Stawu wędkarskiego nie ruszą
Likwidacja Tamy przeciągnie się o kilka miesięcy, a może i lat, ale nie wszystko zostanie zasypane.
CZERWIONKA. Przewidywana likwidacji zbiornika Tama odbiła się głośnym echem zarówno wśród mieszkańców, jak i rajców. Z chwilą pojawienia się tej informacji mieszkańcy zaczęli interweniować u radnych. Sprawa wypłynęła więc na ostatniej sesji rady miejskiej. Temat wywołał radny Marek Paluch, prosząc, by urząd na bieżąco przekazywał radzie miejskiej informacje odnośnie wszelkich ruchów dotyczących zbiornika. Cecylia Grzybek, naczelnik wydziału ekologii i ochrony środowiska oznajmiła, że zlikwidowane zostaną urządzenia spiętrzające wodę a zasypana tylko część Tamy. Prace z tym związane mogą potrwać jednak rok, a nawet dłużej.
Staw zostaje
Urzędnicy uspokajają, że mieszkańcy, którzy słysząc informację o likwidacji Tamy pomyśleli, że zniknie staw wędkarski, który wrósł się w krajobraz Czerwionki nie mają powodów do niepokoju. – Jeśli staw był dla nich miejscem rekreacji, odpoczynku, spacerów, czy łowienia ryb, dalej tak pozostanie. Nic się w tej kwestii nie zmieni – zapewnia Hanna Piórecka–Nowak, magistracka rzeczniczka. Nikt i nic nie ruszy „serca” Tamy czyli stawu wędkarskiego. Jego właścicielami są czerwioneccy wędkarze. Rejonowy Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach aktem notarialnym oddał staw w użytkowanie Okręgowi Polskiego Związku Wędkarskiego. – Tak więc staw był, jest i będzie w Czerwionce – mówi rzeczniczka. Nie są też w żadnym przypadku zagrożone miejsca lęgowe wodnego ptactwa m.in. łabędzi i kaczek krzyżówek, których naliczono tutaj ponad 200 par.
Co z tą likwidacją?
Wielu wciąż uważa informacje o likwidacji zbiornika za niepotwierdzone plotki. Zbiornik zostanie jednak rozebrany. To decyzja jaką dla Kompanii Węglowej – właściciela Tamy wydał Rejonowy Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach. W decyzji RZGW określi również co dokładnie ma zniknąć i jakie prace muszą przy tym zostać wykonane. Kompania Węglowa musi zlikwidować zaporę czołową zbiornika oraz odtworzyć koryto rzeki Bierawki i odprowadzenie wód. Przed przystąpieniem do robót spółka musi jednak opracować raport oddziaływania na środowisko, co nakazała jej Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Katowicach. To natomiast opóźni o kilka miesięcy wszystkie prace rozbiórkowo–budowlane na zbiorniku.
Resztki urządzeń
Tamę zbudowano dla potrzeb KWK Dębieńsko jako źródła wody przemysłowej do celów produkcyjnych, a na zbiorniku zamontowano urządzenia spiętrzające wodę. Dzisiaj zbiornik to dwie części – przepływowa i nieprzepływowa. Po likwidacji kopalni „Dębieńsko” oraz wnioskach mieszkańców Stanowic odnośnie podtopień posesji i domów woda nie jest już piętrzona, a robiące to urządzenia zostały częściowo rozebrane. Wciąż jednak na terenie zbiornika są zamontowane ich pozostałości. Obecnie w wyniku likwidacji piętrzenia czołowa część Tamy czyli tzw. czasza została częściowo osuszona i zarasta roślinnością wodno–błotną.
– W sprawie likwidacji Tamy chodzi o rozbiórkę urządzeń spiętrzających i likwidację części czołowej Tamy poprzez jej zasypanie – wyjaśnia Hanna Piórecka–Nowak. Rozbiórka nie kończy jednak sprawy. Nie wystarczy bowiem usunąć resztki urządzeń oraz zasypać. Kompania Węglowa musi odtworzyć i uregulować koryto rzeki Bierawki, zrobić odpływ z przepustu okularowego łączącego obie części zbiornika i doprowadzenie wód z stawu wędkarskiego bezpośrednio do rzeki Bierawki. Wszystko to ma na celu poprawę warunków odpływu wód powodziowych i zabezpieczenie 33 budynków przy ul. Zielonej i Kościelnej w Stanowicach przed podtopieniami i ewentualnymi powodziami.
(MS)