Prawie 20 mln długu w rybnickim szpitalu. Widmo bankructwa?
Dyrektor Kasprzak na dziś nie ma już wątpliwości, że bilans finansowy wojewódzkiego szpitala nr 3 napawać powinien obawami. – Objąłem to stanowisko trzy miesiące temu i nie spodziewałem się, prawdę powiedziawszy, że sytuacja jest aż tak poważna.
Kwestia samego pisma do NFZ odnosi się do pieniędzy, które potrzebne są na częściowe załatanie długu oraz wypłaty dla pracowników. Pieniądze z faktur otrzymujemy z końcem miesiąca, a do dziesiątego dnia każdego miesiąca wypłaty muszą znaleźć się na kontach pracowników. Żadnych środków nie mamy na koncie szpitala, by wypłacać wynagrodzenia, stąd musimy pieniądze czym prędzej ściągać – tłumaczy dyrektor placówki. – Miesięcznie wynagrodzenia kosztują szpital ponad 4 mln zł, co miesiąc więc borykamy się z tym problemem, chcemy szybko się rozliczyć, więc szybko chcemy otrzymać pieniądze od funduszu – dodaje.
Kasprzak przyznaje również, że szpital jest w sytuacji tragicznej. – Muszę użyć tego słowa – tragiczna sytuacja – bo rzeczywiście brak nam płynności finansowej. Mamy duże zaległości co do firm, a właściwie zalegamy wszystkim. Pieniędzy jest po prostu za mało. Sytuację zastałem taką, jaka jest. Podjąłem działania, które mają w konsekwencji tę sytuację poprawić – przyznaje dyrektor.
Zapewnia zaraz, że działania te nie wpłyną na komfort leczenia, ani sytuację pacjentów, mają za zadanie reorganizację działania szpitala. Co się z tym wiąże? Między innymi cięcia i zwolnienia w kadrze wojewódzkiej placówki. – Szukamy oszczędności w samym szpitalu, ale są to działania długofalowe, które wymagają co najmniej roku działalności. Boję się tego, że szpital stoi na skraju bankructwa. Tutaj właśnie oczekuję zrozumienia ze strony kadry i związków w stosunku do moich działań, bo nikt chyba nie chce powtórki z Tychów, gdzie szpital upadł. Udział płac w finansach szpitala do prawie 75 procent. Żadna firma nie utrzyma się przy takich statystykach – komentuje Jerzy Kasprzak.
Piecha boi się prywatyzacji
Swoje zdanie na temat sytuacji szpitala wyraził także rybnicki poseł, Bolesław Piecha. – Boję się restrukturyzacji, a tak sytuacja wygląda z perspektywy wojewódzkiej. Problem w tym, że w Katowicach zapomniano, że to za pieniądze rybniczan powstała ta placówka. Co się w takim razie ma stać? Mieszkańcy mają płacić za leki w aptekach, które aplikowane im będą w szpitalu i fundowane im będzie miejsce? – pyta retorycznie parlamentarzysta.
Piecha wytyka także błędy kierownictwu placówki – według posła samo założenie i koncepcja na działalność rybnickiego szpitala były błędne. – Nie może być tak, że uszczupla się ofertę i kadrę w takim szpitalu. Chyba, że dążymy do leczenia samoobsługowego. Oferta w szpitalu wojewódzkim powinna być jak najpełniejsza, a tutaj stosuje się szeroko pojęty outsourcing, który także generuje koszty – tylko dlatego, że przychody z działalności np. stołówki nie wpływają do szpitala. Maksymalnie należałoby zwiększyć ilość badań laboratoryjnych, które można w Rybniku przeprowadzić, bo to spowoduje, że placówka będzie bardziej samowystarczalna i nie będzie płaciła innym szpitalom czy laboratoriom za badania. Tak to jest, gdy decyzje o kierownictwie podejmuje się na stopie politycznej – dodaje.
Były dyrektor rybnickiego szpitala zwraca uwagę na najistotniejszy jednak fakt tej zapaści finansowej – kwestię sprzętu. Większość narzędzi i urządzeń, którymi dysponuje WSS nr 3 w Rybniku ma niemalże 10 lat, co oznacza, że już bardzo niedługo przyjdzie czas na jego wymianę. – W terminologii lekarskiej jest na taki sprzęt jedno określenie – po prostu wrak – mówi Piecha.
Bankructwo czy prywatyzacja?
Losy szpitala ważą się nie tylko na szczeblu wojewódzkim. Lekarze i personel także walczą o to, by utrzymać szpital – bez „strat w ludziach”. Związkowcy spotykali się z dyrektorem, prezydentem Rybnika, parlamentarzystami oraz marszałkiem województwa – apelując o powstrzymanie widma zwolnień i uszczuplania specjalistycznej kadry oraz pielęgniarek. Pytanie tylko, czy w obecnej sytuacji ich działania dadzą jakikolwiek efekt. Jerzy Kasprzak kieruje szpitalem z nożem na gardle, wystarczy bowiem jedna firma, której dość będzie czekania na zaległe miliony, a część majątku szpitala zajmie komornik. Opozycja czeka na upadek, by wzorem Bolesława Piechy, określić jego przyczynę jako czysto polityczną – a pracownicy placówki? Codziennie zadają sobie pytanie, czy już dziś zaczną zwalniać pół etaty, czy personel niższego szczebla już jutro nie przyjdzie do pracy. Sytuacja jest tragiczna i wydaje się, że rzeczywiście nie daleko jest do Tychów z Rybnika.
(mark)