3 pytania do… Katarzyny Kłys, judoczki Polonii Rybnik, reprezentantki Polski na igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro.
Judo
Kuba Pochwyt: W klubie z Rybnika jesteś od niedawna. Trenujesz tutaj pod okiem męża. Jak się czujecie w Polonii?
Katarzyna Kłys: Ja uważam, że fakt, że zmieniliśmy w kwietniu klub na Polonię Rybnik, było najlepszą decyzją, jaką mogliśmy podjąć. Tutaj po prostu czuć tą atmosferę pracy. Gdy wchodzi się na trening, wszyscy ciężko ćwiczą. I ja również. Jest poczucie, że zespół ciągnie do przodu, pomaga. Kiedy ktoś ma słabszy dzień, to grupa go mobilizuje. To jest bardzo ważne. Niezwykle istotne jest też dla mnie wsparcie trenera Kejzy i prezesa Kowalczyka. To osoby, które nam pomagają i którym możemy ufać.
Wspomniałaś o Arturze Kejzie. Niedawno został on trenerem roku 2015 Polskiego Związku Judo. Jak oceniasz ten wybór?
Uważam, że ten tytuł zdecydowanie mu się należał. On zawsze wychodzi na trening z ogromną werwą i siłą. Nigdy nie stoi z boku ze stoperem przez dwie godziny, tylko „żyje” tym treningiem. Wszystkich widzi, wszystkich kontroluje i moim zdaniem taki właśnie powinien być trener roku, który nie raz, podczas zajęć, potrafi wyrzucić z siebie więcej energii niż zawodnicy.
Cel numer jeden został osiągnięty. Wywalczyłaś awans na igrzyska olimpijskie. Jakie teraz plany przed tobą i co zrobić, żeby na olimpiadzie wywalczyć medal?
Po drodze ważną imprezą są na pewno mistrzostwa Europy. Głównym celem jest oczywiście dzień 10 sierpnia i igrzyska olimpijskie. A jak przywieźć medal? Na razie odpowiedzi jeszcze nie mam (śmiech), ale mam nadzieję, że będę ją miała w sierpniu. Staramy się robić wszystko, żeby ten medal zdobyć. Zaangażowana jest w to cała rodzina, cały klub. Cały czas, małymi kroczkami idziemy do przodu, żeby zrealizować cel.