Sport uczy pokory i cierpliwości
Siatkówka – Volley Rybnik
Dariusz Luks to były znakomity siatkarz, a obecnie trener, który prowadził już kilka zespołów występujących w najwyższej klasie rozgrywkowej. Od początku sezonu 2015/2016 jest szkoleniowcem drugoligowego TS Volley. Z opiekunem rybnickich siatkarzy rozmawiamy m.in. o celach zespołu w bieżących rozgrywkach i planach na kolejne lata.
Kuba Pochwyt: Zacznijmy od tego, że jadł pan chleb już z niejednego siatkarskiego pieca. Proszę zatem opowiedzieć o swojej karierze i przygodzie z tą dyscypliną sportu.
Dariusz Luks: Praktycznie całą karierę zawodniczą, od młodzika do seniora, spędziłem w Górniku Radlin. Można powiedzieć, że przeszedłem tam wszystkie szczeble siatkarskiej kariery, zaczynając od występów w ówczesnej A klasie, a kończąc na ekstralidze. Zaliczyłem jedynie roczny epizod w Skrze Bełchatów. Jako trener prowadziłem kilka zespołów w Plus Lidze, jak Górnik Radlin, Czarni Radom, Joker Piła czy Trefl Gdańsk. Prowadziłem też zespoły ekstraligowe kobiet w Pile, Białymstoku i Bielsku-Białej. Teraz można powiedzieć, że historia zatoczyła małe koło, bo wróciłem do naszego regionu i zostałem trenerem Rybnika.
Jaka jest pana filozofia siatkówki i jaki styl gry pan preferuje?
Styl trzeba dostosować do tego, jakich się ma zawodników. Wiadomo, że każdy trener chciałby, żeby jego zespół grał szybko i kombinacyjnie. Ale nie zawsze tak się da, bo do tego trzeba mieć siatkarzy z bardzo dobrym przyjęciem i świetnego rozgrywającego. Każdy zespół chciałby grać tak, jak jeszcze niedawno robili to Brazylijczycy i jak dziś robi to reprezentacja Polski. Mamy swoją szkołę i możemy być z niej dumni. Swój styl mają również Amerykanie, którzy zbudowali drużynę składającą się z atletów. Jakiś czas temu świetny zespół miała Rosja. Podsumowując: to, czego by się chciało, a to co można mieć, to zupełnie dwie różne sprawy.
Co pod względem sportowym i organizacyjnym zastał pan, przychodząc do Rybnika?
Uważam, że organizacyjnie klub na pewno się rozwija. Ja już kilka lat temu tutaj pomagałem i z tej perspektywy mogę powiedzieć, że prezes Roman Pinoczek wspólnie z Lechem Kowalskim pchają ten wózek do przodu. Oczywiście wszyscy jemy małą łyżeczką, bo na wszystko potrzebna są finanse. Jednak klub nie ma długów, jest wypłacalny i wszystko regulowane jest na czas. A to w obecnej rzeczywistości jest najważniejsze, bo po co komuś obiecywać sto złotych, jak ma się w kasie dziesięć. Lepiej umówić się na te dziesięć złotych i płacić zgodnie z umową, niż obiecywać gruszki na wierzbie. Jeśli chodzi o zespół, to na pewno został on przebudowany w stosunku do zeszłego roku. Odeszło kilku kluczowych zawodników i trzeba było tą drużynę budować na nowo. Doszło do nas trochę młodzieży i wśród czternastu zawodników zgłoszonych do ligi, mamy aż jedenastu wychowanków.
Po dwóch kolejkach II ligi (rozmawiamy przed meczem z Juvenią Głuchołazy) macie na swoim koncie zwycięstwo 3:0 nad Strzelcami Opolskimi i porażkę 2:3 z Jaworznem. Jak oceni pan ten początek sezonu?
Mecz ze Strzelcami Opolskimi rozpoczęliśmy bardzo nerwowo. Chłopcy obudzili się w końcówce pierwszego seta. Dwie pozostałe partie wygraliśmy dość gładko i zdobyliśmy 3 punkty. Spotkanie z Jaworznem, które ma w składzie kilku doświadczonych zawodników, wyglądało inaczej. Po pierwszym, przegranym secie, drugi wygraliśmy dość pewnie. W trzecim wyraźnie prowadziliśmy, ale końcówkę przegraliśmy aż 2 do 13, a w efekcie skończyło się 25:19 dla przeciwnika i zrobiło się nerwowo. Co prawda wygraliśmy kolejnego seta, ale wydaje mi się, że nie wytrzymaliśmy psychicznie tie-breaku, bo na początku, na sześć akcji, zrobiliśmy sześć własnych błędów. No ale będzie się zdarzało, że nasz zespół będzie tak grał, bo mamy wielu młodych zawodników. Pod nieobecność kontuzjowanego Arka Terleckiego, najstarszym zawodnikiem jest Łukasz Taterka, który ma 24 lata, a średnia wieku w naszym zespole to 21 lat. I dlatego ta gra faluje. Potrafimy grać bardzo dobrze, ale potrafimy też robić proste, niewymuszone błędy. I tego musimy się wystrzegać i nad tym pracować.
W takim razie nad jakimi elementami będziecie pracować, by poprawić swoją grę?
Nad wszystkimi. My musimy się skupić nad każdym elementem, nie możemy zapominać o niczym. Tak jak już wspominałem, mamy bardzo młody zespół, a jedyny doświadczony zawodnik, Arek Terlecki, jest kontuzjowany. I trzeba przyznać, że brakuje go na boisku, bo chłopcy nie mają wsparcia ze strony doświadczonego kolegi. Na pewno będziemy pracować nad ustabilizowaniem zagrywki, bo potencjał jest duży, ale zbyt wiele serwów psujemy. Nieźle wychodzi nam współpraca na linii blok-obrona, ale tu też jest jeszcze wiele do poprawy. Każdy z zawodników ma także wiele do zrobienia pod kątem poprawienia swojej techniki.
Jakie cele postawił zarząd przed panem i przed drużyną?
Myślę, że każdy z tych czternastu zespołów w naszej grupie gra o to, żeby wygrywać tę ligę. I my tak samo. Nie mamy jakiegoś określonego celu. Na pewno chcielibyśmy powalczyć o I ligę, ale inni mają te same plany. Nasz zespół jest młody i perspektywiczny. Gdyby udało się utrzymać tą kadrę przez dwa, trzy lata i wzmocnić kimś doświadczonym to na pewno moglibyśmy się bić o awans. Jednak nie robimy nic na siłę. Wszystko chcemy przygotować spokojnie. W tym sezonie to nie my jesteśmy faworytem tej ligi, ale chcemy wygrywać każde kolejne spotkanie i walczyć o jak najlepszy wynik sportowy.
Czy pana zdaniem, Rybnik jest kuźnią siatkarskich talentów?
Uważam, że szkolenie dzieci i młodzieży w Rybniku jest dobre. Jest teraz specjalny program, mamy akademię rybnickiej siatkówki i myślę, że przyniesie to efekty. Jednak sport uczy pokory i cierpliwości. My, jako naród, jesteśmy bardzo niecierpliwi. A czasem wystarczy poczekać. Jednak głównym celem nie jest na przykład oczekiwanie na dobre wyniki kadetów, a przygotowanie tych zawodników do tego, by za jakiś czas mogli zasilić pierwszy zespół.