Domy pasywne przyszłością budownictwa
Na razie dla wielu mieszkańców słynącego z węgla regionu dom bez grzejników wydaje się co najmniej nieporozumieniem. Okazuje się jednak, że po 2021 roku nie wybudujemy już klasycznego domu.
Według unijnej dyrektywy po 2021 roku wszystkie nowo budowane obiekty będą niemal zeroenergetyczne, czyli produkujące i zużywające tyle samo energii do ogrzania i utrzymania komfortowej temperatury wewnątrz. Po 2019 roku w ten sposób mają być budowane wszystkie budynki użyteczności publicznej. W regionie już powstają domy pasywne, czyli obiekty o bardzo niskim poborze energii, wyposażone m.in. w kolektory słoneczne czy ogniwa fotowoltaiczne, ale bez centralnego ogrzewania. To rozwiązanie przyszłości zastosowano również w budynku pokazowym firmy WodmetalDom, który oglądać można przy ul. Magnolii 25 w Rybniku. – Pomysł budynków pasywnych powstał w Niemczech. Taki budynek potrzebuje ok. 90% mniej energii do ogrzania niż zwykły dom. Wiadomo, że ceny paliw są wysokie. Wychodzimy więc naprzeciw takim potrzebom i chcemy pokazać, że stworzenie takiej budowli jest możliwe i osiągalne. Osobiście mieszkam w budynku niskoenergetycznym, czyli takim, który potrzebuje o kilkadziesiąt procent mniej energii do ogrzania, a koszt budowy jest taki jak standardowego domu – mówi Tomasz Niewelt, właściciel firmy WodmetalDom. Domy pasywne i niskoenergetyczne wykorzystują przede wszystkim energię słońca, a także źródła ciepła, jakimi mogą być sami mieszkańcy, kominek czy urządzenia elektryczne.
Na ogrzewanie budynku w Golejowie, w ubiegłym roku, przeznaczono 500 zł. W tej kwocie wliczona jest także ciepła woda. Budynek korzysta z ciepła słońca i ciepła gruntu. Trzecim źródłem energii jest prąd elektryczny, który trzeba dostarczyć do pompy ciepła. W budynku nie znajdziemy grzejników i komina, choć w domach pasywnych często instalowane są standardowe kominki, będące dodatkowym źródłem ciepła. Ciepło w budowli rozprowadzane jest przez specjalny system wentylacji, który dodatkowo podgrzewa powietrze.
Zdecydowane zalety
Dom pasywny jest tylko o 15% droższy w budowie niż klasyczna budowla. Największymi ich zaletami są niskie koszty eksploatacji, przy zachowaniu najwyższego komfortu cieplnego i optymalnej temperatury wewnątrz, także w zimie. Właściciel domu pasywnego uniezależnia się od stale skaczących cen paliw i nośników energii. Nieodpartą zaletą takiego budownictwa jest ochrona środowiska. Stała temperatura i brak zimnych miejsc w domu, pozwalają również ochronić zdrowie użytkowników. Warto obalić również mit o tym, że w domu pasywnym nie można otwierać okien. – Oczywiście można, choć nie trzeba, bo system wentylacji pozwala na stały dopływ świeżego powietrza. Straty energii sięgają tylko kilku procent przy sporadycznym otwieraniu okien. Są także dodatkowe zalety, które można zobaczyć dopiero przy użytkowaniu takiego domu. Dzięki wentylacji w domu nie ma takiej ilości kurzu jak w normalnym domu. Nie ma też zimnych miejsc – wylicza Tomasz Niewelt.
Są też wady
– Teraz, po trzyletnim użytkowaniu budynku pasywnego wiemy już, że jako budynek biurowy taki obiekt sprawdza się w 100%. Chodzimy tu w butach, nie mieszkamy tutaj, ale w zimie przy -20 oC nie ma komfortu ciepła przy posadzce. Kiedy jednak projektujemy i budujemy domy pasywne dla klientów, od razu wyposażamy je np. w dodatkowe maty elektryczne do ogrzewania podłogowego w połączeniu z fotowoltaiką. To dodatkowe źródło ciepła, które pozwala uzyskać komfort przy posadzce, a koszty eksploatacji pozostają na tym samym poziomie. Warto zadbać o takie właśnie dodatkowe źródło ciepła. Z kolei latem należy uważać, aby budynek się nie przegrzał. Budynek pasywny jest „otwarty” na południe, aby ściągnąć jak najwięcej słońca. Dlatego przeszklenia od strony południowej musimy latem zacienić. W przeciwnym razie grozi nam upał – ostrzega Tomasz Niewelt. Wadą nie jest zanik napięcia. Dom pasywny przez 24 godziny bez wentylacji nie wytraci ciepła, bo ma odpowiednią pojemność cieplną.
Szymon Kamczyk