Wcale nie takie Ciemne Typy
Do Towarzystwa ciągle zgłaszają się nowi członkowie.
Drabowie i drabinki, przyjaciele chodzący razem po górach i modlący się za siebie. 18 maja 1924 roku, z inicjatywy Piera Giorgia Frassatiego i Marca Beltramo, weszli w skład Towarzystwa Ciemnych Typów. Na włoskiej równinie Pian Della Mussa (1850 m n.p.m.), z widokiem na piękne Alpy, położyli duchowy fundament pod przyszłe wzajemne relacje. Jako członkowie wyjątkowej grupy w pisanych do siebie sprawozdaniach z górskich wypraw, humorystycznie witali się artyleryjskimi salwami: Bum, bum, bum! Żegnali – wesołym okrzykiem: Terror omnia vincit (Terror wszystko zwycięży). Wszystko – w ogromnym poczuciu humoru! Początkiem, od którego liczyli działalność Towarzystwa, była tajemnicza data 28 kwietnia.
Nasze, polskie Towarzystwo Ciemnych Typów powołaliśmy 89 lat od tamtego dnia. Chodziliśmy już razem po górach, spotykaliśmy się w parafii lub na katechezie. Teraz – i my pamiętamy o sobie w regularnej modlitwie, wypraszając siłę do dobrego, pięknego i świętego życia.
Błogosławiony Pier Giorgio pisał w jednym z listów: „Wiara daje siłę do znoszenia cierni, jakimi usłane jest życie”. Wiara jest motywem, który trzyma nas razem!
Frassati mówił o ciemnych typach: „Niewielu, ale dobrych jak makaron!” Nas jednak ciągle przybywa i z każdym tygodniem jest nas coraz więcej. Choć cieszy nas liczba, nie ona stanowi o mocy, jaka ukryta jest w naszym Towarzystwie. Największą jego siłą jest wzajemne duchowe wspieranie. Codziennie każdy ciemny typ dobija się do Boga, prosząc, by miał On w swojej opiece każdego draba i drabinkę. Modlimy się o swoje dusze, byśmy nie błądzili, ale byli prowadzeni przez Chrystusa. Byśmy Jemu potrafili zaufać, bo – jak sam mówi w Piśmie – tylko przez Niego możemy dotrzeć do Ojca.
Nasze święta to wspólne górskie wędrówki. Dzielimy w ten sposób pasję naszego patrona, który uwielbiał wspinać się na alpejskie szczyty ze swoimi przyjaciółmi. Za jego przykładem zabieramy na szlak bliskie nam osoby, by razem cieszyć się przynależnością do wspólnoty. Góry to mają do siebie, że likwidują bariery i otwierają ludzi na siebie – są dobrym miejscem do budowania wspólnoty.
Podobnie jednoczy nas wspólna Msza św. – na szlaku lub przed wyjściem. Zawsze przypomina nam, z kim jeszcze się spotykamy. Ta atmosfera zostaje w nas na długo. Wspomnienie ludzi, z którymi nawiązaliśmy więź, daje olbrzymią radość. Wprost nie można doczekać się następnego razu. I bardziej chce się modlić. Zupełnie jakby w drugim doświadczyło się Boga. No właśnie.
Marek Borkowski, ciemny typ
Nie dziwi mnie, że człowiek, jakim był bł. Piotr Jerzy Frassati, założył wraz ze swymi przyjaciółmi tego typu towarzystwo. Chciał, by ludzie, których łączy ta sama wiara, łączą te same wartości i zainteresowania trzymali się razem. W Towarzystwie Ciemnych Typów priorytetem jest wzajemna modlitwa, w której codziennie wszyscy o sobie pamiętają. Obowiązuje zasada: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! I niesamowita jest ta świadomość, że za mnie, ciemnego typa, odmawiającego codziennie krótkie: „Pod Twoją obronę…”, w tym samym dniu, w ten sam sposób modli się ponad dwieście osób. Jest odczuwalne to wsparcie modlitewne – bardzo potrzebne i nas wszystkich jednoczące. Wspaniale, gdy się spotykamy; gdy razem podejmujemy różne inicjatywy; gdy maszerujemy na górskich szlakach z różańcem w ręku. Dostrzegamy u siebie różnorodność charakterów i talentów – zdajemy sobie sprawę z tego, że nikogo nie ma tu przez przypadek. Każdy jest potrzebny i dla innych bardzo ważny! Naśladowanie bł. Frassatiego ma być radosnym przestrzeganiem rad ewangelicznych. To także głoszenie Ewangelii i wspólna modlitwa, które w naszej zwykłej codzienności daje nam radość i satysfakcję. Naszym celem jest kontynuowanie tego, co rozpoczął bł. Frassati: jednoczenie ludzi w braterskiej wspólnocie i przyprowadzaniu siebie nawzajem do Chrystusa.
Daniel Indeka, ciemny typ