Dramat biznesmenów z Rybnika wypłynął przypadkowo
Gangsterzy z Rybnika grozili pozbawieniem życia biznesmenom i ich rodzinom. Przedsiębiorcy byli tak zastraszeni, że żaden z nich nie zdecydował się na powiadomienie organów ścigania. Policjanci wpadli na trop gangu przypadkowo, prowadząc zupełnie inną sprawę.
Michał S. i jego kolega Damian M. to typowe osiłki z siłowni. Obaj w przeszłości karani. Pierwszy za próbę odzyskiwania długu i więzienie człowieka, drugi za przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu. Od lipca 38 i 43-latek oglądają świat przez kraty aresztu śledczego. Zdaniem śledczych, od co najmniej kilku lat żyli z nieszczęścia innych ludzi, sami opływając w luksusy. Kiedy po zatrzymaniu zabezpieczano na poczet przyszłych kar ich majątek, obok luksusowych zegarków i gotówki ujawniono luksusowe maszyny, między innymi porshe czy skuter wodny. Skąd u ludzi, którzy oficjalnie twierdzą, że zarabiają najniższa krajową i utrzymują się z prac dorywczych takie luksusy? – Zebrany materiał dowodowy pozwala przypuszczać, że pochodzą z przestępczej działalności, między innymi wymuszeń rozbójniczych – mówi nam prowadzący sprawę prokurator Rafał Łazarczyk, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Cała sprawa wyszła na jaw przypadkowo. – Policjanci, którzy zajmowali się zupełnie inną sprawą, weszli w posiadanie informacji o kłopotach lokalnych przedsiębiorców. Poszkodowani wpadli w pętlę lawinowo rosnących zobowiązań finansowych – tłumaczy prokurator. Przestępcy najpierw pożyczali biznesmenom, a później domagali się ich spłaty z odsetkami, sięgającymi dwudziestu procent miesięcznie. – Poszkodowani sami znajdowali podejrzanych i godzili się na takie warunki, gdy banki odmawiały im kredytu – mówi prokurator.
Biznesmeni, którzy pożyczyli od gangsterów pieniądze, szybko orientowali się, że takiego długu nie można spłacić. Zapożyczając się u rodzin, spłacali najczęściej same odsetki. Część z długów legalizowano, podpisując umowy fikcyjnych pożyczek.
– Policjanci, którzy zajmowali się zupełnie inną sprawą, weszli w posiadanie informacji o kłopotach lokalnych przedsiębiorców. Poszkodowani wpadli w pętlę lawinowo rosnących zobowiązań finansowych – tłumaczy Rafał Łazarczyk, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Przestępcy najpierw pożyczali biznesmenom, a później domagali się ich spłaty z odsetkami sięgającymi dwudziestu procent miesięcznie. – Poszkodowani sami znajdowali podejrzanych i godzili się na takie warunki, gdy banki odmawiały im kredytu – mówi prokurator.
Policja zatrzymała w sumie cztery osoby. Michał S i Damian M. korzystał z pomocy dwóch innych osób - 27-letniego Mateusza M. i 25-letniego Janusza J. Wszyscy to mieszkańcy Rybnika, Jejkowic i Adamowic. Biznesmeni, którzy pożyczyli od gangsterów pieniądze, szybko orientowali się, że takiego długu nie można spłacić. Zapożyczając się u rodzin, spłacali najczęściej same odsetki. Część z długów legalizowano, podpisując umowy fikcyjnych pożyczek. Część z nich trafiła do egzekucji komorniczej. Podejrzani grozili uszkodzeniem ciała i pozbawieniem życia poszkodowanym i ich rodzinom. – Pokrzywdzeni byli zmuszani również do zakładania działalności gospodarczej, z której zyski przywłaszczali sobie podejrzani, regulowania za nich różnych należności, czy przeprowadzania określonych prac np. remontu pomieszczeń – mówi prokurator Rafał Łazarczyk. Ofiary były tak zastraszone, że nikt nie odważył się na złożenie zawiadomienia.
Michał S. i Damian M. zostali tymczasowo aresztowani. Pozostała dwójka przebywa na wolności za poręczeniem majątkowym w kwocie 80 i 30 tysięcy złotych. Pieniądze zostały natychmiastowo wpłacone, mimo iż podejrzani deklarowali niskie dochody. – Złożyliśmy zażalenie na taki środek zapobiegawczy. Naszym zdaniem powinny przebywa w areszcie, szczególnie, że cały czas szukamy kolejnych poszkodowanych w sprawie – mówi prokurator. Prokuratura szacuje, że bandyci doprowadzi do rozrządzania mieniem pokrzywdzonych o wartości co najmniej 249 tysięcy złotych. Śledczy zapowiadają, że zarówno suma jak i liczba podejrzanych może się zwiększyć.
Adrian Czarnota