Udany debiut Brehmera. ROW wygrał z Kluczborkiem w meczu na wodzie
Zawirowania w klubie nie podziałały negatywnie na piłkarzy KS ROW 1964 Rybnik. W otwierającym sezon spotkaniu rundy wstępnej Pucharu Polski, podopieczni trenera Dietmara Brehmera sprawili kibicom miłą niespodziankę i pokonali na swoim stadionie beniaminka I ligi, MKS Kluczbork.
– Puchar Polski traktujemy jako krok w przygotowaniach do ligi – mówił w zeszłym tygodniu trener rybnickiego zespołu. Jednak w sobotnim meczu Dietmar Brehmer posłał do boju najlepszych zawodników, jakimi obecnie dysponuje. I trzeba przyznać, że gospodarze zaprezentowali się na tle beniaminka I ligi bardzo przyzwoicie. Spotkanie rozpoczęło się z dziesięciominutowym opóźnieniem ze względu na nawałnicę, jaka przeszła nad stadionem. Jako pierwsi groźnie zaatakowali goście. Po jednej z kontr w sytuacji sam na sam z Danielem Kajzerem znalazł się jeden z zawodników Kluczborka, ale golkiper miejscowych popisał się świetną interwencją. W odpowiedzi bardzo ładnie z dystansu uderzył Paweł Mandrysz, jednak Oskar Pogorzelec znakomitą paradą uratował swój zespół od utraty gola. Pod koniec pierwszej połowy, po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Nowackiego, futbolówka wpadła do bramki po tym, jak minęli się z nią zarówno Daniel Kajzer jak i Adam Orłowicz. Jednak sędzia prawdopodobnie stwierdził, że zawodnik gości był na spalonym i mimo, że nie zagrał piłki to absorbował uwagę bramkarza. Gol nie został uznany. Druga połowa rozpoczęła się od mocnego uderzenia gospodarzy. W 48. minucie piłkę w pole karne przeciwnika posłał z lewego skrzydła Dawid Gojny, a Radosław Kursa interweniował tak nieszczęśliwie, że zdobył bramkę samobójczą. Chwilę później powinien być remis, ale Szymon Sobczak, były zawodnik drużyny z Rybnika, a obecnie gracz Kluczborka, nie był wstanie z bardzo bliska wepchnąć piłki do siatki. Goście atakowali z coraz większym animuszem i momentami wydawało się, że wyrównanie jest tylko kwestią czasu. Dobrze bronił jednak Kajzer, który miał też sporo szczęścia, gdyż w jednej z sytuacji piłka trafiła w słupek. Niewykorzystane okazje zemściły się na przyjezdnych w 76. minucie. Po podaniu Mariusza Muszalika na strzał z okolicy dwudziestego metra zdecydował się Michał Płonka, któremu piłka idealnie „siadła” na nodze i ocierając się jeszcze o słupek, wpadła do bramki. Więcej goli i emocji nie było, a po końcowym gwizdku cieszyli się rybniczanie, którzy już w najbliższą sobotę, w kolejnej rundzie pucharu Polski, zmierzą się na swoim stadionie z Dolcanem Ząbki. (kp)