Polak po prostu lubi się pośmiać
Z Piotrem Sobikiem, menedżerem Kabaretu Młodych Panów rozmawiamy o początkach kariery rybnickiego kabaretu, o Ryjku, konkurencji i godzinach spędzonych w busie.
Marek Pietras: Gdyby 10 lat temu, ktoś powiedział, że Kabaret Młodych Panów będzie jednym z najbardziej liczących się współcześnie kabaretów, uwierzyłbyś w taką przepowiednię?
Piotr Sobik: Najpewniej bardzo bym podziękował za wiarę i poprosił o trzymanie kciuków, a potem standardowo zabrałbym się do roboty. Może by się udało...
Co sprawiło, że projekt pt. KMP wypalił?
To standardowy banał, ale odpowiedzią jest wiara w sukces i skupienie na celu, a celem był właśnie sukces. Pamiętam, jak jeszcze przed pierwszym występem umówiliśmy się, że dajemy sobie rok czasu na to, aby wszystkie znaki na niebie i ziemi powiedziały nam „tak, to będzie to”. No i udało się – wyjazdy na pierwsze festiwale, w pierwszym roku działalności, dały nam najwyższe nagrody w historii wszystkich rybnickich kabaretów. Później takie rzeczy jak: mnóstwo pracy, czasem kłótni, wiele kilometrów w ciasnym samochodzie, stworzyły z nas ekipę nie do zdarcia. Co jakiś czas życie zmusza nas do tego, abyśmy sobie na nowo udowadniali, że ciągle taką grupą jesteśmy. Wbrew pozorom, dziś wcale nie jest łatwiej.
Było coś takiego jak przełom? Wydarzenie, które zdecydowało o sukcesie?
Przełom? Chyba nie. Bardziej proces. Bardzo mozolny, obarczony wieloma wyrzeczeniami. Choć oczywiście bez wygranej PAKI, Lidzbarka czy RYJKA pewnie nie byłoby tak łatwo. Taką „potrójną koronę” udało nam się zdobyć w 2007 roku. Już wtedy na stałe zadomowiliśmy się także w realizacjach telewizyjnych, które dały potrzebną rozpoznawalność. Pewnym przełomem, punktem w którym wiedzieliśmy, że nie ma już odwrotu był okres kilku miesięcy, kiedy wszyscy zrezygnowaliśmy z naszych stałych, pewnych i bezpiecznych miejsc pracy w szkołach i urzędach. Tzw. wóz albo przewóz. No i opłaciło się.
Jak wygląda życie grupy kabaretowej?
Przede wszystkim to nieustanne, czasem trudne męskie kompromisy. Staramy się zachować równowagę pomiędzy pracą i czasem wolnym. Dziś już mamy ten komfort i możemy sobie pozwolić na rezerwację np. wolnych weekendów, ale przez wiele lat nie było mowy o czymś takim. Jak tylko był występ, jechaliśmy do pracy niezależnie od prywatnych zobowiązań. Od wielu lat kierowcą jest ten, który ma najmniej przejechanych godzin, a do tego celu prowadzimy specjalny zeszyt. Na szczęście dzięki coraz lepszym drogom, na wyjazd do Gdańska nie musimy już się umawiać o 5 rano, wystarczy 12. Poza tym oczywiście wiele godzin prób, hot-dogi i kawa na stacjach, setki tysięcy przejechanych kilometrów, kilka zużytych samochodów, a czasem otwieranie szyb w busie dla chwilowej większej wentylacji...
To menedżer szuka pracy dla KMP, czy praca szuka KMP?
Mniej więcej – pół na pół. Oczywiście otrzymujemy bardzo dużo zaproszeń do udziału w wielu różnych imprezach, uroczystościach, czy koncertach plenerowych, ale znaczną częścią naszej pracy są występy biletowane w teatrach i innych salach. Te w większości musimy zaplanować i zorganizować oddolnie. Biorąc pod uwagę to, iż w ubiegłym roku zagraliśmy ponad 200 różnego rodzaju występów, to trochę trzeba się jednak napracować. Jednak bardzo to lubimy, dzięki tej pracy poznajemy mnóstwo fantastycznych osób i miejsc, a taką centralą i główną siedzibą, gdzie cała ta praca się skupia jest nasza agencja Star Manager.
Czy w waszym kabarecie jest podział ról? Jeżeli tak, to na czym polega?
Tak, taki podział ról jest u nas właściwie od samego początku. I od 10 lat tylko niewiele się zmieniał. Ja prawie zawsze pełniłem rolę managera, organizatora i osoby odpowiedzialnej za sprawy techniczne (scenę, nagłośnienie czy oświetlenie) i promocyjne, Robert jest rodzajem „dyrektora artystycznego” i najczęściej ustala sprawy dotyczące twórczości kabaretu ze światem zewnętrznym. Bartek jest nieoceniony w kwestiach związanych z rekwizytami, ich przygotowaniem, praniem i rozkładaniem do występów, jest także naszym nadwornym muzykiem. Łukasz zawsze odpowiadał za nasz transport i samochody, a Mateusz... prasuje koszule przed spektaklami. Taki mamy podział. Wszystko to oczywiście w maksymalnym uproszczeniu, ale nie możemy też zdradzać wszystkich tajemnic.
Pięciu facetów spędza dużą część życia w jednym busie. Co robić, żeby przeżyć?
Słuchać muzyki, czytać książki, oglądać filmy, albo najzwyczajniej w świecie sobie zasnąć. Oczywiście poza tym, który pełni akurat rolę kierowcy... Wszyscy mamy zdolność zasypiania w 30 sekund mimo zakrętów, dziur i innych nieprzewidzianych drogowych zdarzeń.
Skąd w Polsce moda na kabarety?
Właśnie wydana została świetna książka pt. „Historia Polskiego Kabaretu” autorstwa pani Izoldy Kiec. Myślę, że to właśnie do historii trzeba się odnieść. Oczywiście nikt nie ma złudzeń, że dzisiejszy świat kabaretowy różni się znacznie od tego sprzed 40 lat, ale zdecydowanie moda na kabarety stworzyła się na długo przed powstaniem Kabaretu Młodych Panów. Aktualna moda, to przede wszystkim efekt wielkiej promocji telewizyjnej oraz znaczna liczba różnego rodzaju festiwali kabaretowych. Poza tym, jeżdżąc po całym naszym pięknym kraju, ale również i świecie, widzimy, że Polak po prostu lubi się pośmiać.
Czy wśród kabareciarzy panuje konkurencja?
Jakiś rodzaj konkurencji musi istnieć w każdej dziedzinie życia. To dzięki niej możemy się rozwijać. Natomiast u nas zawsze zwyciężało nastawienie pt. „idziemy do przodu, nie wzorujemy się zbyt wiele na innych”.
Ryjek, na czym polega jego wyjątkowość?
Premiery, system oceniania i pewien rodzaj dedykowania skeczów ryjkowej publiczności. Nie znam innego festiwalu kabaretowego, na którym synergia artysty z widzem byłaby tak bardzo widoczna, bliska i namacalna. Kabareciarze spędzają długie godziny między publicznością, do czego są poniekąd zmuszeni niedoskonałością Klubu Energetyka, w którym brakuje zaplecza, normalnej sceny i wielu innych elementów, a jednak prawie każdy uczestnik Ryjka traktuje tę salę i to miejsce jako kultowe. Między innymi dlatego tak ciężko jest nam podjąć decyzję o przeniesieniu festiwalu do większej sali, z czego pewnie byliby bardzo zadowoleni ci, którzy co roku mają kłopot z zakupieniem biletu.
Osoby, którym KMP musi podziękować?
Ta lista właściwie nie ma końca, choć na pewno na absolutnie pierwszym miejscu znajdują się nasze rodziny, które przez te ostatnie 10 lat „miały nas” w mocno ograniczonym stopniu.
Czy kabaret to opłacalny biznes?
Jak każda praca artystyczna, i ta jest obarczona potężnym ryzykiem. Wbrew pozorom, bardzo łatwo jest wypaść z łaski widza, o czym wielu artystów zdążyło się przekonać. My póki co nie możemy narzekać na brak zajęć, co wiąże się z tym, że możemy aktualnie zupełnie wygodnie żyć, ale ciągle mamy do tej sprawy ogromny szacunek. Wiemy ile to nas wszystko kosztowało, i że nie przyszło z szybką popularnością jak po wygraniu talent show. Tak czy inaczej, obyśmy zdrowi byli, czego kolegom i wszystkim państwu życzę.