Nieobiektywnie: Urzędnicy czy gospodarze miasta?
Komentarz Marka Pietrasa, redaktora naczelnego Tygodnika Rybnickiego
Kilka lat temu pisałem w tym miejscu, że w Rybniku nie ma dużego sportu. Od tego czasu sporo się zmieniło. Dzięki pracy i zaangażowaniu wielu osób, powoli odradza się żużel, piłkarze kręcą się wokół zaplecza ekstraklasy, koszykarki znów grają w najwyższej klasie rozgrywkowej, siatkarze, na razie wśród juniorów, to krajowa czołówka, a w sportach indywidualnych pojawiły się „perełki”, które już niedługo mogą powalczyć o wyjazd na olimpiadę. Trzeba jasno zaznaczyć, że ten postęp nie byłby możliwy bez wsparcie Miasta.
Mieszkańcy to zauważają i doceniają. Z tego też powody, podczas kampanii wyborczej wszyscy kandydaci podkreślali rolę sportu w mieście i zapewniali, że kluby nie mają się o co martwić. Gdy na fotelu prezydenta zasiadł Piotr Kuczera, szybko oznajmił, że w mieście dojdzie do „nowego otwarcia”. Wielu działaczy sportowych zastanawiało się, co to dla nich oznacza? Okazało się, że szybko będą musieli zapomnieć o regułach, które obowiązywały do tej pory. Pomysły byłych władz, jak pomagać klubom są już nieaktualne.
Trudno mieć pretensję, że nowi włodarze chcą rządzić po swojemu. Można jednak mieć już zastrzeżenia, co do sposobu wprowadzania zmian. W moim odczuciu, zabrakło spotkania z działaczami sportowymi, podczas którego mogliby dowiedzieć się, jakie oczekiwania ma wobec nich Miasto – w ramach „nowego otwarcia”. A tak doszło to tego, że rybnicki sport może wrócić do stanu sprzed kilku lat. Bo zniszczyć pracę i wysiłek wielu ludzi, można bardzo szybko i to za sprawą jednej nieprzemyślanej decyzji. Już w najbliższym czasie przekonamy się, czy nowy prezydent i jego zastępcy to urzędnicy zajmujący przypisane im stanowiska, czy gospodarze miasta.