Magistrat chce małej rewolucji w przetargach
Na przedłużające się prace drogowe psioczą w Rybniku już niemal wszyscy. Wśród nich także urzędnicy. Magistrat chce zastosować taktykę, która ma pomóc pozbyć się wykonawców, którzy – wzorem firmy HAK prowadzącej do niedawna remont Wodzisławskiej – nie dadzą rady wywiązać się z terminów.
Jednym z kluczowych elementów w przyszłych przetargach będzie zapis o terminie oddania inwestycji. Czas realizacji będzie stanowił aż 10 proc. ogólnej oceny oferty. To rewolucja w przetargach.
Niepewne, ale możliwe
Jeszcze w styczniu Adam Fudali nie był pewny, czy rozwiązanie uda się zastosować. – Przyglądają się temu nasi radcy prawni. Bardzo byśmy chcieli wprowadzić taki zapis, jednak obawiam się, że spotka się to z zbyt dużym oporem lobby budowlanego – komentował wówczas włodarz miasta. Dzisiaj już wiemy, że się da. Oczywiście ryzyko zaskarżenia nadal istnieje, jednak po analizach, magistrat postanowił wykorzystać nowe narzędzie. – Zapisy te wykorzystamy w przetargach na remont ul. Wielopolskiej. Chciałbym także, by ten warunek zawarty został w przetargu na remont stadionu przy Gliwickiej – komentuje prezydent Fudali.
To właśnie ten ostatni remont będzie krytyczny. 19 sierpnia na stadion wrócić mają żużlowcy. Na remont będzie więc 2,5 miesiąca. Do tego zapowiedziany, choć wciąż niepewny i owiany tajemnicą koncert, który odbyć się ma 31 sierpnia. Na placu budowy wystarczą niewielkie komplikacje lub załamanie pogody, by prace opóźniły się o kilka tygodni. W tym jednak wypadku, przy takim, a nie innym zapisie w specyfikacji, to wykonawca będzie brał na siebie odpowiedzialność – przede wszystkim finansową.
Doświadczenie procentuje
Pierwsze zapowiedzi tego rozwiązania wyglądały bardziej jak dobrze zorganizowana PR-owska zagrywka. Miasto nie udało się z najważniejszym zadaniem drogowym zeszłego roku – ul. Wodzisławską – wykonało więc ruch, obiektywnie rzecz biorąc, niemal niemożliwy do wykonania. Wydawało się, że pomysł spali na panewce, a wytłumaczeniem będzie właśnie silne lobby budowlane, ryzyko zaskarżania przetargów. Wygląda jednak na to, że skoro Rybnik nie ma realnego wpływu na jakość wykonawcy, będzie miał wpływ na termin wykonania prac. – Ustawa jest źle skonstruowana. Ilekroć o tym rozmawiam, mówię, że po prostu trzeba ją zmienić, opieramy się na złym modelu – mówi Fudali. – Oczywiste jest, że im głośniej będzie o naszych zmianach, tym większy będzie opór budowlańców. Jednak nam bardzo zależy, by ten zapis się w dokumentach znalazł – dodaje.
Z innego zapisu magistrat najprawdopodobniej zrezygnuje. Praca na dwie zmiany będzie niemożliwa do wyegzekwowania. – Jeśli firma ma 60 pracowników, to pracodawca po prostu podzieli załogę na dwie części i będzie zmieniał ekipy. To nie będą dwie zmiany, bo nam przecież chodzi o pracę od rana do samego wieczora – mówi Fudali.
Jeśli pomysł magistratu wypali, może się okazać, że – wbrew powszechnej opinii – niedoskonałości ustawy o zamówieniach publicznych da się zniwelować do minimum. Najpierw jednak pomysł musi wejść w życie.
Marek Grecicha