Rodzina Kosików
Rybniczanin Stanisław Dominik Kosik jest synem Jana – człowieka, którego losy są niezwykle barwne. Związane z Marynarką Wojenną, a potem służbą w straży granicznej.
Jan ur. 10.12.1899 w Kępnie był synem Piotra i Pauliny z domu Śliwińska. Matka Stanisława, Franciszka ur. 10.08.1904 była córką Leona Dryło i Melanii z domu Osyczko (Tarnopol). Franciszka miała trzy siostry: Adelę (w 1925 wyjechała do Argentyny), Genowefę, która osiadła w Legnicy i Bronisławę (wyjechała do Argentyny w 1946, wyszła za Hiszpana). Jedyny brat zmarł w czasach I wojny światowej. Dziadek Leon był oficerem w wojsku austro–węgierskim. Wybudował dom w Baligrodzie. Jego córka dostała na imię Franciszka, bo taki był wymóg cesarski. Gdyby jako pierworodny urodził się syn dostałby na imię Franciszek, Leon otrzymałby premię i prawo do salutu. Dziadek Leon ubolewał, że nie było salutu. W pamięci Stanisława Kosika pozostały pola, piękny sad z czasów dorocznych wakacji. Dziadek był komornikiem w sądzie grodzkim w Baligrodzie.
Początki w Marynarce Wojennej
Jan w młodości został wcielony do kajzerowskiej marynarki wojennej. Po uzyskaniu przez Polskę po latach zaborów niepodległości z miejsca wstąpił do polskiej Marynarki Wojennej. Pływał na ORP „Generał Haller”. W 1924 rozpoczął szkolenie w straży granicznej. Pierwsza służba przypadła na Bieszczady (granica polsko–czeska). To tutaj poznał swą przyszłą żonę, która pracowała w baligrodzkiej kancelarii mec. Śmietany (potem został ojcem chrzestnym Stanisława). Ślub z Franciszką wzięli w Baligrodzie w 1925. Na świecie pojawili się dwaj synowie Józef ur. 1926 i Stanisław ur. 1927. Ich dzieciństwo (także edukacja) dostosowane było do cyklu służby granicznej ojca. Jan w tym samym roku w którym się ożenił znalazł się na kursie dowódców. Zawsze był ambitny i dążył w górę. Widać to nawet na zdjęciach, gdzie starał się sytuować blisko dowódców. Około 1928 Jan Kosik oddelegowany został z południowo–wschodnich rubieży na granicę zachodnią – znalazł się na Śląsku w powiecie rybnickim.
Kolejne placówki, dla żony kolejni sąsiedzi, dla synów szkoły. Najpierw Pawłów, a potem (1933) Przyszowice (przejście graniczne w Makoszowach), Sosnowiec, Pawłonków (pow. lubliniecki), Raszczyce – przejście w Markowicach (Jan utrzymywał tu kontakty z znanym działaczem polskim w raciborszczyźnie Arka Bożkiem) i Sumina–Górki. W Sosnowcu zaczęła się szkolna droga Stasia Kosika. Gdy Jan pełnił służbę w Suminie życie rodzinne i szkolne przebiegało w Lyskach. To tutaj Stanisław wstąpił do ZHP. W Suminie rodzinę zastał wybuch wojny. Rodziny urzędników wpierw chciano ewakuować na wschód, potem zezwolono na swobodny wybór kierunku. 01.09. 1939 matka z synami znaleźli się na dworcu w Kępnie. Oni w mundurkach harcerskich z naszywką Śląsk – Rybnik. Jan ewakuując się z wojskiem znalazł się na wschodzie. Szczęśliwie wymknął się Sowietom i ukrywał u rodziny teścia w Lwowie. W grudniu wrócił do Lysek, ale zaraz zjawiło się gestapo. Wynikiem tego był pobyt w więzieniu w Raciborzu, potem w obozie w dalekim Lingen koło Kassel. Jan zmarł w 1952, Franciszka w 1985.
Sumienny po ojcu
Jana rodzeństwo to: Franciszek, Anna, Antonina i Paweł. Sam był pedantem, co szczególnie widoczne na „umundurowanych” zdjęciach. Bardzo dbał o mundur. Czasem znajoma go pytała: „jużeś sidolem wypucował te swoje medale?” Czasami wspominał Baligród, gdzie mieścił się punkt wojskowy pograniczników, wspominał skomplikowane relacje polsko–ukraińskie, choć nie brak było również małżeństw mieszanych. Przy okazji Stanisław Kosik przypomniał śmierć gen. Świerczewskiego. Ostrzegano go już po przylocie do Rzeszowa. Przez czerwonych aparatczyków postrzegano go wciąż jako oficera II RP. Dlatego posłano go w tak gorący rejon. De facto zginął w Jabłonkowie otoczony przez sotnię Hrynia. Dziś baligrodzki pomnik nie raz potraktowany czerwoną farbą...
Sporo historii uchowało się dzięki matce, dzięki temu, że w 1939 oderwała z albumu zdjęcia i włożyła do kopert. Stanisław Kosik jakby idąc w jej ślady sumiennie posegregował rodzinne fotografie, niektóre opisane już starannie przez ojca.
Twarde lata II wojny światowej
Stanisław urodził się 04.08 1927 w Baligrodzie w woj. lwowskim. Potem jak opisano zmieniał miejsca pobytu zgodnie z służbą taty. We wrześniu 1939 powrócił z matką i bratem do Lysek. Ich dom zajęła żandarmeria. Ostatecznie odzyskali jeden pokój i dostęp do kuchni. I tak przeżyli do 1945. Jednak w międzyczasie, jako, że Franciszka nie podpisała volkslisty była praca przymusowa. Przeżyli wiele szykan i poniżeń. Na przełomie 1944/45 chłopcami zainteresował się Wehrmacht. Jednakże szczęśliwie przetrwali. Z wejściem Sowietów mężczyzn ewakuowano do Zwonowic, a kobiety do Stodół. W ogóle nie troszczyli sie o ewakuowanych zajęci głównie rabunkiem i gwałtami. Na Wielkanoc powrót do Lysek. Dom zniszczony. Trzeba było zacząć od pochowania rozkładających się już ciał żołnierzy niemieckich, a także koni i bydła. Stanisław z bratem wstąpili do milicji, której rola polegała wtedy głównie na ochronie ludności przed oddziałami radzieckimi i wykradaniem resztek dobytku. W maju zapisali się do gimnazjum w Rybniku. Edukację rozpoczęto od usuwania gruzu, szklenia okien z resztek szyb, zbijania z desek stołów i ławek. A potem po dwie klasy w ciągu roku. Do Rybnika dojeżdżali na rowerach z biało–czerwonymi opaskami i karabinami na plecach.
Z bronią w szafie
Po powrocie ojca z lagru przeprowadzili się do Rybnika. W gimnazjum wstąpili do IV drużyny harcerskiej, gdzie drużynowym był Cezary Chlebowski, a opiekunem profesor Libura. Stanisław mógł występować w poczcie sztanadarowym, bo przez okupację udało się przechować kompletny mundurek harcerski. W 1947 mała matura, w 1949 duża. Potem pierwsza praca w Rudach Raciborskich, kurs w Krakowie i praca w Niemodlinie. Matka z bratem Józefem mieszkała w Rudach Raciborskich. Prowadziła bibliotekę, a brat kierował szkołą. W 1953 aresztowało go UB, ponieważ w szafie znaleziono broń, którą odbierał uczniom. W tuż powojennych latach można było znaleźć broń wszędzie, a dzieciaki były w tym szczególnie dobre. Na dodatek ubecy znaleźli słownik hiszpański i miesięcznik „Mundo de Portivo” (od ciotki z Buenos Aires). Po trzech miesiącach Stanisław Kosik miał podpisać przyznanie się „do udziału w przygotowaniach do trzeciej wojny światowej”. Akt był podpisany przez szefa UB Danela. Odmówił. Matkę zwolniono ze względu na stan zdrowia, choć dostała wyrok w zawieszeniu. Została przygarnięta na probostwie w Rudach. Józef znalazł się w więzieniu w Sieradzu, Stanisław w więziennym obozie w Rudzie Śląskiej. Pracował na kopalni. Po odbyciu kary nie mógł znaleźć pracy. Przez 10 lat nie mógł pracować na stanowiskach kierowniczych. Sytuacja uległa jednak poprawie od 1957 roku. W 1994 Stanisław Kosik przeszedł na emeryturę. Aktywnie udzielał się w rybnickim PTTK, któremu także prezesował. Obecnie jest prezesem honorowym. Jako przewodnik posiada także uprawnienia do prowadzenia wycieczek zagranicznych. Posiada wiele odznaczeń nie tylko jako pracownik spółdzielczości. Te cenne to Złoty Krzyż Zasługi i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Wraz z żoną Eleonorą (ślub w 1957) i rodziną przeżył wielki dramat. W Dolomitach pod lawiną zginął ich ukochany wnuk. Miał ledwie 24 lata. Państwo Kosikowie to nierozłączna para na szlakach życia, wciąż także tym turystycznym.
Michał Palica