Kosze płoną na osiedlach
W Rybniku zniszczenia i kradzieże kontenerów na odpady komunalne i segregowane to niemal codzienność. W ostatnim czasie w zasobach jednej ze spółdzielni mieszkaniowych spalono aż 13 pojemników, a wykrywalność sprawców takich zdarzeń jest niestety żadna.
Na kilka tysięcy złotych spółka EKO szacuje straty, jakie tylko w tym roku poniosła z tytułu zniszczonych kubłów na posegregowane śmieci. Służące segregacji kolorowe kubły ustawione są głównie na terenie rybnickich osiedli mieszkaniowych. To dzięki nim w mieście realizowana jest zbiórka odpadów selektywnych. Jednak od pewnego czasu kolorowe kubły stają w ogniu. Głównie te przeznaczone na plastikowe butelki. I chociaż jak na razie nikogo nie złapano na gorącym uczynku, to jednak wszystko wskazuje na to, że ktoś specjalnie je podpala. Są wykonane z łatwopalnego plastiku, więc spalają się doszczętnie razem z zawartością. – Sprawa jest poważna. Pojemniki do selektywnej zbiórki śmieci ustawione są zazwyczaj bardzo blisko budynków mieszkalnych, tuż obok osiedlowych parkingów. O tragedię więc nietrudno. Tym bardziej, że są miejsca na terenie miasta, jak na przykład ulica Św. Antoniego, gdzie już po raz trzeci z rzędu spłonęły kolejne ustawione tam kontenery. Tymczasem koszt jednego to wydatek około 900 złotych! Czyżby z tego powodu miało dojść do sytuacji, kiedy z rybnickich ulic zaczęłyby znikać pojemniki na posegregowane śmieci? Koszty zbiórki odpadów są wysokie a konsorcjum firm odbiera odpady z Rybnika w bardzo niskiej stawce – informuje Renata Perdak, dyrektor handlowy w spółce EKO. Pojemniki najczęściej podpalane są na osiedlach przy ul. Św. Antoniego, Andersa, Św. Józefa, Wyzwolenia i Mariańskiej. Spółka rozpoczęła rozmowy z władzami spółdzielni mieszkaniowych, aby te również partycypowały w kosztach pojemników ustawianych w miejsce tych, które spłonęły. – Dziwi nas brak reakcji społecznej mieszkańców. Przecież osiedlowe kosze to wspólne dobro, za które płaci każdy z mieszkańców. Apelujemy więc o powiadomienie policji lub straży miejskiej w przypadku zauważenia czegoś niepokojącego. Byłoby dobrze, gdyby także służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo na terenie miasta poradziły sobie z tym problemem – mówi Rafał Tkocz, dyrektor ds. transportu i logistyki w firmie EKO.
Szymon Kamczyk