Nieobiektywnie: Smog zabija
Marek Pietras, Redaktor naczelny Tygodnika Rybnickiego
Jestem po rozmowie z panią docent Joanną Kasznia-Kocot, alergologiem, wykładowcą akademickim Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, która przyjechała do Rybnika, aby mówić o smogu. Przyznam szczerze, że jestem po tej rozmowie lekko przerażony. Pani doktor opowiadała m.in. o problemach z powietrzem w Londynie. Wielki smog, który pojawił się w tym mieście – w połowie lat 50. ubiegłego wieku – miał się przyczynić do zgonu kilku tysięcy osób. Nie lepiej jest w Chinach, gdzie bardziej zamożni rodzice wybierają dla swoich dzieci te szkoły, które dysponują olbrzymimi balonami z czystym powietrzem. Wniosek z wykładu Joanny Kasznia-Kocot jest jeden. Jeżeli szybko nie zaczniemy działać i to na wielu płaszczyznach, to też wylądujemy w namiotach – o ile będzie nas na to stać.
W moim odczuciu, Miasto robi za mało jeżeli chodzi o walkę z niską emisją, same programy edukacyjne, które oczywiście są ważne, nie wystarczą. Ale to tylko jeden aspekt całej sprawy. Bo równie ważne, a może ważniejsze jest to, co robimy my sami. Czy zwracamy uwagę na to, co wrzucamy do pieca? Czy jesteśmy w stanie zwrócić uwagę rodzicom, znajomym, żeby nie palili śmieci? Tylko w przypadku, kiedy wszyscy zaczniemy działać, jest szansa, że przynajmniej nasze dzieci będą miały w przyszłości czym oddychać, bo jak twierdzi mój kolega: nasze pokolenie jest już stracone.