„Wanda” dawno przestała być piękna. Najwyższy czas na remont.
DZIELNICA – Interwencja.
O pawilonie przy ul. Broniewskiego napisano już na przestrzeni kilkudziesięciu lat niemal wszystko. Po PRL–owski moloch, który dzisiaj swym wyglądem odrzuca potencjalnych klientów, stanowi jedyne źródło dochodu dla garstki najemców, którzy zdecydowali się otworzyć tam biznes.
Pan Patryk prowadzi kiosk z prasą i papierosami. – Jestem tutaj od ponad pół roku. I jak na razie walczę z spółdzielnią na pisma – przyznaje. Zarzutów jest wiele: od stanu podłóg i pękających wszędzie ścian, po niedomykające się okna, nierówno wprawione drzwi i elewację budynku, czyli powyginaną blachę, która za niedługo może zacząć zagrażać bezpieczeństwu. – Jest tu tragicznie. Cóż z tego, że w środku próbuję remontować, ile mogę, gdy wyjdzie się na zewnątrz i nie chce się już tutaj więcej wchodzić?
Ludzie listy piszą
Pan Patryk napisał dwa pisma do RSM. – Prawdę powiedziawszy proszę ich o litość w tych pismach. Ja tutaj mam towaru na naprawdę niezłą sumę, a nie trudno przecież wejść przez okno, które się nie domyka. Jedno z nich w ogóle się nie otwiera. Tak jak były wstawione te kilkadziesiąt lat temu, tak stoją dalej – mówi najemca. – Jestem agentem firmy, która posiada sieć takich kiosków. Dla nich warunkiem opłacalności jest fakt, że kosztu utrzymania kiosku nie przekroczą miesięcznie 1000 złotych, a nasze opłaty zaczynają oscylować wokół tej kwoty. W zimie grzałem dwoma elektrycznymi piecykami, do tego oczywiście ogrzewanie centralne w samym pawilonie. My ogrzewamy tutaj blaszaną puszkę. W środku jest po prostu lodówka – mówi pan Patryk.
Okazuje się, że nie jest on jedynym, który listy pisał i walczył o jakiekolwiek prace remontowe na terenie „Wandy”.
Powyżej Patryka znajduje się sklep second-hand. Swego czasu w wykładzinie, która położona jest na podłogach niemal wszystkich lokali (chyba, że ktoś na własny koszt ją wymienił), zrobiła się dziura, o którą potknęła się jedna z klientek second-handu. Pisma i prośby właścicielki sklepu nie dały nic, a RSM ruszył się dopiero, gdy poszkodowana zagroziła sądem.
„Wanda” to czysty zysk
Co najciekawsze, Rybnicka Spółdzielnia Mieszkaniowa wcale biedna nie jest, a i pawilon nie jest zadłużony. – Ostatnio dostaliśmy wykaz, które budynki RSM mają zadłużenie. Ten pawilon jest czysty jak łza. Dla spółdzielni to sam zysk, tutaj nikt nie pozwala sobie na zaleganie z opłatami.
Sam wygląd budynku to nie wszystko. – Proszę zwrócić uwagę na parking. Raz, że w zimę nie odśnieżany, a dwa – w takim stanie, że można wypadek spowodować. Wjazd na jeden pojazd, a asfalt strasznie dziurawy – mówi pan Patryk. Dla niego, jak i innych najemców, ten budynek zatrzymał się w głębokim PRL i już z niego nie wyszedł.
Każdy stara się jak może zakrywać bądź obmalowywać łuszczącą się farbę, ale to tylko doraźne środki zaradcze. Prawda jest taka, że dzielnicy przydałby się pawilon z prawdziwego zdarzenia, na to jednak raczej nie powinniśmy liczyć.
– Niedługo po naszej pierwszej rozmowie wpadli panowie z RSM. W odpowiedzi na moje drugie pismo postanowili zareagować. Obmierzyli okna i zaznaczyli, że wymiana na ten rok nie wchodzi w grę, jednak będą je konserwować. To samo tyczy się krzywych drzwi – relacjonuje pan Patryk.
Najemca dowiedział się także, że być może już w przyszłym roku „Wandę” czeka generalny remont. – Jeden z panów administratorów zaznaczył, że spółdzielnia chciałaby w ogóle „Wandę” wyburzyć i postawić coś nowego, bo remont kosztować może nawet 1,5 mln złotych, jednak nie są w stanie zapewnić nam lokali zastępczych, a nie mogą przecież pozbawić nas środków do życia – komentuje Patryk. Tym samym, wśród gnijących kawałków blachy i złuszczonej farby pojawił się promyk nadziei, że może za rok lub dwa mieszkańcy Maroka-Nowin zobaczą zupełnie odnowiony i odmłodzony pawilon „Wanda”.
(mark)