O Mikołaju mówia opowiadają ludzie związani z Rybnikiem
Mikołajkowe wspomnienia m.in. Marka Wleciałowskiego, Adama Drewnioka czy Wojciecha Bronowskiego.
Marek Wleciałowski, trener Energetyka ROW Rybnik
Najpiękniejszy Mikołaj był wtedy, kiedy byłem małym chłopcem. Miałem chyba dziesięć lat. Siedziałem przy oknie i patrzyłem na piękne niebo. Nagle rodzice powiedzieli, że coś wydarzyło się w moim pokoju. Kiedy do niego wszedłem, zobaczyłem prezent. Był nim kij do gry w hokeja. A były to czasy, gdy wraz z kolegami na placu przed szkołą własnymi siłami przygotowywaliśmy lodowisko. Taki podarunek był więc dla mnie spełnieniem marzeń.
Magdalena Figura, sędzina piłkarska
Każdy Mikołaj był wspaniały, choć pamiętam, że zawsze strasznie się bałam. A to dlatego, że strój Mikołaja, który funkcjonował w mojej rodzinie miał bardzo realistyczną maskę, której dzieci po prostu się bały! Jednak prezent zawsze mi ten strach wynagrodził. Pamiętam, że kiedyś dostałam lalkę Barbie, z całym wyposażeniem: sukienki, buty, torebki. Po prostu szał! Co więcej, każdego roku pisałam z moimi młodszymi siostrami list do Mikołaja, który kładłyśmy z prawej strony na parapecie w sypialni rodziców. I prawie zawsze dostawałam to, o co poprosiłam. Pamiętam też, że poza Mikołajem, odwiedzały nas również naprawdę straszne diabły. Kiedyś siedziałam na kolanach Mikołaja, kiedy jeden z diabłów zabrał mi kapcia. Decybele mojego płaczu było słychać chyba na drugim końcu Świerklan.
Adam Drewniok, zespół Carrantuohill
Pamiętam, że kiedyś dostałem takie klocki lego, z których budowało się dom. U nas za komuny wprawdzie były jakieś klocki, ale nie pozwalały na wyzwolenie tak dużej kreatywności. Wtedy dostałem klocki będące zupełną nowością, a był to prezent z Niemiec. Wspominam dobrze także spotkania z Mikołajem w przedszkolu, choć tam prezenty były raczej uboższe. U nas na Śląsku piękne jest to, że 6 grudnia przychodzi Mikołaj, a na Boże Narodzenie prezenty przynosi Dzieciątko. W Polsce dzieci są pokrzywdzone, bo amerykański Mikołaj przychodzi na Wigilię.
Wojciech Bronowski, animator kultury
Kiedy byłem mały, czekałem na przybycie Mikołaja z prezentami. Już jako dorosły mężczyzna miałem okazję na własne oczy zobaczyć dom Mikołaja w fińskiej miejscowości Rovaniemi, tuż obok koła polarnego. Rozmawiałem z Mikołajem nazywanym świętym, choć na świętego raczej nie wyglądał i odpisywałem w jego domku na listy 3 milionów dzieci. Patrząc przez okno, można było zobaczyć na płotem 30 reniferów. Było to niezwykłe przeżycie w baśniowej atmosferze. Kawałek baśni w realnym świecie. Polecam wszystkim!
Bartosz Demczuk, Kabaret Młodych Panów
Najbardziej wspominam te spotkania z Mikołajem z czasów mojego dzieciństwa, z czasów poprzedniej epoki. Wiadomo, że o słodycze było ciężko także każda czekoladka, cukierek czy cokolwiek słodkiego cieszyło tak jak teraz dzieci (moje też) cieszą się na widok klocków z Danii lub lalki z USA. Sam też kilka razy byłem Mikołajem i te czas równie miło wspominam – te miny i uśmiechy dzieci oraz płacz na mój widok – niby oczekują świętego a jak już się pojawi to w ryk :). Najważniejsze, że ja lubię być takim św. Mikołajem na co dzień, a i lubię być obdarowywany – żeby nie było, gdyby ktoś chciał mi coś dać .
Marek Krząkała, poseł RP
Jak sięgam wstecz pamięcią, nie przypominam sobie Mikołaja z dzieciństwa. Jedynie, kiedy patrzę na zdjęcia z Mikołajem i moją wystraszoną minę (miałem może 5 lub 6 lat) wiem, ze bałem się spotkania z nim. Widocznie musiałem coś przeskrobać. W pamięci mam natomiast czas, kiedy sam przebierałem się za Mikołaja dla córki. Przed oczyma mam jej zaciekawioną twarz i chęć dotknięcia mojej białej brody, co omal nie skończyło się katastrofa i zdemaskowaniem. Na szczęście udało mi się wyjść z opresji. To był wspaniały czas. Mogę tylko żałować, ze dziś już nie wierzy w św. Mikołaja, ale z każdego prezentu się cieszy.