Paweł Kaszyca z „przebiegiem” 3,5 tysiąca kilometrów
Sport amatorski – Bieganie
W świecie biegaczy łamie stereotypy i „zasady”. Startuje o wiele częściej i intensywniej niż przewidują „normy”. Mimo tego zadziwia doskonałą formą, świetnymi wynikami i licznymi sukcesami. Paweł Kaszyca, nauczyciel Zespołu Szkół nr 3 w Rybniku, ma za sobą bardzo udany rok, a jego ukoronowaniem było niedawne zwycięstwo w maratonie, który odbył się w słowackiej Żylinie.
Paweł Kaszyca w całym 2014 roku przebiegłem 9 pełnych maratonów, 10 półmaratonów, zaliczył też parę starów na krótszym dystansie. W sumie ma za sobą około 3,5 tysiąca kilometrów plus sporo kolejnych na nartach skiturowych. Brał też udział w zawodach Patroil De Glaciers w Szwajcarii. – Co do liczby startów to rzeczywiście sporo tego było, choć mniej niż w poprzednim roku. W tym postawiłem bardziej na jakość, a nie na ilość – śmieje się biegacz i dodaje, że na liczbę startów bardzo duży wpływ miała kontuzja odcinka lędźwiowego kręgosłupa. – Dała mi ona dużo do myślenia, ale i tak twierdzę, że organizm ludzki jest przystosowany do wielu intensywnych wysiłków. Dopóki czuję się dobrze i jest progres wyników to będę też łamał „normy” ilościowe. Proponuję spojrzeć na japońskiego maratończyka Yuki Kawauchiego, który zaliczył w roku trzynaście maratonów, wszystkie w czasie poniżej 2 godzin i 20 minut. A biegał też 2 godziny i 8 minut. On jest nauczycielem wychowania fizycznego w szkole. Da się? – pyta retorycznie Paweł Kaszyca. Nauczyciel Zespołu Szkół nr 3 w Rybniku w minionym roku zanotował na swoim koncie kilka znaczących sukcesów. To „życiówki” w półmaratonie (1:15:20) w Dąbrowie Górniczej i maratonie (2:36:03) podczas Orlen Maratonu. Do tego zdobył mistrzostwo Polski nauczycieli w maratonie we Wrocławiu z czasem 2:40:00 (2. miejsce wśród Polaków, 11. miejsce w klasyfikacji open). Zajął też 3. miejsce w maratonie wolności w Chorzowie, 4. miejsce w Silesian Maratonie oraz na koniec sezonu wygrał maraton w Żylinie. Czy 2015 rok będzie wyglądał podobnie? – Zapewne będzie trochę odpoczynku od startów, ale tak tylko z 3 dni. Bo potem jestem strasznie zmierzły i wszystko zaczyna mnie boleć – żartuje Paweł. – A tak na poważnie, to pierwsze starty planuję na marzec. Będzie to dwunastogodzinna sztafeta w Bochni oraz półmaraton w Żywcu. Jednym z ważniejszych startów będzie Orlen Maraton w Warszawie pod koniec kwietnia. W sierpniu planuję wziąć udział w biegu ultra Granią Tatr, o ile uda mi się do niego zakwalifikować. Do tego zapewne po drodze coś jeszcze będzie się działo. Aktualnie mam nadzieję, że śnieg będzie się długo utrzymywał i będę mógł śmigać na nartach skiturowych – wyjaśnia Kaszyca, który przygodę z bieganiem rozpoczął w połowie 2011 roku i od tego czasu ta pasja pochłania go coraz bardziej. – Powiem szczerze, że cały czas bardzo mi się chce, bo widzę efekty ciężkiej pracy. Można powiedzieć, że te efekty mnie nakręcają. Chociaż zdarzają się tygodnie, że mam dość wszystkiego, ale jest to chwilowe. A co do czasu na intensywne treningi, to jak już kiedyś wspominałem, jest to kwestia odpowiedniego zorganizowania „siebie”. A po drugie bieganie jest dla mnie najlepszym lekarstwem na stres – podsumowuje Paweł Kaszyca.
(kp)