Kup pan sobie święta!
Kilka dni po święcie Wszystkich Świętych, jeden z supermarketów postanowił wprowadzić swych klientów w magię świąt Bożego Narodzenia.
Wystawiono figurki Świętego Mikołaja, które rozeszły się jak ciepłe bułeczki. To nie jest obraz z komedii, a przykład z naszego podwórka. Od lat już w listopadzie „prześladują” nas święta.
Wszystko przystrojone, wszystko gotowe
Od tygodnia oba rybnickie centra handlowe weszły w tryb przedświątecznych wyprzedaży i akcji promocyjnych. Choć trudno na razie usłyszeć gdziekolwiek „Last Christmas” nieśmiertelnego zesopłu Wham, w telewizji „wyjechała” już do nas ciężarówka Coca–Coli, a większość reklam nosi już znamiona świątecznej gorączki – biało–czerwone stroje aktorów, tu i tam przystrojona choinka czy dźwięk dzwoneczków. – Nie ma nic złego w świątecznych ozdobach, prezentach, lampkach i tych wszystkich zewnętrznych rzeczach, które w sklepach mają nam pozwolić odczuć „magię świąt” – mówi ks. Wojciech Iwanecki, wikariusz w parafii p.w. św. Wojciecha w Mikołowie, z pochodzenia pszowianin, absolwent I LO im. Powstańców Śląskich w Rybniku. – Jednak gdy ta plastikowa fasada staje się celem samym w sobie a święta to tylko okazja do zwiększania konsumpcji i zysku, wtedy nasza wiara, człowieczeństwo zostają sprowadzone do kilku elektronicznych gadżetów, stosu słodyczy i paru sztucznych symboli – dodaje.
Nie dajmy się zwariować
Święta w świecie handlu zaczynają się bowiem na długo przed okresem adwentowym. Nim w kościele zabrzmi pierwsza kolęda czy rozpoczną się pierwsze w tym roku roraty, witryny sklepów zdążą życzyć nam wesołych świąt, niektóre nawet do siego roku. – Komercjalizacja świąt to zjawisko, które obserwuję ze smutkiem. Bóg, który staje się nami, bo aż tak nas kocha, nie chce, byśmy zadowalali się takim duchowym fastfoodem – przyznaje ks. Wojciech.
Trudno jednak dzisiaj walczyć z procesem, który trwa od lat. Święta generują spore obroty w każdym niemal sektorze gospodarki, obniżki cen, okazje i specjalne oferty. Koniec roku jest czasem, gdy na więcej sobie pozwalamy, więcej wydajemy. Jednak, jak przyznaje mikołowski wikariusz, wtedy też o wiele mniej w nas ochoty na najmniejszą chociażby refleksję nad mijającym czasem, nadchodzącymi świętami – i być może dlatego z roku na rok wydają się one bardziej spowszedniałe. – Lepiej poszukać głębiej, pomęczyć się więcej, ale znaleźć coś cennego, niż całą świąteczną duchowość sprowadzić do ładnie ustrojonego drzewka i czerwonego, sympatycznego staruszka z brodą. Przecież potrzebujemy czegoś więcej – kończy ks. Wojciech Iwanecki.
(mark)