W sejmiku zasiadają radni z samorządową duszą
Z Grzegorzem Wolnikiem rozmawiamy o Sejmiku Województwa Śląskiego, którego tydzień temu został przewodniczącym. Jak się okazuje, władza wojewódzka decyduje o drogach, komunikacji, ale także o piwie.
Marek Pietras: Gratuluję wyboru na przewodniczącego. Mam takie wrażenie, że pełniąc tę funkcję, będzie pan musiał „zaprzyjaźnić” się ze słowem kompromis.
Grzegorz Wolnik: Na pewno tak. Będę starał się być przewodniczącym całego sejmiku, a nie przewodniczącym koalicji. Bo tylko wtedy, kiedy wypracowywane są decyzje w drodze konsensusu, są one łatwiejsze do wdrożenia, a co za tym idzie najbardziej efektywne. Absolutnie nie chciałbym takich sytuacji, i będę tego pilnował, żeby była hegemonia koalicji, nawet jeśli chodzi np. o funkcje w radzie. Co zresztą już widać. Wszystkie cztery kluby, które są w sejmiku, mają swoich wiceprzewodniczących.
Czym zajmuje się przewodniczący Sejmiku Województwa Śląskiego?
Moim podstawowym obowiązkiem będzie prowadzenie i organizowanie sesji sejmiku. Chodzi o wszystkie kwestie administracyjne, czy też organizację pracy poszczególnych komisji. Tych stałych i doraźnych. Będę również, w jakiś tam stopniu, dyscyplinował radnych, aby uczestniczyli w komisjach, do których są przypisani. Moja kompetencja to także bronienie ich interesów np. przed pracodawcami, którzy nie chcą ich zwalniać z obowiązków zawodowych, na czas pełnienia funkcji radnego. Takie sytuacje też się zdarzają. Przewodniczący jest również swoistą „spinką” pomiędzy organem uchwałodawczym – jakim jest sejmik, a zarządem województwa, czyli organem wykonawczym. To przewodniczący zobowiązany jest do przekazania interpelacji radnych zarządowi województwa, dba też o to, aby udzielane odpowiedzi były merytoryczne, a nie sprowadzały się do próby zbycia radnych, a czasem tak bywa. Pozostaje jeszcze kwestia reprezentowania sejmiku na zewnątrz. Ale to już we współpracy z wiceprzewodniczącymi, szefami komisji. Generalnie chodzi o kreowanie wizerunku sejmiku.
Gdyby jeden z pana wyborców zapytał, po co nam sejmik? Czym on się zajmuje? To jaką usłyszałby odpowiedź?
Sejmik zajmuje się sprawami, które przekładają się pośrednio i bezpośrednio na życie mieszkańców.
Skupmy się na tych bezpośrednich.
To jest np. kwestia komunikacji ponadlokalnej. Decyzje podejmowane na szczeblu regionu, bądź to przez zarząd województwa, bądź przy udziale sejmiku, bo różne są procedury – mają w tej kwestii decydujące znaczenie. Mówimy tutaj o komunikacji kolejowej, autobusowej. Chociażby przykład z Czerwionki-Leszczyn odnośnie linii 194. To jest linia wojewódzka, ponadlokalna i ona w tym momencie funkcjonuje dzięki finasowaniu z województwa. Kolejną sprawą są sieci dróg i ich utrzymywanie. Drogi wojewódzkie wielu z nas ma przed swoimi posesjami. Żartobliwie można również stwierdzić, że od władz wojewódzkich zależy, czy napijemy się piwa.
A to ciekawe.
Hurtownie alkoholowe koncesję uzyskują, zwracając się do władzy wojewódzkiej. To marszałek ostatecznie je wydaje, bądź nie.
O czym jeszcze decyduje władza wojewódzka?
Np. o kanalizacji w gminach. To sejmik uchwala granice aglomeracji, po tym jak poszczególne gminy przedstawiają obszary, które chcą kanalizować. Kolejna kwestia to ochrona powietrza – wojewódzki plan ochrony powietrza jest kompetencją własną sejmiku województwa.
Nie można również zapominać o Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. To jest agenda regionalna. Do niej spływają wszystkie opłaty związane z gospodarczym wykorzystywaniem środowiska. Tzw. opłaty marszałkowskie. Dzięki temu, ta instytucja wspiera finansowo wiele przedsięwzięć. Również przeciętnego Kowalskiego. Chodzi chociażby o dotacje na solary czy inne instalacje. Kolejna rzecz to wojewódzki plan gospodarki odpadami. W Rybniku toczy się nadal szeroka dyskusja, czy w tym mieście może być regionalna instalacja przerobu odpadów komunalnych. Z jej efektów wynikać będą m.in. koszty transportu tych odpadów, co bezpośrednio przełoży się na portfele mieszkańców.
Krążą legendy o pieniądzach z Unii Europejskiej, jakimi potencjalnie może dysponować władza wojewódzka.
Kwestie Regionalnych Programów Operacyjnych, to jeden z największych i najważniejszych obszarów jakimi zajmuje się sejmik. Mówimy o miliardach euro, które płyną z Unii Europejskiej, a których wydawanie, programowane jest na poziomie wojewódzkim. Tutaj znów możemy mówić o bezpośrednim wpływie decyzji radnych sejmiku na życie obywateli. Ktoś ćwiczy na siłowni na wolnym powietrzu, czyjeś dziecko chodzi do zmodernizowanej szkoły, a kierowca jedzie po lepszej, nowej drodze. To wszystko zaczyna się na poziomie regionu.
A jakim budżetem dysponuje województwo śląskie?
Sejmik uchwala budżet województwa, który wynosi ok 2,5 mld zł. Z tego utrzymywane są m.in. instytucje regionalne, takie jak: Muzeum Śląskie, Filharmonia Śląska czy Teatr Śląski. W naszym subregionie Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu jest finansowana z budżetu wojewódzkiego.
Pana zdaniem Sejmik Województwa Śląskiego to jeszcze samorząd czy już „duża” polityka?
90 proc. radnych w sejmiku wywodzi się z samorządów. Tego się nie zapomina. Gdzieś tam, mówiąc górnolotnie, w sejmiku dominuje „dusza” samorządowca. I ona zawsze przeważa. Układy polityczne często dochodzą do głosu w sprawach drugorzędnych. Kiedy jednak trzeba coś wspólnie zrobić – dla jakiegoś konkretnego regionu, to nie wyobrażam sobie sytuacji, że ktoś będzie to blokował, ponieważ propozycję złożyli radni z innego ugrupowania niż moje. Nie mam wątpliwości, że dla radnych ważniejsza jest merytoryka niż sympatie polityczne.
W tegorocznych wyborach, dużo pustych kart wrzuconych do urn, to te, na których znajdowały się nazwiska kandydatów do sejmiku. Z czego to może wynikać?
To mnie nie dziwi. Ogniwo samorządu jakim jest sejmik, jest po prostu najmniej znane. Do tego trzeba pamiętać, że okręgi wyborcze są stosunkowe duże. Często kandydaci nie są w stanie dotrzeć do wszystkich wyborców. Dlatego ludzie przeważnie głosują na szyldy partyjne, odzwierciedlające ich preferencje. Natomiast jeżeli ich nie mają, a z ich miejscowości nie ma kandydata, to często wrzucają pustą kartę. Zdziwiłbym się, gdyby ktoś mieszkający za Raciborzem, głosował na mnie. Bo jaką ma realną możliwość poznania mnie?
Czy wierzy pan w to, że zarządzany przez pana sejmik będzie działał skutecznie?
My nie mamy wyboru. My musimy. To jest kwestia pierwszych dwóch lat, kiedy muszą zostać uruchomione fundusze europejskie. Jestem przekonany, że jest to sprawa ponad podziałami. O tym, jak jest to ważne, wiedzą wszyscy, Możemy się spierać co do rozłożenia akcentów. Jedni mogą mówić, że najważniejsza jest przedsiębiorczość, drudzy, że innowacyjność, a jeszcze inni że sieć dróg. Ale to są dyskusje nie o tym, że pieniądze trzeba skutecznie zainwestować, tylko o rozłożeniu gdzie – ile. Takie spory są jednak naturalne. Ponieważ każdy z radnych jest „skądś”. Oprócz przynależności do grupy politycznej, jest też osadzony geograficznie, a wszyscy wiemy, że zasada: bliższa ciału koszula często jest prawdziwa.
Bardzo ważną inwestycją dla całego regionu jest budowa drogi Pszczyna – Racibórz. Myśli pan, że jest realne, aby w przewidywalnym terminie ją zrealizować? Z tego co wiem, stopnień zaawansowania, jeżeli chodzi o przygotowania do tej inwestycji, jest bardzo różny w samorządach, które w tym przedsięwzięciu chcą uczestniczyć.
To prawda, że tak jest. Dlatego pieniądze będą dzielone, właśnie wg stopnia zaawansowania inwestycji w poszczególnych samorządach. Wydaje mi się, że jest to sprawiedliwe kryterium. Myślę, że wszyscy prezydenci, burmistrzowie, wójtowie zdają sobie sprawę, jak ważna to inwestycja. Podobnie jak droga główna południowa. Dlatego jestem przekonany, że w ciągu 7 lat nowej perspektywy finansowej uda się przeprowadzić te inwestycje. Oczywiście, przy wsparciu władz wojewódzkich. I to nie dlatego, że chcemy, ale dlatego, że musimy. To będzie kręgosłup naszego subregionu.
Na zakończenie, trochę z innej beczki. Rozważał pan możliwość startu w wyborach prezydenckich w Rybniku? Bo nie ukrywajmy, takie plotki krążyły.
Nie. Absolutnie nie byłem tym zainteresowany.