Czeska wódka zbiera śmiertelne żniwo
Czeska policja jest o krok bliżej od znalezienia źródła skażonego alkoholu, który w Czechach zabił już ponad dwadzieścia osób. 20 września w Opawie ujawniono sześć tysięcy litrów płynu, który mógł służyć do produkcji toksycznego alkoholu.
W sobotę, w Płocku zmarł 47–letni mężczyzna, który spożył alkohol metylowy. Policja sprawdza, czy zabójcza wódka nie pochodziła z Czech. W Polsce zmarły dotąd dwie osoby po wypiciu alkoholu metylowego, który mógł pochodzić z tego kraju. Czeska policja prowadzi intensywne śledztwo, które ma na celu ustalenie, skąd w nielegalnym obrocie znalazł się alkohol skażony metanolem. Niewykluczone, że zabójczy trunek był produkowany tuż za naszą granicą w Opawie. Jak podaje czeski tygodnik „Region Opavsko”, 20 września czescy policjanci weszli na teren jednej z firm mieszczących się na terenie dawnej fabryki czekolady przy ulicy Fidora Lepařová w Opawie. Zabezpieczono sześć tysięcy substancji wykorzystywanej do produkcji płynu do spryskiwaczy, która mogła służyć do produkcji skażonej wódki.
Kontrolują bary
W Polsce co najmniej do 17 października będzie obowiązywało zarządzenie Głównego Inspektora Sanitarnego, zakazujące handlu czeskim alkoholem o zawartości alkoholu powyżej 20 proc. – Niewykluczone, że decyzja zostanie przedłużona. Do 23 września skontrolowaliśmy 8329 punktów, gdzie sprzedawany jest alkohol. Takich miejsc tylko na Śląsku jest blisko 40 tysięcy – mówi nam Beata Kempa, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno–Epidemiologicznej w Katowicach. – Sprawdzamy bary, dyskoteki, sklepy i hurtownie. Z każdego miejsca pobieramy próbki. Do tej pory w żadnej nie znaleźliśmy skażonego alkoholu – dodaje. Na zakaz wprowadzony przez sanepid, narzekają między innymi handlowcy, którzy czeski alkohol musieli zamknąć w magazynie. – W restauracjach nie ma taniego alkoholu, a komunikaty o zatrutej wódce dotyczą produktów o niskich cenach. Współczuję Czechom, bo musieli wycofać ze sprzedaży całe regały z wódką – mówi Tomasz Czerwiński, dyrektor hotelu i restauracji Polonia w Raciborzu. – Wśród klientów nigdy nie zaobserwowałem większego zainteresowania czeskim alkoholem. Mamy w barku Beherovkę, traktowaną jako aperitif i nic ponadto. Niestety, wraz z krajowym zakazem sprzedaży musiałem ją odstawić i nie podajemy jej do odwołania. Mimo wszystko uważam, że histeria w tym temacie jest niepotrzebna, szum medialny powstał, by wzrosło zainteresowanie sprawą – dodaje.
Obroty spadają
Na zakazy narzekają również czescy handlowcy. U sąsiadów ze sklepowych regałów zniknął cały alkohol, który zawiera więcej niż 20 proc. alkoholu. – Cierpimy przez osoby sprzedające alkohol na targu i przez sklepy prowadzone przez obcokrajowców. Tam nie trudno zaopatrzyć się w podejrzany alkohol – mówi pan Marek, właściciel sklepu w przygranicznych Sudicach. On również, jak większość naszych rozmówców nie chce podawać nazwiska. – Od szesnastu lat od kiedy prowadzimy nasz sklep nie pamiętam takiego zakazu. Straty mają handlowcy, hurtownie i kraj. Gwałtownie spadła liczba klientów. Nic dziwnego, ludzie się boją – dodaje handlowiec. – Ludzie nie kupują już nawet wina. Boją się – mówi pani Monika, właścicielka przygranicznego sklepu w Petrovicach koło Karwiny, tuż przy granicy z Gołkowicami. – Do mojego sklepu w większości przychodzą Polacy i teraz jeśli już kupują coś alkoholowego, to tylko piwo – dodaje. W związku z aferą związaną z alkoholem metylowym pani Monika zanotowała w swoim sklepie około 50 proc. spadek liczby klientów. – Wcześniej, ktoś kto kupował u mnie alkohol przy okazji kupował np. słodycze czy inne artykuły. Teraz jest zupełna posucha – przyznaje. Mieszkańcy przygranicznych miejscowości przyznają, że nawet przed aferą wódkę woleli kupować polską.
Bomba w piwnicy
W domu pana Antoniego z Jastrzębia co roku na tym spirytusie robi się różnego typu nalewki. Tak było i w tym roku. Ale kiedy na jaw wyszła sprawa z trującym czeskim alkoholem, żona pana Antoniego ostro nakazała mu, żeby wszystkie nalewki wylał. – A co to będę teraz wylewał, skoro połowę już wypiłem i żyję – mówi z uśmiechem. Specjaliści przestrzegają, że przetwory jak i alkohol utrzymują swoje toksyczne właściwości przez lata i mogą być swoistą bombą z opóźnionym zapłonem. – Jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości powinien takie rzeczy wylać. Może również zamówić badania w laboratorium, ale to już się wiąże z kosztami – mówi profesor Stanisław Krompiec, zastępca dyrektora Instytutu Chemii na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach. – Żadne chałupnicze metody na odróżnienie alkoholu etylowego od trującego metylowego nie zdają egzaminu. O ile alkohol etylowy pachnie to metanol zwyczajnie śmierdzi. Sprawdzanie koloru płomienia czy zapachu to kiepski pomysł. Porównywać od biedy można dwie czyste substancje, jednak najczęściej jest to mieszanina z dodatkiem środków zapachowych. Metanol produkuje się rocznie w milionach ton na całym świecie. Produkuje się go na skale przemysłową w reakcji tlenku węgla z wodorem na katalizatorze. Jest stosowany na ogromną skalę w przemyśle jako dodatek do paliw czy rozpuszczalników. To nawet nie alkohol, ale surowiec chemiczny – dodaje profesor Krompiec.
Ślepotka to wyrok
Osoby w naszym regionie trafiają najczęściej do Ośrodka Ostrych Zatruć w Sosnowcu. To specjalistyczna placówka w naszym regionie. Jak tłumaczy doktor Tomasz Kłopotowski,
ordynator Regionalnego Ośrodka Ostrych Zatruć i Oddziału Toksykologii Klinicznej w Sosnowcu, każdy przypadek zatrucia metanolem jest inny. – Każda ilość spożytego metanolu może być groźna. W pierwszym etapie objawy nadużycia etanolu i metanolu są podobne. Po metanolu częściej występują bóle brzucha i nudności. Potem pacjent ma wrażenie jakby dłużej, niż po etanolu trzeźwiał. Pojawiają się zaburzenia oddechu, która jest spowodowana kwasicą metaboliczną. Organizm reaguje na to głębszym i szybszym oddechem. Przypomina to oddychanie zziajanego psa tłumaczy ordynator. Część z substancji powstałych z rozłożenia przez organizm metanolu odkładają się w gałce ocznej. To właśnie powoduje nieodwracalne uszkodzenie wzroku. – Niektórzy mówią na metanol „ślepotka”, bo tak właśnie działa. Spożycie często nawet małej ilości metanolu to jest wyrok. Już po 10 mililitrach można trwale oślepnąć i nie ma szans na jakiekolwiek leczenie. Z drugiej strony mieliśmy w tym roku ludzi, którzy mieli we krwi 8 promili metanolu. Jedna osoba wypiła trzy litry spryskiwacza do szyb. I wyszli ze szpitala bez jakichkolwiek konsekwencji zdrowotnych.
(acz), (abs), (mw)