa. To, co się teraz dzieje, to jest gwóźdź do trumny dla nas i dla pacjentów. W styczniu zdarzały się sytuacje, w których pacjenci musieli odejść od okienka. W ubiegły poniedziałek była najgorsza sytuacja, bo na dobrą sprawę nie było wiadomo, co robić. Wtedy nie było jeszcze żadnego obwieszczenia o tych pieczątkach. W następnych dniach ta sprawa się wyjaśniła i powiedzieli, że będą respektować pieczątki, ale że mamy zawsze żądać dowodu ubezpieczenia. Pacjenci nie noszą ze sobą dowodów ubezpieczenia. Naszych pacjentów ze świerklańskiego ośrodka zdrowia znamy i w razie potrzeby dzwonimy do lekarzy, sprawdzamy karty. Z kolei od tych, którzy są spoza naszego ośrodka, żądamy dowodu ubezpieczenia. Jeśli nie mają go przy sobie, to albo jadą do domu po dowód, albo nie realizują recept. Mieliśmy na razie dwa przypadki, w których pacjenci wykupili lek za 100 proc. kwoty, bo im na nim bardzo zależało. Wcześniej byli poinformowani przez lekarzy, że zapłacą sto procent. Lekarz zapytał jedną z pacjentek, dlaczego nie wykupiła sobie leku w grudniu, kiedy lek jeszcze był refundowany. Teraz zapłaci 100 proc. Nie mamy też dodrukowanej książeczki leków refundowanych. Przykładowo lek obniżający ciśnienie (Indapen SR) kosztuje 2, 82 zł, a 100 proc. to 8,90 zł. Są oczywiście leki, których różnice w cenach są ogromne. Ogólnie ceny leków poszły w górę, dużo się zmieniło. Około 300 leków przeszło na 100 proc. Leki na receptę nie będą podlegały też niebawem promocji.
(an)