Sport jest pretekstem, żeby przyjechać do Polski
Wywiad z Arkadiuszem Skowronem, głównym koordynatorem Igrzysk Polonijnych, które w minionym tygodniu odbywały się m.in. w Rybniku.
Kuba Pochwyt: Jak to się stało, że Rybnik stał się jednym z miast goszczących uczestników Igrzysk Polonijnych?
Arkadiusz Skowron: Można powiedzieć, że byliśmy nawet liderami tego projektu. Zbieg okoliczności sprawił, że w zeszłym roku, Marszałek Województwa Śląskiego oraz zarząd stowarzyszenia Wspólnota Polska ustalili, że Igrzyska 2015 zostaną rozegrane na Śląsku. Do tej pory było tak, że organizatorem imprezy było miasto, które jest stolicą regionu czy województwa. W tym roku wyglądało to trochę inaczej, bo ponieważ ze względu na środki finansowe, zaproszono do współpracy kilka miast, a więc Rybnik, Wodzisław Śląski, Chorzów i Sosnowiec.
Taka impreza to z pewnością ogromne wyzwanie organizacyjne. Ilu zawodników wzięło udział w igrzyskach?
Początkowo liczyliśmy na dwa tysiące osób. Na szczęście tyle nie przyjechało. Pierwotnie na liście było ponad tysiąc sto zawodników, ale po weryfikacji finansowej zostało nieco ponad osiemset, którzy przyjechali do naszego regionu i codziennie walczyli na dwudziestu sportowych arenach w czterech miastach. Przyjechali Polonusi z 26 państw świata. Byli między innymi zawodnicy z odległej Australii, Amerykanie, Kanadyjczycy, Argentyńczycy, a także przedstawiciele Wschodu: Kazachstan, Rosja, Białoruś czy Ukraina.
Jaka była pana rola podczas tych igrzysk i jakie ma pan pierwsze wrażenia po imprezie?
Odpowiadałem za całość przebiegu zawodów we wszystkich miastach, zaczynając od inauguracji, aż po zakończenie. Jak wiadomo, inauguracja, wraz z całym ceremoniałem olimpijskim odbyła się w niedzielę 2 sierpnia w Rybniku i była pokazywana na żywo przez TVP Polonia. Ogólnie rzecz biorąc, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że będzie to aż tak trudne przedsięwzięcie. Na szczęście trafiłem na bardzo dobrych ludzi, których dobrałem sobie do roboczego komitetu organizacyjnego. Udało się też wyłonić odpowiednie firmy transportowe, które podeszły do wszystkiego z sercem, a nie tylko urzędniczo i z nastawieniem na pieniądze. I właśnie dzięki tym ludziom udało się, z drobnymi poślizgami, z powodzeniem zorganizować całą logistykę.
Czy rywalizacja sportowa była najważniejszym celem Igrzysk Polonijnych?
Sport jest pretekstem, żeby przyjechać do Polski. Większość zawodników z Zachodu przyjeżdża tutaj z wielkim sentymentem. Są spotkania z rodziną. Wydaje mi się, że z kolei przybysze ze Wschodu traktują to jako przyjazd do utęsknionego kraju. Poznają, rozglądają się i chyba są zaskoczeni tym, co dzieje się dzisiaj w Polsce, w porównaniu do tego, w jakich warunkach mieszkają w swoich krajach.
Jakie konkurencje były rozgrywane w Rybniku?
Podzieliliśmy dyscypliny według pewnego klucza. Rybnik miał się kojarzyć z wodą, dlatego odbywały się tu zawody w siatkówce plażowej, kajakarstwie, windsurfingu oraz pływaniu. Dodatkowo doszło nam strzelectwo. Na przykład w Wodzisławiu był turniej siatkówki, w Sosnowcu zaś koszykówka i piłka nożna.
Jakie było podejście zawodników do rywalizacji?
Było dwadzieścia dyscyplin sportowych i każda miała swój własny regulamin. W większości był podział na kategorie wiekowe, ale rodziło to pewne konflikty. Była taka sytuacja, że zawodnik startował w kategorii plus 70 w lekkiej atletyce i był niezadowolony, bo miał tylko jednego przeciwnika. A żeby być uwzględnionym w klasyfikacji medalowej, w danej dyscyplinie musi wystąpić przynajmniej pięciu sportowców. Jednak ogólnie rzecz biorąc, może dziesięć procent wszystkich uczestników traktowało zawody tak bardzo poważnie, z bezwzględnym zachowaniem wszystkich reguł. Dla większości była to jednak dobra zabawa.