Ojciec strzelał do policjantów, syn dostanie pieniądze
Sąd Okręgowy w Katowicach uznał, że nastolatek postrzelony przez policyjnych antyterrorystów ma prawo do odszkodowania. Chodzi o syna Krzysztofa W, którego ojciec trzy lata temu otworzył ogień do rodziny i policjantów. Ranił sześć osób.
Wyrok, który zapadł 25 września w katowickiej okręgówce otwiera drzwi do przyznania odszkodowania od Skarbu Państwa rodzinie Krzysztofa W., górnika, który w 2010 roku doprowadził do strzelaniny na osiedlu w Boguszowicach. Podczas wymiany ognia pomiędzy 39-latkiem a policją, kula wystrzelona przez antyterrorystę raniła w żuchwę jego nastoletniego syna. Teraz domaga się od śląskiej policji 295 tysięcy złotych zadośćuczynienia.
Sprawa ma swój początek w sierpniu 2010 roku w rybnickiej dzielnicy Boguszowice. 39-letni wówczas Krzysztof W. urządził awanturę, bo rodzina nie pozwoliła mu zrobić grilla. Podczas kłótni wyciągnął broń i ranił żonę, szwagra, sąsiadkę, teściową i teścia. Ostrzelał również karetki pogotowia i radiowozy. Ranny został jeden z policjantów. Dzięki sprawnej akcji antyterroryści zatrzymali Krzysztofa W. Wkrótce został uznany za niepoczytalnego i umieszczony w zakładzie psychiatrycznym.
Sprawa ma jednak swój dalszy ciąg. Podczas wymiany ognia ranny został nastoletni syn desperata. Zabłąkana kula wystrzelona przez jednego z policjantów trafiła go w szczękę. Dwa lata po strzelaninie sprawa trafiła na wokandę, toczyła się jednak za zamkniętymi drzwiami. Oprócz roszczeń syna, jego matka domaga się od Skarbu Państwa kwoty pięciu tysięcy złotych. To koszty, które miała ponieść jeżdżąc z synem po szpitalach.
– Sąd uznał, że policjanci nie złamali prawa – mówi nam sędzia Krzysztof Zawała, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Katowicach. – Wyrok, który zapadł to tak zwany wyrok wstępny czyli jest to taki wyrok, który nie kończy całego postępowania, a jedynie przesądza zasadę odpowiedzialności strony pozwanej. O ile ten wyrok się uprawomocni, sąd będzie mógł się zająć ewentualnymi świadczeniami i kwotami jakie mogłyby być wypłacone – mówi sędzia.
Co istotne, śląska policja nie odpowiada w tej sprawie na ogólnych regułach czyli na zasadzie winy, dlatego, że cała akcja pacyfikacji niebezpiecznego strzelca odbyła się w granicach prawa. – Policja w ramach tej akcji nie przekroczyła prawa, ale ponieważ doszło do wypadku sąd uznał, że roszczenia są zasadne. W prawie karnym nie ma takiej możliwości, daje je natomiast prawo cywilne. Mimo braku zawinienia prawo cywilne zezwala na sadzie wyjątku sięgnięcia do innej niż zasady winy – zasady słuszności. Policja jest niewinna, jednak postrzelony doznał cierpień, chorował, ponosił wydatki związane z leczeniem i z tych humanitarnych względów należy mu tą szkodę naprawić – tłumaczy wyrok sędzia Zawała.
Zaraz po strzelaninie poprawność działań policjantów badała również Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, nie dopatrzyła się jednak, podobnie jak sąd, żadnych nieprawidłowości przy akcji policjantów. Wątpliwości śledczych budził również arsenał zgromadzony przez Krzysztofa W. W śledztwie nie udało się ustalić skąd miał kilka rodzajów broni: długiej i krótkiej, gazowej i ostrej. Sam tłumaczył, że kupował części między innymi w na zlotach fanów militariów m.in. w Czechach jak również w internecie.
Adrian Czarnota