Afera gender. Radni nie dali wiary rodzicom
Rada miasta odrzuciła skargę trzech rodzin na dyrektor Przedszkola nr 13 w Rybniku. Komisja rewizyjna nie dopatrzyła się uchybień w pracy kierownika placówki i mimo silnego oporu niektórych radnych Prawa i Sprawiedliwości, skarga przepadła.
Sprawa przedszkola nr 13 ciągnęła się od miesięcy. Afera wybuchła, gdy o sytuacji rodziców trójki dzieci napisał „Gość Niedzielny”. Autor artykułu sugerował, że rodzice, nie chcąc by ich pociechy uczyły się w przedszkolu o gender, zrezygnowali z udział w projekcie „Szczęśliwa 15”. Nie otrzymali również możliwości kontynuacji nauki w „trzynastce” z powodów ideologicznych. Rodzice, wyczerpawszy wszystkie inne możliwości, zwrócili się do urzędu miasta, kierując skargę na dyrektor Joannę Cichecką. – Skarga dotyczyła nagannego zdaniem rodziców prowadzenia projektu „Szczęśliwa 15”, odmowy przyjęcia ich dzieci do przedszkola po złożeniu rezygnacji z udziału w tym projekcie oraz dyskryminacji w dostępie do przedszkola ze względu na światopogląd. To trudna skarga do rozpatrzenia – mówi radny Leszek Kuśka, przewodniczący komisji rewizyjnej, która rozpatrywała skargę.
Pół-prawda i nieprawda
Komisja spotykała się wielokrotnie, zapraszani byli rodzice, dyrekcja oraz z-ca prezydenta Joanna Kryszczyszyn. Najsurowiej postawę dyrekcji przedszkola oceniał radny Henryk Cebula. – Pani dyrektor wprowadziła projekt nieprawidłowo, autorytarnie wybierając dzieci. W regulaminie projektu jest zapis, że każdy uczestnik ma prawo z niego zrezygnować. Rodzice więc zrezygnowali – z projektu, a nie z przedszkola. Samo rozwiązanie umowy było nieprawidłowe, gdyż nie dotrzymano trzymiesięcznego terminu wypowiedzenia, nie zebrała się rada pedagogiczna – mówi.
Problem jednak w tym, że – zdaniem większości radnych z komisji rewizyjnej, rady miejskiej oraz samego magistratu, pismo skierowane do rodziców z informacją o przyjęciu ich rezygnacji, nie jest formalnie rozwiązaniem umowy. W tej kwestii zdania podzielone są również w samym Prawie i Sprawiedliwości. – Pan radny Cebula wygłasza pół-prawdy i nieprawdy – mówi Andrzej Wojaczek, przewodniczący rady miejskiej, członek PiS. – Połowy z rzeczy, które rzekomo cytowała i robiła pani dyrektor, w ogóle nie było – dodaje. Wtóruje mu zresztą Leszek Kuśka: – Trzeba jasno zaznaczyć, że to nie pani dyrektor wypowiedziała rodzicom umowę. To rodzice wypowiedzieli przedszkolu uczestnictwo z projektu, które było ściśle związane z tą grupą w oddziale.
Sama skarga podzieliła również radę, która ostatecznie oddaliła sprawę rodziców z P13. 18 radnych głosowało za, 2 radnych wstrzymało się od głosu. Tylko czwórka rajców postanowiła trzymać stronę rodziców.
Koniec medialnej burzy
Tematem „Afery gender” lokalne media żyły od kilku miesięcy. Pojawiały się różne głosy, od broniących dobrego imienia dyrektor Joanny Cicheckiej, po krytykę i potępienie pomysłu wprowadzenia ideologii gender do przedszkoli. W całym zamieszaniu większości umykało jednak sedno całego problemu. W tym przypadku sprawa nie poszła o gender, a o chory system, który z góry narzuca ilość dzieci w oddziale, który wymaga, by – nawet nie przysyłając dziecka do przedszkola – opłacać składkę, który też spowodował, że rodzice trójki maluchów poczuli się wykluczeni. – Jeśli oderwiemy tę sprawę od kwestii ideologicznych, które tak wszystkich poruszają, to jest ona prosta. Rodzic zrezygnował z oddziału objętego projektem. W tym wypadku, jeśli wszystkie inne miejsca są zajęte, jedyne co możemy zrobić, to wskazać rodzicom miejsca w innych przedszkolach – mówiła jeszcze podczas posiedzeń komisji Joanna Kryszczyszyn. – W tym jednak przypadku, biorąc pod uwagę właśnie tę drażliwą kwestię, naprawdę staraliśmy się załagodzić konflikt, prosiliśmy rodziców, by poczekali i przekonali się, że projekt „Szczęśliwa 15” jest realizowany zgodnie z obowiązującym programem nauczania – dodała.
Rodzice jednak czekać nie chcieli, miejsc dla nich zabrakło i dopiero po kilku tygodniach udało się znaleźć trzy wakaty w Przedszkolu nr 13. W pewnym sensie, zawiodła także komunikacja i transparentność działań. Tutaj jednak trudno wskazywać winnych, gdyż każda ze stron mogła sprawę rozegrać inaczej. Dyrekcja przedszkola w inny sposób sformułować pisma, magistrat – realizując projekt unijny – nakładać na wykonawców obowiązek dokładnego wdrażania rodziców w jego założenia, a rodzice? Nauczką jest chyba to, by nie podpisywać niczego, czego nie jesteśmy pewni.
(mark)