4 tys. fanów szalało pod sceną
Cztery gwiazdy, kompletnie różne brzmienie i estetyka... Jeden punkt wspólny – porwana w wir szalonej zabawy publiczność. Dwunasta edycja jednego z najlepszych festiwalu rockowych w województwie śląskim przeszła do historii.
Na tegorocznej imprezie w Lyskach bawiło się około 4000 osób. Na dobry początek publikę rozruszały kwasożłopy pod wodzą Tytusa, czyli Acid Drinkers. Przyciągnęli pod scenę amatorów mocnego brzmienia. Po trzęsieniu ziemi, które zaserwowali heavymetalowcy z Poznania, przyszła pora na spokojnego rocka w wykonaniu Happysad. Miejsce fanów heavymetalu, którzy w niejednym pogo już byli, zajęło młodsze pokolenie, z przewagą dziewcząt, które śpiewem (i piskiem) dały wyraz uwielbienia dla zespołu. Festiwal w Lyskach był rzeczywiście magiczny. Magia mocnej muzyki, którą możemy umownie określić jako czarną, grała o lepsze z jej spokojniejszą, białą odmianą. Po Happysad publikę wzięli w obroty Hunter i Jelonek. Pod sceną rozpętało się piekło – ochrona miała pełne ręce roboty „przejmując” wyniesionych na rękach poza barierki fanów grupy... Nie obyło się bez efektów pirotechnicznych. Niesamowite widowisko rozgrzało do czerwoności publikę, która głośno domagała się bisu. Hunter wyszedł na scenę jeszcze raz, od ręki grając kilka numerów.
Na zakończenie zagrał Big Cyc. Bez Skiby. – Jak Skiba usłyszał, że to będzie magia, to się zainteresował, ale do rocka to on się już nie nadaje – żartował Jacek Jędrzejak, wokalista grupy. Co więcej można powiedzieć? Impreza udała się świetnie. Do zobaczenia za rok!
(żet)