Francuzi pielgrzymują z rybniczanami
Pierwsza wizyta w Polsce zrobiła na nich ogromne wrażenie. Byli zachwyceni naszym krajem, gościnnością, kulturą i oczywiście urodą polek. „Piękna blondynka! – rozbrzmiewało co chwilę z ust chłopaków. Oczywiście po francusku.
Rodzina Ortner to przede wszystkim wspaniałe osoby, pełne empatii, poczucia humoru i chęci niesienia pomocy innym. Przyjaźnie nastawieni do ludzi z łatwością nawiązywali nowe kontakty. Byli dla nas najlepszym przykładem na to, że Polska może zachwycać. Z radością wspominają dwutygodniowy pobyt w naszym kraju i co najważniejsze, zamierzają wrócić i po raz drugi wziąć udział w rybnickiej pielgrzymce, już w tym roku.
Od Paryża do Częstochowy
– Zostali zaproszeni do Polski przez zaprzyjaźnionego księdza Szczepana, który jest także naszym znajomym – wyjaśnia pani Mruzek, która przez kilka dni gościła francuzów w swoim domu. – Ksiądz Szczepan chciał pożegnać się ze swoimi rodzinnymi stronami przed tym, jak miał wyjechać na misje do Senegalu. Chciał to wyrazić min. przez pielgrzymkę. W geście wdzięczności za pomoc podczas jego studiów w Paryżu, zaproponował im przyjazd do Polski i wzięcie z nim udziału w pielgrzymce. We Francji nie ma takich pielgrzymek jak u nas. Ludzie tam pielgrzymują indywidualnie. Popularny jest szlag do Santiago de Compostella w Hiszpanii, który zresztą Thomas (ojciec i głowa rodziny) przeszedł sam. Nasza pielgrzymka, w której biorą udział całe rodziny, była dla nich czymś zupełnie nowym – kontynuuje pani Mruzek.
Zachwyceni Polską
Rodzina zanim wyruszyła w drogę do Częstochowy, spędziła tydzień w Krakowie. Była to dla nich pierwsza wizyta w Polsce, chociaż Thomas był tutaj już wcześniej, w 1991r na Światowych Dniach Młodzieży właśnie w Częstochowie. – Byli zachwyceni naszym krajem, gościnnością, kulturą i rzecz jasna, urodą polskich dziewcząt, co zresztą często powtarzali – śmieje się pani Mruzek i dodaje: – Smakowała im także polska kuchnia, szczególnie pierogi. Na pożegnanie dostali od nas książkę z przepisami, oczywiście po francusku – tłumaczy.
Okazuje się, że sama pielgrzymka także zrobiła na nich niesamowite wrażenie. – Bardzo podobały im się pieśni, zorganizowanie, otwartość Polaków. Bardzo ich cieszyło, że organizatorzy pielgrzymki dali im możliwość wyrażania siebie m.in. poprzez modlitwę i pieśni śpiewane po francusku, które pielgrzymi razem z nimi powtarzali. Mogli także dawać innym świadectwo i dzielić się kulturą. Duże wrażenie zrobił na nich fakt, że tak wielu ludzi łączy jeden cel, razem pielgrzymują, razem przeżywają tę pielgrzymkę i są przede wszystkim wspólnotą, a nie jednostkami – opowiada rybniczanka. Wspomina również o tym, że rodzina była bardzo wdzięczna ks. Markowi, za umożliwienie im bycia przed samym obrazem M.B Częstochowskiej w momencie czuwania z soboty na niedzielę, było to dla nich ogromne przeżycie. Podeszli do tego bardzo poważnie, ubrali się uroczyście, a Thomas miał na sobie nawet koszulę z krawatem.
Muzyka, śpiew i książki
Jak się okazuje, rodzina Ortner to także bardzo uzdolnieni i ciekawi świata ludzie. Rodzice łączą swoją pracę przede wszystkim z niesieniem pomocy innym ludziom: matka jest położną, a ojciec pracuje jako pielęgniarz. Chłopcy natomiast posiadają talent muzyczny: śpiewają, grają na gitarze i pianinie. Jeden z nich potrafi także malować komiksy, narysował nawet pielgrzymkę w takim wydaniu. Co ciekawe, cała rodzina posiada tylko jeden telefon komórkowy, a mimo to potrafili się zorganizować i odnaleźć. – Bardzo mi się podobało, że na postojach chłopcy zamiast telefonów wyciągali książki i czytali. Trzeba przyznać, że nam Polakom trudno sobie wyobrazić takie funkcjonowanie – z jednym telefonem w rodzinie, tym bardziej tak licznej – mówi pani Mruzek.
Pielgrzymka, która łączy ludzi
Francuzom na tyle spodobało się w Polsce, że zamierzają odwiedzić nas ponownie i wziąć udział w tegorocznej pielgrzymce, co prawda w nieco zmienionym składzie. Tym razem będzie im towarzyszyła grupka ich znajomych z Francji. Można więc śmiało powiedzieć, że Rybnicka Pielgrzymka robi się coraz popularniejsza, nie tylko w Polsce ale i za granicą.
Magdalena Glen