Tragiczna opowieść Skalskiej
Redaktorka Radia Katowice odwiedziła gospodynie, aby przekazać prawdę o losie Polaków na Ukrainie
Jejkowice. W odwiedziny do pań z miejscowego koła gospodyń wiejskich przyjechała Danuta Skalska, redaktor Radia Katowice i prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Płdn–Wsch, aby opowiedzieć swoją historię.
Danuta Skalska przyjechała do Jejkowic na zaproszenie przewodniczącego rady gminy Mieczysława Wojaczka. To pierwsze spotkanie gospodyń ze znaną i cenioną osobą, mające na celu pogłębienie wiedzy oraz pokazanie postawy i energii życiowej w dążeniu do zamierzonego celu. – Planujemy cykl takich spotkań, ale na razie niech pozostanie to tajemnicą – zapowiada Mieczysław Wojaczek, a panie z KGW Jejkowice już nie mogą się doczekać. – Co niedzielę słucham audycji pani Danuty i już nie mogłam doczekać się na to spotkanie. To jest rzeczywiście audycja na miarę czasów, dla nas starszych. To bardzo dobry pomysł, aby kontynuować tego typu spotkania z ciekawymi ludźmi – mówi Weronika Śmieja z KGW Jejkowice. Pierwsze spotkanie z Danutą Skalską było bardzo poruszające. Redaktorka opowiedziała słuchaczom o Polakach mieszkających na Ukrainie oraz ich strasznej historii, związanej z Ukraińską Powstańczą Armię.
Straszna historia
Danuta Skalska przywiozła ze sobą film „Śmierć po raz setny”, opowiadający o ludobójstwie na kresach w latach 1943–44. – 30 lat temu, kiedy już troszeczkę zelżała cenzura i można było głośno mówić o tym, co zostało na wschodzie, do szerokiej opinii publicznej zaczęły docierać wiadomości o tym, co myśmy tam przeżyli i co w dalszym ciągu przeżywają tam nasi rodacy. Ja tak jeżdżę i rozmawiam o tym. Można powiedzieć, że w ten sposób spłacam dług u Pana Boga, bo mogłabym być jedną z tych osób, które zostały tam. Część mojej rodziny tam została. Późną jesienią 1945 roku mój ojciec był wezwany do NKWD. Dostał 48 godzin na to, aby wyjechać do Polski. Tak też moja rodzina wyjechała i znaleźliśmy się w Bytomiu. Jeżdżę na kresy, bo nie mogłabym żyć i umrzeć spokojnie, mając świadomość, że komuś tam nie pomogłam – rozpoczęła swoją opowieść Danuta Skalska, opowiadając dalej o trwodze, biedzie i pokorze, jakimi odznaczają się ludzie na kresach.
Wszystko na Kościół
Z przyjaciółmi, także ze Stanów Zjednoczonych, co roku Danuta Skalska odwiedza kresy, aby nieść pomoc mieszkającym tam Polakom. Ze łzami w oczach wspomina, kiedy weszła do miejscowej kapliczki i w miejscu, gdzie od ponad 120 lat nie ma Polski usłyszała śpiew „Jak szczęśliwa Polska cała, niech Maryi kwitnie chwała”. – Obok tych ludzi nie da się spokojnie przejść. Ja, nawet będąc osobą wierzącą i katolikiem, nie byłabym zdolna do takich wyrzeczeń, do jakich zdolni są Polacy na kresach. Kiedy tak przyjeżdżamy i bierzemy te kobiety, chcąc rozdać im chociaż po 20 dolarów od Polonii Amerykańskiej na ich potrzeby, one patrzą na nas i mówią, że nie wezmą ani grosza, bo na co im potrzeba. Mają kawałek ziemi, trochę kartofli, które sprzedają i kupią chleba. Mają parę warzyw, a swoją emeryturę i tak oddają na Kościół. Te 20 dolarów, które od nas dostały przekazały księdzu. Kiedy przyjechaliśmy za rok, kościół już był pokryty blachą – wspomina prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Płdn–Wsch.
Łzy po filmie
Najdramatyczniejszym punktem spotkania w Jejkowicach była prezentacja filmu „Śmierć po raz setny”, opowiadającego o mordach dokonanych na Polakach przez bandy UPA. Wspomnienie setek zabitych nie tylko mężczyzn, ale także dzieci i kobiet było zatrważające. Na policzkach słuchaczy pojawiły się łzy, podczas wysłuchiwania świadectw tamtego czasu, historii straszliwej nienawiści ukraińskich nacjonalistów do Polaków. Po spotkaniu gospodynie zapowiedziały, że choć raczej nie uda im się pojechać wspólnie na kresy, aby zobaczyć miejsca kaźni naszych rodaków, wybiorą się na pewno na Jasną Górę do Częstochowy, kiedy będzie się odbywać zjazd kresowian.
Szymon Kamczyk