Kombinowanie na budowie
W numerze z 18 września pisaliśmy o budowie domu w Krzyżkowicach, który stał się kością niezgody między inwestorem i wykonawcą. Okazuje się, że sprawa dalej nie znalazła rozwiązania, a tym razem wykonawca oskarża inwestora o oszustwa.
Jak twierdzi wykonawca robót, czyli Piotr Grinspek z firmy Grinsbud, od piętnastu lat, w czasie których prowadzi przedsiębiorstwo, nie spotkał się z podobnym przypadkiem. – Ja z panem Rafałem spisałem umowę na wykonanie budynku pod klucz, poprzedzoną wyceną, którą zaakceptował. Projekt był wykonany przez naszych projektantów i również został zaakceptowany. Kwota była ustalona, inwestor miał mieć na to środki, ale z początku już pojawiły się problemy. Weszliśmy na budowę w styczniu 2012 r. Oczywiście umowa dzieliła się na transze rozliczeń, których pan Rafał nie dotrzymywał. My chcąc zdążyć w terminie i wyjść z twarzą z tego zadania, musieliśmy wykonywać prace za własne środki. Pojawiły się kłopoty w z bankiem, ponieważ inwestor nie miał zdolności kredytowej. To mnie zdziwiło tym bardziej, że szumnie zapowiadał walkę z bankiem na drodze sądowej. Od razu było widać, że jest to konfliktowy człowiek, choć przy pierwszych spotkaniach sprawiał wrażenie miłej i sympatycznej osoby. Osobiście pomogłem załatwić mu kredyt w innym banku niż na początku – relacjonuje właściciel firmy Grinsbud.
Przecież można zaoszczędzić
Zdaniem wykonawcy, kiedy pojawiły się pieniądze, pojawiły się też problemy. – Pieniądze pojawiły się dopiero na etapie parteru budynku. Kiedy sprawa kredytu była już załatwiona, zaczęło się kombinowanie. Pan Rafał znalazł sobie jakiegoś doradcę. Myślę, że na tym etapie pojawiła się myśl, że przecież można zbudować ten dom taniej, bez pomocy firmy. Oszczędność to był główny cel. Ja osobiście gwarantuję, że dom zostałby wykonany prawidłowo pod klucz. Jesteśmy profesjonalistami z 15-letnim doświadczeniem i nie pozwoliłbym sobie na zniszczenie reputacji firmy przez wykonanie pracy nieprawidłowo. Od kiedy poznałem tego pana, widzę, że chodziło o oszustwo na budowie – wnioskuje pan Piotr. Umowa z wykonawcą została zerwana na etapie więźby dachowej. – Wskazane usterki, które uznałem za zasadne, zostały naprawione. Mówienie o ścianach walących się na głowę to bujda i absurd – stwierdza wykonawca robót.
Sąd rozstrzygnie spór
– Kiedy byliśmy na etapie rozpoczęcia pokrycia dachu, pan Rafał się obudził i stwierdził, że chciałby zobaczyć jakiś kosztorys. Dziwi mnie to, bo umowa była dawno spisana, materiały wyszczególnione. Wtedy zaczął kombinować, że można to wykonać taniej. Typowy oszust. Z początku bardzo miły, szczególnie kiedy potrzebował pieniędzy. Kiedy środki zostały już uruchamiane, wszystko się zaczęło. Ja z materiałem byłem już przygotowany na pokrycie dachu, montaż stolarki okiennej, drzwiowej. Pojawiła się nawet sytuacja, że kiedy chciałem zabrać z placu budowy swoje rzeczy: narzędzia, materiały i blaszany garaż, już po zerwaniu umowy, wezwana została policja, jakby ktoś chciał kogoś okraść. Na pewno wstąpimy na drogę sądową, i jednym z zarzutów będzie właśnie zerwanie umowy w momencie, kiedy materiał na dalsze prace był już przygotowany. Na pewno sąd powoła zupełnie niezależnego biegłego, aby tę sprawę wyjaśnić i rozwiane zostaną wszelkie wątpliwości – zapewnia pan Piotr, czekając na rozwiązanie sprawy.
Szymon Kamczyk