Stereotypy nie muszą być złe
Z Elżbietą Pawliczek, psychologiem dziecięcym rozmawiamy o programie proponowanym w przedszkolach biorących udział w projekcie „Szczęśliwa 15” oraz stereotypach, potrzebach przedszkolaków, różnicach płci i kryzysie męskości.
Marek Pietras: Czytała pani program „Poradnik dla nauczycieli – jak stosować zasadę równego traktowania kobiet i mężczyzn” autorstwa Anny Dzierzgowskiej, Joanny Piotrowskiej i Ewy Rutkowskiej?
Elżbieta Pawliczek: Tak. Gdybym miała wyrazić swoją opinię w sprawie tego poradnik, to bym powiedziała, że wprowadza ogromne zamieszanie.
Dlaczego?
Ponieważ neguje różnice.
Jakie?
Jest ich sporo. Mama różni się od taty. Jeden kolega jest inny niż drugi. Są ludzie bogaci i biedni. Różnice występują również w nas samych. Nasz najlepszy przyjaciel raz jest bardzo przyjacielski, a czasem mniej. Raz mama jest dobra, bo daje prezenty, innym razem jest karząca, wymusza pewne zachowania, a gdy ich nie spełnimy, dostaniemy karę. To samo dotyczy taty. Pamiętajmy, że najistotniejsze w rozwoju dziecka jest poradzenie sobie z tymi różnicami. Pierwszą różnicą jaką dostrzega dziecko, jest ta pomiędzy kobietą a mężczyzną. To co obecnie jest proponowane, m.in. w poradniku, to zniwelowanie tych różnic. Ja to widzę, jako ogromny zamęt, który wkrada się w życie dziecka.
Czyli pani zdaniem to, że się różnimy to nic złego?
Przyjęto założenie, że różnice pomiędzy chłopcami i dziewczynkami są złe. Tymczasem, to jest coś, co jest bogactwem życia człowieka. Różnice nie muszą oznaczać tylko i wyłącznie rywalizacji. Mogą one oznaczać uzupełnianie się, czerpanie z doświadczeń jednej grupy od drugiej. Jesteśmy jednością psychofizyczną, różnimy się natomiast cechami biologicznymi, jak również w sferze psychicznej. Prawda jest taka, że istnieją różnice pomiędzy kobietą i mężczyzną. I ten podział jest faktem. To tak, jakbyśmy zaprzeczali, że nie istnieje podział na pory roku.
Dzieci w przedszkolu dostrzegają już te różnice?
W przedszkolach, u dzieci ten podział bardzo szybko się ujawnia i wynika on głównie z biologii. Neguje się obecnie, że chłopcy się rozpychają, walczą a przecież to wynika z ich natury. Niwelowanie tego, że chłopcy są bardziej ekspansywni, postrzeganie tego jako zło, jest niedobre. Ja zawsze zastanawiam się nad tym, jak ten potencjał, który jest inny u chłopców i dziewczynek podtrzymywać, wykorzystać.
Poradnik mocno neguje stereotypy, które mają wpływ na wychowanie dzieci.
W odczuciu autorek programu stereotypy kobiecości i męskości to jest coś, co zubaża. A jest tak, że stereotypy w jakimś stopniu porządkują nasze życie. Problem jest, kiedy te stereotypy są zbyt sztywne. Ale one nie pojawiły się znikąd. Wiele rzeczy z naszej przeszłości jest cenne. Powinniśmy z tego czerpać, a nie tylko negować.
A co ze stwierdzeniem, że chłopcy są faworyzowani w przedszkolach. Że poświęca im się więcej czasu?
Nie zgadzam się z tą teorią. Uważam, że jest inaczej. Przede wszystkim w przedszkolach pracuje kadra kobieca. I to co ja obserwuje jako trudną tendencję, to brak dostosowania przedszkoli do potrzeb chłopców. Tak naprawdę są oni kształtowani przez panie przedszkolanki. Czyli siła chłopców, ich agresja, ale nie w rozumieniu negatywnym, która pojawia się u nich bardzo szybko, jest tłumiona. Gdy tak się dzieje, zaczyna się problem.
Co należy więc robić z nadmiarem energii u chłopców?
Należy pokazywać im, jak mają ukierunkować swoją agresję, żeby nie była ona związana ze szkodą dla innych. Wiem, że to jest bardzo trudne.
Autorką programu nie podobają się również bajki w przedszkolach.
Przyznam, że gdy przeczytałam fragment o baśniach, a tak się składa, że często wykorzystuję je w psychoterapii dzieci, uznałam że autorki w tym temacie wykazały się dużą ignorancją. Uznały, że baśnie kształtują w dziewczynkach bierność.
A jest inaczej?
Twierdzenie, że takie baśnie jak np. Kopciuszek, pokazują bierność kobiet jest błędem. Kopciuszek najpierw poddawany jest naciskom, jest bierny, ale w końcu wkracza na „swoją drogę”. Pokazany jest proces przejścia z bierności do wzięcia inicjatywy w swoje ręce. Dokładnie tak wygląda rozwój człowieka. Od bierność małego dziecka, do momentu podejmowania własnej inicjatywy. Baśnie nie są przestarzałym tworem, one pokazują mądrość ludu. To duże bogactwo. Baśnie uczą nas również, jak radzić sobie z wewnętrznymi konfliktami. Autorki poradnika, zauważały również, że Baba Jaga, Macocha, czyli postacie negatywne, to kobiety. Oczywiście, ale jest też Dobra Wróżka. To pokazuje dwa oblicza jednej osoby. Dobra Wróżka, to matka dająca, a Baba Jaga to matka karząca. To jest bardzo cenne, aby zobaczyć osobę w całości.
Ludzie którzy mają problemy psychiczne bardzo często pamiętają swoje matki, również ojców, jako kogoś super dobrego, albo totalnie złego. A tak nie jest. W terapii zawsze dochodzimy to tego, że matka była i dobra i miała trudne zachowania, np. wymagająca, albo wpadająca w gniew, po prostu zwykły człowiek. Tego uczą właśnie baśnie.
Głównie uczyć powinni chyba jednak rodzice?
I tak się dzieje. Ale obecnie często mam na terapii chłopców, którzy albo cierpią na lęki, albo mają wzmożone zachowania agresywne. Obserwuję, że często są to chłopcy, u których znaczący wpływ na wychowanie miały kobiety. A ojcowie byli mniej obecni.
Z czego to wynika?
Z ogromnego kryzysu męskości. Obecnie kobiety są o wiele bardziej aktywne. Do tego mają swój sposób na wychowanie chłopców, którym trudno potem odnaleźć się we wzorcach chłopięcych.
Jednak świat idzie do przodu, zmiany są nieuniknione.
Wiem, że zmienia się rzeczywistość, że przetrwają tylko te systemy, które potrafią być elastyczne. Ale to nie oznacza, że wszystko musi być pomieszane. Ja nie mam nic przeciwko temu, aby wychowywać dziewczynki tak, aby były bardziej samodzielne, same decydowały o swoim losie. Ale to nie musi opierać się na zacieraniu różnic.
Czy według pani 4, 5-latkowie są gotowi na dyskusję o równości płci?
Nie. Sześciolatkowie również nie są na to gotowi. Dlatego byłabym bardzo ostrożna we wprowadzeniu założeń z tego poradnika. Osobiście nie wysłałbym dziecka do przedszkola, które będzie na nim opierać swój program. Są tam cenne rzeczy, ale główna idea, mówiąca że stereotypy są zagrażające, a różnice płci to coś złego, trochę ten program deprecjonuje. W moim odczuciu różnice są bardzo ważne, nie zauważanie tego, to negowanie rzeczywistości.
Autorki poradnika, cytując Karin Graff, stawiają tezę, że jeżeli dziecko w wieku przedszkolnym nie zostanie odpowiednio wyedukowane, to później nie ma szans na zmianę jego zachowań, poglądów bo będzie już żyło wg. stereotypów.
Nie zgadzam się z tym. Człowiek rozwija się całe życie. Bardziej niebezpieczne jest to, że zaprzecza się np. „energii” występującej u trzylatka bądź czterolatka. Okres od 3 do 5 roku życia, to okres bunty i przekory. Bardzo ważny. Jeżeli na tym etapie tłumi się złość dziecka, to później mamy do czynienia z czymś takim jak lęki. Zadaniem rozwojowym nie jest to, żeby dziecko dziko wyładowywało tą energię, ale żeby nauczyło się ją odpowiednio ukierunkować. Tego należy nauczać.
Czy rodzice muszą się obawiać, posyłając dzieci do przedszkola?
Rola rodziców jest trudna. Nie do końca przecież wiedzą, co dzieje się na zajęciach. Nie demonizowałbym jednak całej sprawy. Osobiście nie spotkałam się z tym, nie miałam również takich sygnałów, by przedszkolanki zabraniały się bawić dziewczynkom zabawkami chłopców i odwrotnie. Zagrożenia opisywane w programie, o którym rozmawiamy, są więc często wyolbrzymione. A to, że dziewczynki wolą bawić się lalkami, a chłopcy pistoletami to naprawdę nic złego.