Hospicjum to nie „umieralnia”
Rozmowy o życiu, cierpieniu, umieraniu i śmierci.
Pomimo dużych nadziei i rozwoju nauki problem chorób nowotworowych wciąż jest daleki od rozwiązania. Dane globalne pokazują, że śmiertelność z powodu chorób nowotworowych na całym świecie niestety wzrasta.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przewiduje, że w 2020r. z powodu nowotworów nastąpi około 10 mln zgonów z czego 7-8 mln w krajach rozwijających się, podczas gdy ich liczba w krajach uprzemysłowionych nie zmieni się i wyniesie 2-3 mln. W naszych czasach rozpoznanie choroby nowotworowej nie jest równoznaczne z „wyrokiem śmierci”. Coraz więcej nowotworów potrafimy bardzo skutecznie leczyć, nie mniej jednak nadal mamy i będziemy mieli do czynienia z chorymi, których wyleczyć z choroby nowotworowej – z różnych przyczyn – po prostu już nie można. Co nie oznacza, że nie można im pomóc w ogóle! Nie można godzić się ze stwierdzeniami niektórych lekarzy „to jest nowotwór, tutaj już nic nie można zrobić”, „przecież to jest rak, to musi boleć”. Wcale nie musi boleć i bardzo wiele można zrobić – zajmują się tym lekarze specjalizujący się w medycynie paliatywnej i zatrudnieni w hospicjach.
Opieka paliatywna (czy mówiąc w dużym uproszeniu hospicyjna) to aktywna, całościowa opieka nad pacjentem z zaawansowaną, postępującą chorobą (najczęściej nowotworową, ale nie tylko). Podstawowe znaczenie ma leczenie bólu i innych objawów oraz zapewnienie wsparcia psychologicznego, społecznego i duchowego. Definicja podkreśla, że otoczeni opieką są chorzy z nieuleczalną, postępującą chorobą, a więc w tym okresie, kiedy nie ma już racjonalnej nadziei na wyleczenie, a śmierć chorego jest najbardziej naturalną i przewidywaną koleją rzeczy. Aby to zapewnić leczenie w tym okresie musi obejmować wszystkie sfery życia chorego: fizyczną, psychosocjalną i duchową.
Aspekt fizyczny to przede wszystkim łagodzenie bólu (przy dobrze prowadzonym leczeniu przeciwbólowym można uwolnić od bólu 80 – 90 proc. chorych z nowotworem) i innych nieraz bardzo dokuczliwych dolegliwości somatycznych (duszności, osłabienia, zaparć, nudności, wymiotów itd). Potrzeby socjalne i psychiczne to przede wszystkim ograniczanie poczucia osamotnienia, izolacji społecznej i akceptacji ze strony otoczenia i umożliwienie choremu i jego najbliższym pogodzenia się z nadchodzącą śmiercią. Potrzeby duchowe, to niezależnie od światopoglądu, próba znalezienia odpowiedzi na pytania dotyczące sensu kończącego się życia, sensu cierpienia i „rozliczenia się” z odchodzącym światem doczesnym. Medycyna paliatywna jest więc medycyną życia – życia w jego ostatnim okresie, nie „medycyną śmierci”, a hospicjum to nie „umieralnia” (jak to często funkcjonuje w potocznych opiniach i wyobrażeniach), tylko miejsce w którym chorzy (nie mający do tego warunków w swoich domach rodzinnych) godnie i w możliwie największym komforcie dożywają swoich ostatnich dni.
Cezary Lepiarczyk