Spalaj węgiel z głową
Jak efektywniej palić węglem? Na to pytanie starali się odpowiedzieć prof. Andrzej Szlęk z Instytutu Techniki Cieplnej oraz Mirosław Surma, instalator z 30-letnim doświadczeniem. Spotkanie o tej tematyce odbyło się w Szkole Podstawowej nr 5.
Było to już czwarte spotkanie, zorganizowane przez Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych CRIS. Poprzednie dotyczyły m.in. działań miasta, związanych z walką ze smogiem, działalności straży miejskiej w zakresie kontroli kotłowni oraz wpływie zanieczyszczenia powietrza na zdrowie. Tym razem pod lupę wzięto palenie węglem w domowych piecach, bo okazuje się, że bardzo często właśnie złe spalanie węgla ma ogromny wpływ na zanieczyszczenie powietrza. Pierwszym prelegentem był przedstawiciel Instytutu Techniki Cieplnej, który przedstawił szczegółowe dane na temat spalania węgla i nie tylko. Według profesora, jedną z najważniejszych kwestii przy zanieczyszczeniu powietrza jest jakość paliwa. – Obecne przepisy doprowadzają do tego, że najgorsze paliwo jest spalane w domowych kotłowniach, gdzie są najgorsze warunki spalania, a jednocześnie najlepsze paliwo spalane jest w dużych zakładach np. Elektrowni Rybnik, które mają odpowiednie filtry pyłów i instalacje odazotowania czy odsiarczania. W Rybniku wydało się olbrzymie środki na walkę z niską emisją i inwestycje w elektrowni, a mamy gorsze powietrze niż przed laty. Tutaj właśnie głównym powodem jest jakość paliwa – powiedział o efektywności spalania węgla w domowych kotłowniach prof. Andrzej Szlęk z Instytutu Techniki Cieplnej. Profesor podkreślił, że aby spalanie było efektywne, musi powstać odpowiednia temperatura, przy odpowiednim dostępie powietrza. Podkreślono także, że palenie „od góry”, czyli rozpalanie opału z góry, a nie z dołu, pozwala na ograniczenie strat. Dzięki paleniu od góry, w kotle spala się nie tylko paliwo stałe, ale także lotne związki, które z niego się wydobywają przy wysokiej temperaturze. Poruszono też sprawę sprzedaży samych kotłów, bo polskiej normy nie wymagają od producentów podawania sprawności średnio-rocznej. – Szkoda, bo często zapominamy o tym, że ta sprawność podawana w katalogu jest sprawnością dla nominalnego, czyli maksymalnego obciążenia kotła – podkreślił prof. Szlęk.
Drugi prelegent podszedł do sprawy od praktycznej strony, podając proste ale konkretne przykłady. – Profesor praktycznie nakreślił to jak powinno się postępować, jeśli chodzi o spalanie. Niestety nasze nawyki lub finanse tworzą coś odwrotnego. Przeliczanie tony węgla na ilość miału lub mułu, jeszcze nasączonego wodą, powodują skutek odwrotny i w samym spalaniu, a w efekcie tego, co mamy z drugiej strony komina – rozpoczął Mirosław Surma, instalator. – Drugi problem, który również jest poważny, a zaczął się ok. 10 lat temu, to fakt, że nawet o dobrej konstrukcji, w pewnym momencie zostały wyposażone w sterowniki i wentylatory. To spowodowało potężny nawiew od rozżarzonego węgla. Przy zamkniętych komorach spalania, powietrze było tak długo doprowadzane, aż w pewnym momencie ogień przebija się nad zasyp. W efekcie, gdy przyjrzycie się państwo kominowi sąsiada, doskonale można zaobserwować, kiedy wentylator się włącza i kiedy wyłącza. Przy takim rozpalaniu po załadunku dym z komina leci tak długo, że często z komina wychodzi płomień. To powoduje, że zanim opał się rozpali, to co było najlepszego do spalenia w węglu, zostało już wydmuchane przez komin do sąsiada – stwierdził specjalista, zaznaczając, że do spalania potrzebna jest odpowiednia ilość tlenu. Jeśli zaś nasze piwnice są szczelnie zamykane, a dodatkowo szczelnie zamykamy komorę spalania, paliwo nie ma odpowiedniej ilości powietrza, a nawet może dojść do odwrócenia ciągu i powietrze będzie pobierane przez komin. Dlatego warto uważać na nadmierną szczelność w kotłowniach, bo nie tylko tracimy pieniądze na opał, ale możemy także doprowadzić do pojawienia się w domach zabójczego tlenku węgla.
Szymon Kamczyk