Szybowce są dla wszystkich
Na ostatnich szybowcowych mistrzostwach świata juniorów reprezentacja Polski wywalczyła złoty medal. Członkiem tej ekipy był Mateusz Siodłoczek z rybnickiego aeroklubu. – Teraz chcemy przygotować się jak najlepiej do kolejnych mistrzostw, które organizuje Australia w 2015 roku – mówi Siodłoczek, aktualny mistrz Polski juniorów w klasie Standard.
Dzięki ojcu
Mateusz przygodę z szybownictwem, na poważnie, rozpoczął w wieku 16 lat. – Duży wpływ na to, że trafiłem do tego sportu ma fakt, że pilotem jest mój tata – przyznaje Siodłoczek, mieszkaniec Rydułtów, który na co dzień studiuje na Politechnice Śląskiej, na wydziale transportu, specjalizacja nawigacja powietrzna. Pierwszy swój lot wykonał jako pasażer. Poleciał z tatą mając 13 lat. Jak twierdzi, już wtedy wiedział, że będzie latać. – Tata wyszkolił mnie na szybowcach w 2007 roku i w 2011 roku na samolotach. Pamiętam, że dosyć często gdy zapowiadała się dobra pogoda, w trakcie jazdy do szkoły, zawracałem i jechałem na lotnisko – opowiada Mateusz i dodaje, że cała frajda z latania szybowcem, to udział w zawodach. – Latanie nad lotniskiem, gdy dużo się lata w ciągu sezonu, jest nudne. Zawody dają możliwość nieustannego realizowania konkretnych celów, rywalizacji przy tym z innymi zawodnikami. To daje prawdziwą satysfakcję – twierdzi szybowcowy mistrz Polski. Opowiada również, że każdy lot jest inny, ponieważ pogoda nigdy nie jest taka sama. – Gdybym miał wybrać swój najciekawszy lot, to byłyby to jeden z tych w górach. Zwłaszcza latanie bardzo blisko skał w Tatrach, czy loty wysokościowe dają dużą frajdę. Ja najwyżej wzbiłem się na wysokość 6 700 m. n.p.m., przy wietrze 115 km/h i temperaturze - 30 minus 30°C – mówi Mateusz Siodłoczek.
Talent szybowcowy
W sporcie szybowcowym Polska plasuje się na pierwszym miejscu w rankingu światowym. Aby utrzymać ten stan rzeczy, członkowie kadry Polski juniorów zostali objęci projektem „Talent szybowcowy”. Ma on na celu przygotowywanie reprezentacji na następne szybowcowe mistrzostwa świata. Trzeba pamiętać, że juniorzy jako studenci i uczniowie łączący naukę z realizacją zadań sportowych, nie mają możliwości wykonywania pracy, która umożliwiłaby całkowite finansowanie przygotowań do mistrzostw. W przeciwieństwie do swoich rówieśników z zagranicznych reprezentacji, nie posiadają też wystarczających dotacji państwowych i sami muszą starać się o finansowanie zawodów i zgrupowań. – Mamy nadzieję, że dzięki temu projektowi uda się pozyskać jakieś środki, które choć w części pokryją koszty związane ze startami w zawodach i przygotowaniami do mistrzostw świata – tłumaczy członek rybnickiego aeroklubu.
Dla wszystkich
Żeby latać szybowcami nie trzeba jednak uprawiać tego sportu zawodowo. – W Rybniku cały czas szkolimy chętnych. Zdarza się, że przychodzą do nas osoby w bardzo podeszłym wieku. To akurat nie jest przeszkodą. Wiadomo, że jeżeli ktoś chce osiągać wyniki, to musi mieć pewne predyspozycje – twierdzi Siodłoczek. Koszt szkolenia na pilota szybowca to kilka tysięcy złotych. Wtedy poznaje się tajniki startu, manewrowania czy lądowania. Potem można już czerpać przyjemność z samodzielnego latania.
Aby odnosić sukcesy wśród profesjonalistów, bardzo ważna jest liczba godzin, spędzonych w powietrzu. Żeby się liczyć trzeba przelatać przynajmniej 200 godzin rocznie. – Ja w tym roku spędziłem w szybowcu 230 godzin. To sporo. Ale prawda jest taka, że oprócz studiów i latania na nic innego nie ma czasu – przyznaje i dodaje na zakończenie: – Wiem, że szybownictwo nie będzie nigdy sportem nr 1 w Polsce. Mimo to mam nadzieję, że znajdą się ludzie, firmy, które będą chciały nam pomóc. Bo szybownictwo to naprawdę piękny sport – zapewnia Mateusz Siodłoczek, który ma nadzieję, że podczas mistrzostw świata w Australii będzie reprezentował rybnicki aeroklub i dodatkowo przywiezie stamtąd medal.
Marek Pietras